-Naprawdę chcesz wrócić?
-Tak..-opuszczam wzrok, a po chwili przenoszę go na Bradleya.-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Kurwa..-znowu przeciera twarz wolną dłonią.-Nie wierzę, że to robię!
Czy to znaczy, że się zgodził?
-Dziękuję!-wtulam się w niego.-Boże, naprawdę Ci dziękuję!
-Tak, tak. Prowadzę, mała.-słyszę jak cicho chichocze.
-Dziękuję..-mówię ciszej i odklejam się od niego.
Uśmiecham się, a Brad to odwzajemnia i już po chwili zmieniamy kierunek jazdy.
Myślałam, że nigdy się to nie wydarzy, i że już nie zobaczę Harry'ego..
Tak się cieszę..
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam tylko nadzieję, że Brad nie rozmyśli się podczas drogi..
Boże! Zapomnieliśmy o Alex!
-Brad!-odwracam się szybko w jego stronę.
-O co chodzi?-marszczy brwi.
-Zapomnieliśmy o Alex.-moje ręce drżą i wiem, że nawaliłam! To moja wina, to moja przyjaciółka!
-Kurwa!-uderza o kierownicę, powodując, że ucieka z niej głośny dźwięk.
Zasłaniam oczy, modląc się, by nic się jej nie stało.
-Spokojnie, Olivia, zadzwonię do Justina, na pewno nic jej nie jest, okay?-kładzie swoją dłoń na moim udzie i spogląda na mnie.
-Okay.-wzdycham.
-Stary, zapomnieliśmy o Alex!
-Musimy po nią wrócić, czy sam ją podrzucisz?
-Kurwa! Co się tam dzieje?! Nadal do siebie strzelacie?!-słucham co mówi Brad i nie mogę uwierzyć! Co jeżeli Alex została postrzelona?!
-Dobra, wrócę po nią. Uważajcie na siebie. Cześć.
-Wracamy po nią, Olivia. Z nią jest wszystko w porządku, nie martw się.-uśmiechnął się pobłażliwie.
-Ja..dziękuję.-odparłam zmieszana.
-W porządku.-uśmiechnął się.
**
Otworzyłam zaspane oczy. Widocznie zasnęłam, a ktoś przeniósł mnie na tylne siedzenia.
-Patrz kogo tutaj dla Ciebie mamy.-uśmiechnął się Brad w lusterku.
Z przedniego siedzenia wychyliła się Alex, a ja uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam na nią, całując w policzek.
-Wszystko z Tobą w porządku?
-Tak, jestem cała.-uśmiechnęła się.-Gdy wyjechaliście, ja jeszcze spałam, także wcale nie musieliście się o mnie martwić.-śmieje się, a ja słysząc to, wtóruję jej.
-Prześpijcie się, jeżeli chcecie.-Brad spogląda na mnie w lustrze.-Przed nami jeszcze długa droga.-uśmiecha się szeroko.
-Dobry pomysł.-odwzajemniam uśmiech i powracam do snu.
**
-Dziewczyny, obudźcie się.-otwieram oczy.
-Hej.-uśmiecha się Brad.
-Cześć.-odwzajemniam to.
-Alex.-szturcham jej ramię.
-Co?-podnosi głowę.
-Wstawaj.-śmieję się.-Jesteśmy na miejscu.
-Och..-przeciera twarz dłońmi.
Wychodzę z auta i zauważam, że na dworze panuje kompletna ciemność. Ale co najważniejsze dom obok, którego się znajdujemy wcale nie przypomina mi domu Harry'ego. W ogóle nie przypomina domu.
-Brad?-zwracam się do niego.
-Dzwoniłem do Harry'ego i powiedział, że nie jest w domu, tylko w klubie.
-Och..-szepcę.-Ale..wy się znacie?-mówię zdziwiona.
-Tak, znamy się.
Nie odpowiadam, tylko udaję się w stronę klubu.
-Olivia, Harry nie wie, że przyjechałaś.-zatrzymuje mnie.
-Nie powiedziałeś mu?
-Nie.-uśmiecha się szeroko, a ja mu wtóruję.
Odwracam się w stronę klubu i znowu podążam w tamtym kierunku.
Staję przed drzwiami i niepewnie naciskam klamkę, pchając ciężkie, czarne drzwi i starając się użyć do tego jak najwięcej siły.
Słyszę, jak za mną idzie Brad, ale siada na krześle obserwując mnie. Dobrze, że tutaj jest.
Przepycham się łokciami pomiędzy wszystkimi tańczącymi ludźmi. Muzyka jest bardzo głośna i większość osób jest już pijana, ale staram się nie zwracać na to uwagi.
-Cześć, piękna.-podchodzi do mnie napruty facet, a ja odpycham go od siebie, co przez alkohol w jego żyłach idzie mi bardzo gładko. To chyba nie będzie mój wieczór..
Na szczęście po mężczyznę przychodzi jego kumpel i zabiera go na kolejną, niemądrą kolejkę alkoholu.
-Harry!-próbuję przekrzyczeć muzykę.
-Ha..-przerywam, zauważając go przy barku.
Spogląda na mnie i patrzy się tak przez parę sekund, aż w końcu wstaje i podchodzi do mnie.
-Olivia?-pyta, zdziwiony.
Uśmiecham się i macham potakująco głową.
-Boże..-oplata moją talię swoimi silnymi ramionami i podnosi delikatnie, a ja wtulam się w jego szyję. Tak się cieszę!
-Skarbie..-wbija twarz w moje włosy.
Trwamy tak przez parę minut, aż w końcu Harry stawia mnie na podłodze, ale nadal oplata dłońmi moje biodra a ja ze splecionymi na jego szyi. On przyciska mnie do siebie i wpatruje się we mnie.
-Wszystko w porządku z Twoją nogą, Harry?-pytam, przypominając sobie.
-Tak, jest lepiej.
Chwyta mój policzek i przejeżdża delikatnie kciukiem po jaśniejszym już siniaku, a mnie przechodzą dreszcze pod wpływem jego dotyku.
-Boli?-pyta przejęty, a ja nie mogę uwierzyć w to, jaki teraz jest!
-Nie.-uśmiecham się lekko.
-Przepraszam Cię.-patrzy na mnie i mogę wyczytać ból, który maluje się na jego twarzy.
-Za co?-marszczę brwi.
-Przecież to moja wina.-widzę, jak zaciska szczękę.-Gdyby nie ja, w ogóle byś tam nie trafiła!
-Harry..-wpatruję się w jego oczy.-To nie jest Twoja wina, nie obwiniam Cię o to co się stało, dobrze? Nie mam Ci tego za złe, próbowałeś mnie ochronić i to się liczy.
Opiera swoje czoło o moje.-Nie chciałem, żeby tak się to skończyło, wierz mi.
-Wiem, Harry.-wzdycham cicho.
-Zrobił Ci jakąś krzywdę?-spogląda na mój policzek.
-Nie.-macham przecząco głową i próbuję delikatnie się uśmiechnąć.
-Olivia.-marszczy brwi i przekrzywia lekko głowę, wpatrując się we mnie.-Czy oni Cię oznaczyli?
-Nie.
Widzę ulgę na jego twarzy, lecz wiem, że nadal się o to obwinia.
Kiwa głową i znowu mnie do siebie tuli, tak jakby chciał, bym mu wybaczyła.
-Jak tutaj przyjechałaś?
-Brad.-odpowiadam krótko.
-No tak.-uśmiecha się.
-Gdzie on teraz jest?
Przekręcam głową na prawo i lewo, wzrokiem poszukując chłopaka.
-Tam!-kiwam głową.
Harry uśmiecha się do Brada, co ten odwzajemnia i podchodzimy do niego. Chłopacy podają sobie dłonie na powitanie.
-Jak tam?-Harry zwraca się do Brada.
-W porządku.
Siadam na sofie obok Harry'ego, a on oplata mnie ramieniem, uśmiecham się i wtulam w niego. Tak mi go brakowało!
-Pójdę po Alex.-oznajmiam i wstaję, a Harry klepie mnie w pupę. Spoglądam na niego, przekręcam oczami i uśmiecham się. Wychodzę z klubu i podchodzę do samochodu, otwieram drzwi i zauważam śpiącą Alex.
Serio?
-Alex, halo, pobudka.-szturcham jej ciało.
-Hmmm?-mamrocze coś i otwiera oczy.
-Chodź do klubu.
-Okay.-leniwie wychodzi z auta.
Gdy wchodzimy do środka i Alex zauważa Harry'ego, dostrzegam jak zaczyna się stresować i spinać.
-Alex, zaczekaj.-zatrzymuję ją, marszcząc brwi.-O co chodzi?
-Nie zdążyłam poznać jeszcze Harry'ego, a sama wiesz jakie są plotki na jego temat i szczerze mówiąc trochę się go obawiam.
-Spokojnie, już ja o Ciebie zadbam.-uśmiecham się do niej szeroko, a na ustach Alex pojawia się mały uśmieszek.
Podchodzimy do sofy i siadamy na niej. Ja obok Harry'ego, a Alex obok mnie. Widocznie za wszelką cenę uniknąć chce spotkania z Harrym.
Wtulam się w niego i odwracam głowę w stronę Alex, posyłając jej uśmiech, by się rozluźniła.
-Zaraz wracam, Olivia.-Harry zwraca się do mnie, wstając.
-Okay.-uśmiecham się do niego, a on to odwzajemnia i udaje się z Bradem w stronę barku.
**
Miałam nadzieję, że to się nie stanie, ale jednak. Podchodzę do Harry'ego, który siedzi przy barku z Bradem.
-Harry, jedziemy.-mówię, odkładając jego kieliszek z zawartością, którą chwilę temu chciał wypić.
-Ale kochanie..-mamrocze.
Kręcę głową, gdy widzę, jak bardzo upity jest.
-Harry, jedziemy! Jesteś kompletnie pijany!-mówię z wyrzutem.
-Brad? Mógłbyś zawieźć Alex do domu, proszę?-pytam go błagalnie.
-Jasne.-Brad uśmiecha się pobłażliwie.
-Dzięki.-oddaję uśmiech.
-Idziemy, Harry.-ciągnę go za rękę, ale on napiera w wyniku czego nawet nie drga.
-Kochanie, zostań ze mną.-podchodzi i oplata mnie swoimi ramionami, całując w miejscu, w którym szczęka spotyka się z szyją. Przechodzą mnie dreszcze, ale gdy czuję woń alkoholu, która przypomina mi, że Harry nie robi tego świadomie i zachowuje się naprawdę śmiesznie, gdy próbuje utrzymać się na własnych nogach, trzeźwieję i odpycham go od siebie, co przez alkohol w jego krwi idzie mi o wiele łatwiej, niż bym się tego spodziewała.
-Harry, nie.-mówię stanowczo.-Idziemy do domy, jesteś kompletnie pijany.
-Zostaniesz tam ze mną?-pyta, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.
-Nie wiem.
-Chcę żebyś została.-żąda, przyciskając mnie do swojego ciała.
-W porządku.-odpycham go od siebie i zauważam szeroki uśmiech na jego twarzy.
-Teraz mogę wracać.-uśmiech nie znika z jego twarzy.
Gdy widzę, jak nie potrafi utrzymać się na własnych nogach. kładę jego ramie na swoich, podpierając go.
-Gdzie jest Twój samochód?-pytam, rozglądając się.
-Tam.-wskazuje palcem, a ja marszczę brwi.
-A nie! Jednak zaparkowałem go tam.-wybucha śmiechem i omal nie upada na ziemię.
Wzdycham ciężko. Idę w tamtą stronę, a Harry stara się za bardzo nie przygnieść mnie swoim ciałem.
-Poprowadzę.-wyciąga kluczyki z kieszeni, a ja otwieram szerzej oczy.
-Oszalałeś? Ja to zrobię.-wyciągam do niego dłoń, by podał mi kluczyki, a na jego twarzy pojawia się grymas niezadowolenia, ale ostatecznie oddaje mi je i wsiada na miejsce pasażera.
Wsiadam do auta i odpalam je.
**
Parkuję samochód przed domem Harry'ego i wysiadam, pomagając to samo zrobić jemu.
Jeny, jest strasznie pijany.
-Masz klucze?-pytam, stojąc przed drzwiami.
-Tak.-wyciąga je.
Próbuje trafić kluczami w zamek, ale wybucha śmiechem, gdy mu się to nie udaje.
Przewracam oczami i biorę je od niego. Przekręcam je i wchodzimy do środka.
Wchodząc nakazuję mu, by usiadł i od razu biegnę do kuchni, by nalać mu wody. Podchodzę i podaję mu kubek.
Pędem wychodzę z kuchni, by nie wdawać się z nim w żadne bezsensowne rozmowy. Mam tylko nadzieję, że pod moją nieobecność przez przypadek się nie zabije.
Wchodzę pod prysznic i myję dokładnie swoje ciało, wychodzę, wycieram się oraz ubieram.
Schodzę zobaczyć co robi Harry, a on siedzi na krześle, podpierając głowę dłonią.
Przekrzywiam głowę i wpatruję się w niego-Pójdę spać.-mówię.
-Tobie też by się to przydało.-dokańczam.
-Zaraz do Ciebie przyjdę!-krzyczy, gdy znajduję się już na schodach, a ja zdążę usłyszeć jego śmiech, zanim zamykam drzwi.
Kładę się na łóżko i przykrywam.
Boże, jak mógł się tak upić?
Słyszę, jak Harry bierze prysznic, a po chwili słyszę również dźwięk wiadomości. Podchodzę do moich spodni i wyciągam komórkę, odczytując wiadomość.
Dziękuję Ci! Dzięki Tobie wróciłam do domu i teraz wiem, że jestem szczęśliwa! To dzięki Tobie, skarbie! :)
Alex :) xoxo
Uśmiecham się szeroko do ekranu i odpisuję.
Słyszę otwierane drzwi, a do pokoju wchodzi Harry i uśmiecha się do mnie szeroko, ale ja nie reaguję.
Podchodzi do mnie i mocno przytula.
-Jestem kompletnie pijany, prawda?-śmieje się, ale mnie to nie bawi.
-Tak, Harry. Jesteś.-odpowiadam.
Odstawia mnie na ziemie i przyciska swoje wargi do moich ust, a ja zdziwiona nie oddaję pocałunku.
Przyciska mnie do ściany, a ja jestem zaskoczona jego nagłością.
Zaczyna całować moją szyję, a do mnie po raz kolejny dociera zapach alkoholu i nie chcę żeby mnie całował lub dotykał pod jego wpływem.
-Harry..-kładę dłonie na jego klatce i odpycham go od siebie, ale on nawet nie drga.
-Przestań..-próbuję się od niego odsunąć, ale on wyczuwając to przyciska mnie jeszcze bliżej siebie.
-Tęskniłem za Tobą...-szepcze do mojego ucha i całuję miejsce, w którym szczęka spotyka się z szyją, a następnie przenosi pocałunki na samą szyję.
Podnoszę dłonie, by go odepchnąć, ale on chwyta je mocno.
-Nawet nie próbuj.
Boleśnie przyciska je do ściany
-Znowu się mnie boisz, skarbie?-uśmiecha się szeroko.
Teraz widzę jaki jest pod wpływem alkoholu i szczerze mówiąc więcej nie chcę go takiego spotkać.
Nie odpowiadam na jego wcześniejsze pytanie.
-Nie zrobię Ci krzywdy, Olivia.-oplata moją talię ramionami i przyciąga do siebie, a ja kładę głowę na jego piersi, próbując się rozluźnić.
-Wiesz co do Ciebie czuję.-gładzi mnie po plecach.
Właśnie nie wiem, Harry.
-Nie musisz się mnie bać, wiesz?
Jest pod wpływem alkoholu, jutro i tak nie będzie nic pamiętał.
**
Budząc się rano, spoglądam na lewo, by sprawdzić czy Harry jeszcze śpi. Nie ma go tu..
Widzę po chwili, jak wychodzi z łazienki w samych bokserkach. Zawstydzona odwracam wzrok, by patrzeć wszędzie, lecz nie na niego.
-Cześć, piękna.-uśmiecha się do mnie.
-Hej.-mówię niepewnie.
Jestem ciekawa, czy pamięta co się wczoraj stało. Wychodzę z łóżka i chcę pójść do toalety, lecz Harry staje przede mną, nie dając mi przejść.
-Co się dzieje?-pyta.
-Nic.-uśmiecham się blado.
-Olivia..-patrzy na mnie wyczekująco.
-Byłeś wczoraj pijany..-mówię i opuszczam wzrok.
-I?-żąda bym kontynuowała.
Otwieram usta, ale nic nie mówię. Nie chcę by to wiedział..
-Co stało Ci się w dłonie?-ujmuje je w swoje i ogląda.
Rzeczywiście.. mam sine nadgarstki.
-Ja...-czuję, jak moje serce szybciej bije.
-Olivia?-spogląda na mnie.
Nie odpowiadam.
Obawiam się, gdy zbliża się do mnie i przyciąga do siebie.
-Czy dotykałem Cię, a Ty tego nie chciałaś?-mówi prosto do moje ucha, a ja nie odpowiadam.
Zaciskam oczy i kładę dłonie na jego klatce, a po chwili oplatam nimi jego szyję i wtulam się w niego.
-Olivia..-przytula mnie mocno i gładzi po plecach.
-Czy zrobiłem to?-nie ustępuje, a ja już wiem, że muszę powiedzieć mu prawdę, bo i tak nie odpuści.
-Tak..-szepcę cicho, głowę wciskając w zagłębienie jego szyi i zagłuszając tym moje słowa.
Harry wzdycha.
-Boisz się mnie?-pyta, a ja zamieram. Jak mam odpowiedzieć mu na to pytanie?
Otwieram usta, ale nic nie mówię.
Wypuszcza mnie ze swoich objęć, a ja jestem zmuszona zrobić to samo.
-Czy obawiasz się mnie?-obserwuje mnie.-Czy boisz się, że Cię skrzywdzę?
-Ja..-nie wiem, co mam powiedzieć.
-Nie chcę, żeby tak było.-oplata mnie ramionami w talii i przyciąga do siebie.-Chcę żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie, Olivia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!! :) ♥
PLUS! zapraszam do poprzedniego (zwiastunu) Dodałam dwa ;) Oceńcie go, proszę :))) Harry'ego nie było przez 7 rozdziałów :O Co myślicie o tym rozdziale? :D Wiecie może jak można fajnie zdrobnić imię Olivii, lub jakoś ładnie, inaczej na nią mówić w rozdziałach? ;) Czy w ogóle tego nie robić? :)
KOCHAM! <3
środa, 31 grudnia 2014
poniedziałek, 29 grudnia 2014
NIESPODZIANKA! ♥
Czuję, jak ktoś mocno wtula się w moje plecy. Wzdrygam się,a moje ciało spina na ten gest.
-Spokojnie.-słyszę kojący głos Davida i od razu się uspokajam.
-Jak tu wszedłeś?-pytam cicho.
-Nie zamknęłaś drzwi, Olivia.-karci mnie za to.
-Przepraszam..
Nie wiem dlaczego to mówię. Po prostu strasznie go kocham i nie chcę, by się o mnie martwił!
-Po prostu następnym razem to zrób.-całuje mnie w czubek głowy.
-W porządku..
-Martwię się o Ciebie, kochanie. Jesteś tutaj sama, jak palec. Chciałbym mieć Cię na oku. Zależy mi na Tobie i bardzo dobrze wiesz w jakiej sytuacji się znajdujemy. Nie stawiaj swojego bezpieczeństwa na drugi plan. Nigdy.-czuję jego ciepły oddech na swoim karku i zastanawiam się, co mu odpowiedzieć.
-David.. ja nie wiem czy..
-Nie chcę tego słuchać.-przerywa mi stanowczo.- Naprawdę się o Ciebie boję, malutka.
Wiem, że ma ku temu powody, ale gdy ze mną zamieszka to kto wie, czy nie pogorszy sprawy?
Czuję, jak odwraca mnie w swoją stronę. Spoglądam w jego niebieskie tęczówki i zastanawiam się nad tym wszystkim. Nie chcę płakać. Nie teraz.
-Nie płacz, kochanie.-głaska mnie po policzku.
-Dlaczego nie dasz sobie pomóc?-patrzy na mnie.-Pozwól mi Cię chronić...-całuje mnie czule w czoło, sprawiając, że z niewiadomego powodu robi mi się smutno. Jedna łza spływa po moim policzku.
-Skarbie..-całuje mnie w niego.
Układa się na moim ciele i przyciska do siebie.
-Nie płacz. Nie lubię, gdy jesteś smutna.
Wtulam twarz w jego szyję.
-Co teraz?-pytam niepewnie, bardzo bojąc się jego odpowiedzi.
-Nie myśl o tym...-gładzi mnie opiekuńczo po plecach, próbując mnie uspokoić.-Nie stanie Ci się krzywda, tego możesz być pewna.
Jest teraz taki kochany! Wiem, że boi się o mnie, może to właśnie to skłoniło go do innego zachowania?
-Nadal się boisz?
-Czego?
-Mnie..-przerywa na chwilę.-..i tego wszystkiego co się dzieje.
Nie, już nie tak bardzo. Ale czasami, gdy widzę jak się złościsz, mam ochotę usiąść gdzieś w kącie i stać się niezauważalną..
-Nie..-odpowiadam krótko.
-Myślałaś na tą odpowiedzią. Przecież wiem, że się mnie obawiasz. Nie skrzywdzę Cię, skarbie. Moja przeszłość jest przeszłością, jestem inny.
-Nie obawiam się Ciebie, David.-odpowiadam, troszeczkę ukrywając prawdę. Nieraz naprawdę jestem przerażona jego zachowaniem, czyli tłumacząc zwięźle również samym nim.-Boję się po prostu o to, jak zareagujesz. Nie chcę, żeby stała Ci się krzywda.-mocniej wtulam się w jego szyję, przypominając sobie ostatnie wydarzenia. Jedna łza ulatnia się spod mojej powieki. Cholera! Nie chcę znowu tego przechodzić!-Za bardzo wybuchowo i agresywnie reagujesz na niektóre sprawy. Zresztą Andrew...
Czuję, jak napina swoje mięśnie i przerywa mi stanowczo, jakby za wszelką cenę nie chciał tego słyszeć..-Nie powinnaś w ogóle o tym myśleć. Sprawy pomiędzy mną a nim, to moje i jego problemy.-wyczuwam nutkę złości w jego głosie. Przed chwilą zapewniał mnie, że nie powinnam się go bać, ale widocznie jego obietnice są dość kruche..-Jeżeli pomiędzy mną a nim zawiśnie jakiś syf, to skutecznie Cię od niego odsunę.
Poluźniam mój uścisk na jego szyi, lecz ramiona Davida wciąż stanowczo oplatają moją talię, trzymając mnie ciasno przy sobie.
Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie, z kochanego, troskliwego chłopaka, znowu stał się aż tak oschły.. Tak, zdecydowanie mam powody by się go obawiać, dlatego nawet, gdy to on zamieszka ze mną pod jednym dachem, grając rolę mego ,,Anioła-Stróża'' to i tak będę skrępowana i niepewna..
Kocham go, naprawdę. Choć to niepojęte, bo wiele razy sprawia, że płaczę, to naprawdę go kocham. Mimo, że jest niebezpieczny, to naprawdę go kocham.
Stara się mnie chronić, wiem to. Ale jego serce nigdy nie kochało, on po prostu nie potrafi wyznać uczuć. ,,Jego serce nigdy nie kochało'', może to i złe określenie.. Jego serce nigdy nie czuło. Jest przesiąknięte dziwnym chłodem. Kocha mnie, zależy mu na mnie, mówił mi to wiele razy, ale te słowa jakby nic nie znaczyły? Były puste? Tak, dla mnie zdecydowanie tak było i jest. Po prostu nie potrafię, nie umiem się do tego przyzwyczaić, że nie jest ,,złotym chłopcem'', nie jest moim wymarzonym księciem, o złotej duszy. Może i to fakt. Ale ma w sobie coś takiego, że po prostu ciężko mi się od niego uwolnić. Broni mnie przed wszystkim i przed wszystkimi. Ale często zapomina mojej duszy. Broni mnie tylko od wewnątrz, ale rani w środku. Robi to za każdym razem, gdy jest zły. Nie myśli nad tym, co mówi. Po prostu to robi.
Gdy byłam na wsi u mojej babci, zawsze bardzo cieszyłam się z tego, że spotkam tam Blade'a [czyt. Blejda], Amstaffa mojej babki. Był kochany! Szarawy, a na oku malowała się duża biała łata. Był silnym psem. Zawsze, gdy przyjeżdżałam na zimę, woził mnie na sankach, tuliłam go, gdy było mi smutno i płakałam, co przydarzało się dość często w moim młodym życiu. Cóż.. byłam typem samotnika, nigdy nie lubiłam spędzać czasu z moimi rówieśnikami, ze względu na ich charakter. Była jedna dziewczyna Laura, to u niej lubiłam przebywać. Surfowałyśmy po sieci i pisałyśmy z obcymi ludźmi śmiejąc się, jak opętane. Tylko ona, nikt inny.
Hm, inne dziewczyny były chamskie, niemiłe i wredne. Ciągłe spory przyprawiały mnie o zawroty głowy i odruchy wymiotne. Nie będę ukrywać, nie lubiłam się kłócić, ale za to miałam dość niewyparzony język. Znaczy.. odezwałam się wtedy, gdy sytuacja tego ode mnie wymagała, i wtedy potrafiłam dopiec, oj uwierzcie! A jeżeli chodzi o Blade'a, to może on nadał by się na mojego obrońcę?
Lecz powracając na ziemię.. nigdy jeszcze nie odezwałam się źle w stosunku do Davida. Znaczy się, kłóciliśmy się i wtedy mówiłam mu o dwa słowa za dużo.. ale nadal pozostawał ten strach? obawa? O to, że przez dodanie moich pięciu groszy będzie czekało mnie za to coś złego. Zawsze, ale to zawsze się obawiałam.
-Powracają do tematu Andrew..-odzywa się nagle zachrypnięty głos Davida, tuż przy moim uchu, wybudzając mnie z moich melancholijnych rozmyśleń i jednocześnie nieco przerażając.
-Rozmawiałem z Joshem na temat ,,planu B''..-moje uszy wydaję się być zaciekawione wypowiedzią Davida, zaś oczy znużone. Zamykają się i otwierają, powodując, że zaczynają mnie szczypać. Po tym co David do mnie powiedział, odepchnął mnie od siebie na znaczną odległość, bym nie miała nawet ochoty go słuchać. Lecz.. czy chcę, czy nie, muszę to zrobić.- Powiedział, że na wszelki wypadek zabierze Cię do siebie.. w góry.
Moje oczy otwierają się, dając do zrozumienia, że jestem strasznie zaskoczona propozycją jego przyjaciela, lecz David wydaje się być na nią uległy.
-W góry?-odchylam głowę, patrząc mu w oczy.
-Dokładnie.-na jego usta wkrada się zadziorny uśmieszek, i naprawdę nie rozumiem, co go tak rozbawiło do jasnej cholery!
Odwracam głowę, nie będąc chętna na niego patrzeć. Wstałabym z ogromną chęcią, ale David nadal napiera na mnie ciałem i widocznie nie zamierza przestać..
-Nigdzie nie pojadę.-wreszcie udaje mi się wyszeptać. Odwracam twarz w jego stronę. Moje usta zaciskają się w dzióbek ze złości, a brwi lekko opadają, co sprawia, że zapewne wyglądam, jak małe, naburmuszone dziecko.
-Owszem, pojedziesz.-odpowiada poważnie.
-Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać, okej?!-podnoszę nieco głos, ale widząc złą minę Davida, zamykam oczy i wzdycham, nabierając powietrza, by się uspokoić.-Ja po prostu nie chcę stąd wyjeżdżać..-mówię już spokojnie.
-Zrozum mnie wreszcie, skarbie..-układa swoją dłoń na moim policzku.- To właśnie tam będziesz bezpieczna.. Zresztą nie wiadomo, czy będziesz musiała wyjeżdżać..-całuje mnie w czoło, a ja znów nie pojmuję jego zachowania.
-Chcę iść spać, David..-mówię nieśmiało, zakańczając temat, ze wszystkich swoich sił.
-W porządku, kochanie.
Kładzie się obok mnie, a ja odwracam się w jego stronę i wtulam w jego bok.
Tak czuję się bezpieczniej.
-Dobranoc.-szepcze i gładzi mnie po włosach.
-Dobranoc...-odpowiadam równie cicho.
Po przeżyciu tego całego męczącego dnia muszę jeszcze zastanowić się nad tym, co chce zrobić David.. A mianowicie ze mną zamieszkać.
Gdy się budzę, wychodzę z łóżka, ponieważ przebudza mnie natarczywe pukanie w drzwi. Jest 7:30! Otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się Cassie. Kochana!
-Cassie!-raduję się na jej widok.
Cassie to niska dziewczyna, która sięga mi do ramion, dlatego zawsze czuję się dziwnie, gdy ją do siebie tulę. Ma czarne włosy do ramion i brązowe oczy. Przyjaźnimy się już bardzo długo, a sama sądzę, że jest idealną przyjaciółką!
-Witaam!-uśmiecha się do mnie i wpada mi w ramiona.
-Co się stało, że przyszłaś do mnie tak wcześnie?-zapraszam ją do domu.
-Po prostu chciałam Cię odwiedzić i sprawdzić, jak sobie radzisz.
Uśmiecham się do niej.-Jest w porządku, Cassie. Przyszedł do mnie David..-mówię cicho.
-David?-dziwi się.-Wow. Wreszcie się Tobą zainteresował?
-Cassie!-patrzę na nią spod ukosa.-On po prostu..
-Troszczy się o Ciebie?-przerywa mi i patrzy na mnie wyczekująco.
-Tak..-odpowiadam po chwili.
-To dobrze. Naprawdę nie chcę się z Tobą kłócić i wtrącać w Twój związek, ale jesteś moją przyjaciółką i martwię się. Wiesz co dzieje się pomiędzy nami i wiesz jaki jest David. Musisz być bezpieczna i mieć oczy dookoła głowy, Olivia, pamiętaj o tym.-uśmiecha się ponuro.
-Wiem, Cassie.-tylko tyle zdołam powiedzieć i zapraszam ją do salonu.
-Chcesz może herbaty?-pytam.
-Z chęcią.-uśmiecha się szeroko, co odwzajemniam.
-Trzymaj.-mówię po chwili, podając jej kubek.
-Dzięki, na dworze jest naprawdę zimno!-marudzi.
-Całe szczęście nie zdążyłam się jeszcze o tym przekonać.-wytykam do niej język i śmieję się.
-Olivia..-zaczyna niepewnie.
-O co chodzi?-pytam i uśmiecham się do niej.
-Naprawdę jesteś szczęśliwa z Davidem?-pyta, a mój humor od razu gorzknieje.
Opuszczam głowę na dół i zastanawiam się na tym pytaniem.
-On..-mruczę.-Wiesz jaki jest.-spoglądam na nią.-Nieraz naprawdę się go obawiam, ale troszczy się o mnie i zależy mu na mnie.
Te słowa brzmią tak sztucznie, że zaraz chyba wybuchnę śmiechem.
-Tak, wiem jaki jest. Dlatego się o Ciebie boję, Olivia. Uważaj na siebie, okej? -odstawia kubek na stół i cmoka mnie w policzek.
-Naprawdę..-stoi przy drzwiach.-Bądź czujna.-uśmiecha się pocieszająco i znika w drzwiach.
Cóż.. Przyszła po to, by mi to powiedzieć? Kocham ją, ale jeżeli rzeczywiście tylko to miała mi do powiedzenia to nie czuję się z tym dobrze, ponieważ sama zdaję sobie sprawę z tego, że muszę uważać. A to w jakiej sytuacji się znajduję, tylko upewnia mnie w tym, że potrzebuję normalnych znajomości. Nawet tych szalonych. Ja po prostu muszę żyć normalnie. Nie zamartwiając się codziennie nad sobą. Zapomnieć o tym wszystkim. Ale wszyscy widocznie nie dają mi tego zrobić.
Muszę iść się przejść, przewietrzyć, pomyśleć.
Idę do pokoju, w którym nadal śpi David. Wybieram sobie ciuchy i zamykam szafę.
-Dzień Dobry.-słyszę Davida. Spoglądam w jego stronę, a on uśmiecha się do mnie zadziornie. Wywracam oczami, ale na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech.
-Gdzieś się wybierasz?-pyta.
-Idę się przejść.
-Pójdę z Tobą.
-David..-chciałam pójść na spacer, by się odświeżyć i pomyśleć w samotności, ale widocznie nie jest mi dane..
-Żadnego marudzenia.-uśmiecha się i ma dziwnie dobry humor!-Po prostu chcę Cię mieć na oku, skarbie.-całuje mnie w czoło i wychodzi z pokoju.
Czy oni kiedyś przestaną traktować mnie jak małe dziecko?
Przebieram się i wychodzimy z domu, uprzednio go klucząc.
David chwyta moją dłoń i splata nasze palce, rozglądając się dziwnie po okolicy.
-Coś nie tak?-pytam niepewnie.
-Wszystko w porządku.-uśmiecha się do mnie, a ja to odwzajemniam.
Spacerujemy, obserwuję okolicę, ponieważ jest śliczna! Zima nadchodzi co jest świetnie widać! Na drzewach i trawie znajduje się szron, a liście drzew są naprawdę białe!
-Halo?-David odbiera telefon.
-Tak, w porządku.-odpowiada.
-Nie, nie ma nas w domu. Cześć.-rozłącza się.
-Kto to był?-pytam zaciekawiona.
-Cassie..
-Cassie?-złączam brwi.
Sięgam po swój telefon i dzwonię do niej.
-Hej, Cassie.-zaczynam.
-Olivia!-raduje się.-Dobrze, że dzwonisz. Właśnie rozmawiałam z Davidem..
-Wiem, właśnie dlatego dzwonię.-milknę.-Coś nie tak?
-Wszystko w porządku! Po prostu myślałam, że jesteś w domu. Chciałam z Tobą porozmawiać na temat naszej porannej rozmowy. Przepraszam, Olivia. Nie powinnam była wtrącać się w Twoje sprawy. Potrzebujesz odetchnąć od tego wszystkiego, zasługujesz na to, a ja niepotrzebnie mieszam Ci w głowie. Trzymasz się?
-Cassie.-śmieję się cicho, bo jej głos jest naprawdę przejęty, a przecież nikogo nie zabiła!-Wszystko okay, martwisz się, wiem. Nie musisz przepraszać, ale racja, mam już dosyć rozmów na ten temat.-uśmiecham się, chociaż bardzo dobrze wiem, że tego nie widzi.
-Przysięgam, że już nigdy więcej nie odezwę się na ten temat!-chichocze.-Możesz być pewna! Spotkamy się dzisiaj?
-Nie wiem, Cassie.
-Ach, David..-wzdycha.
-Przepraszam, okay? Na pewno zadzwonię, gdy się zastanowię. W porządku?-pytam, bo zdaję sobie sprawę z tego, że dawno nie spędzałyśmy czasu razem. No, oprócz tego poranka. Ale to się nie liczy.
-Jasne! Ale pomyśl nad tym, bo nie widziałyśmy się dłuugo!
-W porządku, Cassie.-śmieję się.
-Kończymy?-pyta.-Muszę jeszcze wyjść z Jassie.-mówi.
-Okaay.-mówię.-Moment. Mogłabyś przyjść z Jassie, gdy już napiszę?
-Pewnie!
-Fajnie.-uśmiecham się.-Trzymaj się!
-Pa! Kocham!
-Ja też.-śmieję się.-Czeeść!
Chowam telefon do kieszeni.
-Wszystko w porządku?-pyta David.
-Jasne.-uśmiecham się.
-Pamiętasz co Ci wczoraj mówiłem?
-Co takiego?-złączam brwi.
-Chciałbym zostać z Tobą w domu, żeby móc Cię pilnować.
-David.. Ja nie jestem małym dzie..-przerywa mi.
-Cholera, Olivia!-złości się i widzę, jak zaciska szczękę.-Nie chodzi o to, bardzo dobrze to wiesz! Powinnaś być bezpieczna, a będąc sama w domu tak nie jest!-jest wściekły.
-Chodzi mi o to, że każdy rozmawia ze mną tylko na ten temat. Mam tego dosyć, wiesz?-spoglądam na niego.-Naprawdę potrzebuję jakoś odreagować.
-Każdy się o Ciebie martwi, skarbie.-podchodzi do mnie i mnie przytula-Nie odtrącaj nas, w porządku? To jest naprawdę dla Twojego dobra.
-Nie zamierzam Was odtrącać, David...-mocno się w niego wtulam.
-Więc o co chodzi?
-Mówiłam już. Po prostu za dużo rozmów ciągnie się tylko na ten temat. Ciągłe:Jak się czujesz?, Wszystko z Tobą w porządku? Jesteś bezpieczna? Nawet, gdy spotykam się z Cassie...-wzdycham.
David gładzi mnie po plecach, nic nie mówiąc.
-Wracamy?-pytam.
-Jasne.-odpowiada David.
**
Wszystko w porządku, Olivia?
Cassie xx
Hm, no tak, zapomniałam do niej napisać!
Przepraszam, że nie napisałam. Zapomniałam, wybacz. Porozmawiam z Davidem, ponieważ chce tutaj zostać na dłużej. Później Ci to wytłumaczę, obiecuję.
Olivia xoxo
W takim razie nie chcę być nachalna.. Możemy spotkać się kiedy indziej, wiesz że nie mam nic przeciwko. Tak jak nie znoszę Davida, cieszę się, że z Tobą zostanie, nie będziesz sama, to jest najważniejsze. Trzymaj się ciepło, ściskam!
Cassie, Twoja najlepsiejsza przyjaciółka xx
Uśmiecham się do ekranu telefonu.
Chciałaś spotkać się w jakiejś ważnej sprawie? Jeżeli tak, załatwię to i możesz przyjść do mnie o 13:00 :)
Olivia, Twoja jeszcze bardziej najlepsiejsza przyjaciółka xo
Tak, to jest dość ważne, myślę, że powinnaś to wiedzieć. Przyjdę, trzymaj się!
Cassie xoo
Skoro tak..
-David?
Wchodzę na górę, do mojego pokoju. David leży na moim łóżku i spogląda na mnie.
-O co chodzi?
-Przychodzi do mnie Cassie. Nie masz nic przeciwko?
-Skarbie..-marszczy brwi i wstaje rozbawiony.
Podchodzi do mnie i staje naprzeciwko.
-Nie musisz się mnie pytać o coś takiego.-uśmiecha się uroczo.-Co prawda nie przepadamy za sobą, ale jeżeli chcesz się z nią spotkać to oczywiście, że nie mam nic przeciwko, kochanie.-uśmiecham się do niego, całuję w policzek i informuję, że idę się przejść.
Wychodzę z domu i idę w stronę parku. Ukryłam przed Davidem to, że przed chwilą strasznie źle się poczułam, ponieważ od razu zrobiłby z igły widły, a tego nie chcę. Siadam na ławce i zamykam oczy, by pooddychać.
-Cześć..-ktoś mówi nieśmiało.
Uchylam powieki i podnoszę głowę, by dostrzec twarz tej osoby.. Ann.
-Hej..-odpowiadam zmieszana.
-Wiesz..-zaczyna niepewnie i siada obok mnie.-Pomimo, że nieraz potrafimy się nieźle posprzeczać, to naprawdę nie zasłużyłaś na to co się stało. Bardzo Ci współczuję i mam nadzieję, że po tym strasznym wydarzeniu dojdziesz do siebie.-uchylam usta, by zadać jej pytanie, które korci mnie od samego początku, gdy Ann powiedziała ,,nie zasłużyłaś na to co się stało''. Lecz ona szybko cmoka mnie w policzek i znika z mojego pola widzenia. Naprawdę nie wiem o co mogło jej chodzić, przecież wszystko jest w porządku. Cóż.. napiszę do Cassie by przyszła już teraz. Muszę z kimś pogadać, a nie chcę robić tego z Davidem. Sama nie wiem dlaczego, ale po prostu czuję, że Cassie to ta odpowiednia osoba.
Cassie, mam prośbę.. Mogłabyś przyjść już teraz? Proszę..
Olivia xx
Jasne, skarbie! O co chodzi? Coś się stało?
Cassie xo
Błagam, po prostu przyjdź..
Olivia x
W porządku!
Cass
Wychodzę z parku i kieruję się w stronę domu. Wchodzę i zajmuję miejsce na kanapie.
Po dobrych pięciu minutach słyszę pukanie do drzwi.
-Cześć, Cassie.-uśmiecham się blado.
-Olivia!-przytula mnie mocno.-Co się dzieje?
-Sama nie wiem..-kręcę głową.
-W porządku..-idzie ze mną do salonu.
-Więc co ważnego chciałaś mi przekazać?-pytam.
-Olivia..zanim cokolwiek powiem, nie płacz, nie denerwuj się ani nic z tych rzeczy.. błagam..obiecaj mi to, dobrze?
-Cassie..nie mogę Ci tego obiecać, ponieważ nie mam pojęcia co zaraz chcesz mi powiedzieć. Sama nie wiem jak zareaguję..
Cassie opuszcza wzrok i skanuje podłogę, by po chwili go podnieść i znowu spojrzeć na mnie.-Dostałam telefon, który na setkę miał być do Ciebie.-stopuje, nie będąc pewną, co powiedzieć.-Olivia..-spogląda na mnie, a ja boję się tego, co od niej usłyszę..-ktoś zadzwonił i powiedział, że Twoi rodzice mieli wypadek.
Moje serce na chwilę przestaje bić, a moje oczy się szklą. Nie mam pojęcia co powiedzieć i co zrobić w takiej sytuacji. Zaciskam usta i opuszczam głowę.
-Czy..przeżyli?-ocieram rękawem łzy.
-Nie wiem, nie chcieli powiedzieć mi więcej, gdy dowiedzieli się, że jestem Twoją przyjaciółką, a nie kimś z rodziny.
-Olivia..-spoglądam na nią.-musisz do nich oddzwonić i dowiedzieć się o co chodzi, okay?-chwytam jej telefon i podążam do kuchni.
-Halo?-w słuchawce rozbrzmiewa głos jakiejś kobiety.
-Dzień Dobry. Z tej strony Olivia Moss.-próbuję opanować drżenie mojego głosu.
-Czy mogłaby mi Pani udzielić informacji na temat wypadku moich rodziców?
-Czy na pewno jest Pani ich córką? Wolelibyśmy, by przyjechała Pani do szpitala.
-Tak, jestem ich córką.
-Proszę zaczekać.
Czy naprawdę nie mogą po prostu udzielić mi tych wiadomości?!
-Przykro mi, ale to będzie niemożliwe. Musi Pani przyjechać do szpitala.
Wzdycham ciężko.
-Dobrze. Niech będzie.
-Naprawdę mi przykro, ale to są prywatne wiadomości, a nie mamy pewności, czy jest Pani ich córką.
-Dobrze, rozumiem. Zjawię się dzisiaj w szpitalu. Przepraszam, ale czy mogłaby mi Pani podać miejsce?
-Tak, oczywiście..
**
-Jak tam?-pyta mnie Cassie.
-Nie chcieli wyjawić informacji.. Martwię się, Cassie.-patrzę na nią, a po chwili siadam obok na kanapie.-Mam przyjechać do szpitala, tam się wszystkiego dowiem.
-Boże! Dlaczego Ci po prostu nie powiedzieli?!
-Nie wiem, naprawdę.. Twierdzą, że są to prywatne wiadomości, więc..
Cassie wzdycha i pociera pocieszająco moje ramię.
-Musisz porozmawiać z Davidem, Olivia.-mówi, a ja patrzę się tępo w ścianę.
-O czym tak w ogóle chciałaś ze mną porozmawiać?
Wzdycham.
-Spotkałam w parku Ann, powiedziała, że bardzo mi współczuje i nie zasłużyłam na to, co się stało.. Skąd ona w ogóle o tym wiedziała, Cassie?
-Nie mam pojęcia. Dlaczego nie zapytałaś?
-Zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
-Zostawię Cię teraz samą. Zapomniałam przyjść z Jassie, wybacz. Przyjdę później, dzisiaj, lub jutro.
-Ah i..-staje w drzwiach.-Porozmawiaj z Davidem.-cmoka w moją stronę i uśmiecha się blado, co próbuję odwzajemnić.
Gdy Cass wyszła, postanowiłam pogadać o tym z Davidem. Czy chcę, czy nie chcę i tak się o tym dowie, ponieważ będzie musiał zawieźć mnie do szpitala.
-David..-szepcę, wchodząc do pokoju. Gdy zauważam go śpiącego uśmiecham się nijako i kładę na łóżku, wtulając w jego plecy.
Jak mam w ogóle zacząć ten temat?
Chłopak odwraca się w moją stronę, odgarnia moje włosy, które spadają na twarz i całuje mnie w czoło.
-Słyszałem o czym rozmawialiście.-kładzie swoją dłoń na tyle mojej głowy.
-Nie jestem dumny z tego co kiedyś zrobiłem, ale musisz to wiedzieć..
Podnoszę głowę i spoglądam na niego, domagając się by mi to wytłumaczył.
Odwracam głowę, słysząc dźwięk telefonu.
Wzdycham ciężko i podnoszę się z łóżka. Podchodzę do komody i podnoszę komórkę.
-Wszystko im wytłumaczyłam i powiedzą Ci, co dzieje się z Twoimi rodzicami.-słyszę głos Cassie w słuchawce.
-Dziękuję Ci!
-Drobiazg. Oddzwoń do nich, ok? Trzymaj się, w porządku?
-Dziękuję, pa!
-Pa.
Dzwonię pod wcześniejszy numer szpitala i odbiera bodajże ta sama kobieta co wtedy.
-Słucham?
-Dzień Dobry..
-Ach, to Pani!-mówi, przerywając mi. Jakim cudem poznała mnie po głosie?!-Bardzo przepraszam, że nie udzieliłam Pani wtedy informacji na temat wypadku Pani rodziców, po prostu no.. chyba Pani rozumie, prawda?
-Tak, oczywiście..-wzdycham.
-Dobrze więc, Olivia Moss, tak?
-Tak.
-Pani rodzice żyją, tylko..-zamieram.-Przepraszam, pomyłka. Pani mama jest w bardzo dobrym stanie, natomiast tata.
Boże..
-Pani tata umarł. Przykro mi.-mówi, a ja czuję, jak łzy spływają mi po policzkach.
-Dobrze..-mówię, ścierając łzy.-..Dziękuję, do widzenia.
-Naprawdę mi przykro!.. Do widzenia.
Rozłączam się i odkładam komórkę na miejsce. Zakrywam twarz dłońmi i nie mogę w to uwierzyć!
-Wszystko w porządku, skarbie?
-Moi rodzice mieli wypadek. Tata zginął.-mówię i czuję, jak głos mi się łamie.
Podchodzi i przyciska mnie do swojego ciała, a ja mocno się w niego wtulam, szlochając cicho.
-Chcesz jechać do szpitala?
-Nie, nie dzisiaj.-odpowiadam, ponieważ naprawdę nie mam ochoty widzieć na dodatek mojej mamy, leżącej w szpitalu.
David gładzi mnie po plecach, nic nie mówiąc.
**
Kąpię się i kładę obok Davida. Bardzo dziwnie się zachowuje i nie wiem, co mam o tym myśleć..
Oplata mnie ramionami i przyciąga do siebie.-David..-wyswobadzam się i siadam po turecku.-O co chodzi?
-Nie rozumiem..-marszczy brwi, ale ja doskonale wiem, że on coś ukrywa.
-Nie udawaj. Przecież widzę, że coś się dzieje.-patrzę na niego wyczekująco.
-Musisz coś wiedzieć.-siada.-Tak naprawdę nic nie wiesz, nie wiesz nic o swoim dzieciństwie, ani o czymkolwiek.
Marszczę brwi, zdziwiona jego słowami.
-Bardzo mi przykro, bo wiem, że to co zaraz powiem Cię zrani.
Nie odzywam się, bo tak naprawdę nie wiem, co powiedzieć.
-Twój tata, nie był Twoim biologicznym ojcem. To wszystko było ustawione, zapewne Twoja mama chciała Ci to powiedzieć, ale nie wiedziała, kiedy to zrobić.
-Jak to?-pytam, marszcząc brwi.
-Wiem, to niepojęte, ale tak jest, Olivia.
Kręcę głową a z moich oczu płyną łzy i mam nadzieję, że on sobie żartuje, chociaż wiem, że tak nie jest, bo takie żarty są nie na miejscu.
-Przepraszam, ale muszę to sobie przemyśleć.-chcę wstać z łóżka, ale David mnie zatrzymuje, chwytając za moją dłoń.
-Tylko proszę, nie złość się, ani nie płacz, w porządku?
-Okay..-szepcę cicho.
David całuje mnie w czoło, a ja wzdycham cicho i podnoszę się z łóżka.
**
Usiadłam na zimnych kafelkach w łazience, zamykając za sobą drzwi i mając nadzieję, że to mnie od czegoś uchroni, może od całego świata?
Teraz siedzę i rozmyślam nad tym wszystkim. Boże! Straciłam tatę! Co z mamą, co ze mną?!
Wybucham głośnym płaczem i wstaję, zrzucając wszystkie akcesoria z szafki, nie zwracając uwagi na to czy są one szklane, czy też nie. Zaczynam teraz go obwiniać.. dlaczego się poddał?! Dlaczego nas zostawił?! Boże, przecież my sobie nie poradzimy!
Siadam z powrotem na kafelki i nadal płaczę.
-Olivia!-David puka w drzwi.
-Kochanie, otwórz!-słyszę w jego głosie okropny ból.
Przyciągam kolana do brody i szlocham cicho. Chcę być po prostu sama!
-Olivia, skarbie, błagam, otwórz drzwi.-mówi spokojnie, ale ja się nie ruszam.
Słyszę głośny trzask, a po chwili chłopak wchodzi do łazienki i widzę kątem oka, że jest zdziwiony tym widokiem.
-Skarbie..-klęka przy mnie i przyciska do siebie.
A ja ciągle płaczę i po prostu nie potrafię się uspokoić. Dlaczego to tak boli?
-Proszę, przestań płakać.-mówi łamiącym się głosem i ujmuje moją twarz w swoje dłonie, a ja milknę i wpatruję się w niego.
-Proszę cię, powiedz, że to w porządku.-gładzi mnie delikatnie kciukiem po policzku-Że nie mówiąc Ci o tym, chciałem Cię chronić.-zaciskam usta, ponieważ nie mogę znieść bólu w jego głosie.-Chciałem Cię chronić.-stwierdza i przyciska swoje czoło do mojego, na co wzdycham przeciągle. Tak bardzo nie chcę, by był teraz blisko mnie. Przez to robię się jeszcze bardziej smutna.-Tak kurewsko chciałem, żebyś nigdy nie dowiedziała się o tym co stało się , gdy byłaś mała..
Gdy byłam mała? Czyli jednak ciągle nie mówi mi prawdy.. nie mówi mi wszystkiego.
-David..-chwytam jego dłoń, spoczywającą na moim policzku i lekko ją ściskam-Co stało się, gdy byłam mała?
Wzdycha i spogląda na mnie, nie odzywając się.
-Proszę.-kładę dłoń na jego policzku.-Muszę to wiedzieć. To było moje dzieciństwo, a ja kompletnie nic z niego nie pamiętam, David.
Ściąga moją dłoń ze swojego policzka i przyciska usta do moich kostek.
-Tak bardzo żałuję tego, co zrobiłem, gdy byłem młodszy. Gdyby nie ja, prawdopodobnie to wszystko potoczyłoby się inaczej. Przepraszam, kochanie.
Marszczę brwi.-Nie możesz obwiniać się o coś takiego..-chłopak przygląda się moim mokrym śladom na policzkach i ściera kciukiem jeden z nich.
-Mój ojciec był policjantem. Miałem wtedy bodajże 10 lat i gdy bawiłem się w jego biurze odnalazłem jakieś papiery. Sprawa dotyczyła rozwodu Twoich rodziców. Poszło o to, że Twoja mama zdradziła Twojego ojca, co nie było prawdą, lecz on jej nie wierzył i po wielu sporach doszli do wniosku, że lepiej załatwić tę sprawę w sądzie. A raczej takiego zdania był tylko on.-przerywa.-Gdy mój ojciec wszedł do domu i usłyszałem zamykane drzwi, po prostu się przestraszyłem. Chciałem szybko odłożyć ją na swoje miejsce, ale ona wtedy się podarła i po prostu spanikowałem. Wiem, że to głupie, ale byłem mały i nie wiedziałem co zrobić. Schowałem kartkę do mojej kieszeni, a pewnego dnia, gdy ta sprawa w sądzie miała się wyjaśnić, tata nie miał wystarczająco dużo dowodów, ani tych właśnie papierów. No i po błaganiach i przekonaniach Twojej mamy, Twój ojciec i tak się z nią rozwiódł, i ona znalazła sobie innego, tego faceta, który umarł w szpitalu. To nie był Twój ojciec..
Wpatruję się w niego, próbując to sobie jakoś racjonalnie poukładać.
-Przepraszam..-mówi i gładzi mój policzek.
Oplatam ramionami jego szyję i wtulam się w niego.-To nie Twoja wina. Skąd w ogóle miałeś wiedzieć, że właśnie tak to się skończy?
-Naprawdę jest mi przykro i gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas..
-Boże, David.-odsuwam się od niego i kładę swoją dłoń na jego policzku.-Nie mam Ci tego za złe, dobrze? Przestań przepraszać.-mówię, próbując się uśmiechnąć.
Ujmuje moją twarz w swoje dłonie.-Jesteś cudowna..-całuje moje czoło i sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tak wiem, że nikt z Was tego dzisiaj nie skomentuje, ale postanowiłam dodać zwiastun już dzisiaj, żebym rano mogła dodać rozdział The Scream, bo no cóż.. dzisiaj nie zmieściłam się w czasie, niestety. :) BŁAGAM, OCEŃCIE TEN (ROZDZIAŁ) ZWIASTUN! CO O NIM SĄDZICIE? :))
Lubicie takie uczuciowe rozdziały? :) Mam nadzieję, że tak, bo mi się bardzo, bardzo fajnie go pisało! :D ;) ♥ No więc oceńcie i na dole link do mojego ASKA i jeżeli chcecie, zaglądajcie, pytajcie. Będę mogła nawet dodawać tam spojlery :)) Buźkam! ♥♥♥
PAMIĘTAJCIE O ZOSTAWIENIU OPINII :) MIŁEJ NOCY! ☺
http://ask.fm/ThescreamFF
NIESPODZIANKA!
Gdy weszłam na scenę i zobaczyłam.. Brada, moje dłonie zaczęły pocić się i drżeć. Próbowałam to opanować, ale w jednej chwili stwierdziłam również, że może zrezygnuję?
-Czy mogłabyś się nam przedstawić?-odzywa się Pani An, z miłym uśmiechem i wyrazem twarzy.
Okay, Olivia, zlej go, po prostu to zrób!
-Tak.-uśmiecham się.-Mam na imię Olivia Moss.
-Dobrze, w takim razie.. czekamy.-uśmiechnęła się i wskazała dłonią na fortepian.
-Okay..-szepczę.
Podchodzę do niego, próbując się nie obalić i siadam, zaczynając grać.
When your legs don't work like they used to before
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love?
Will your eyes still smile from your cheeks?
And, darling, I will
be loving you 'til we're 70
baby my heart could
still fall as hard at 23
And I'm thinking 'bout how
people fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand
Me I fall in love with you every single day
And I just wanna tell you I am
So honey now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are
When my hair's all but gone and my memory fades
And the crowds don't remember my name
When my hands don't play the strings the same way(mmm..)
I know you will still love me the same
'Cause honey your soul
could never grow old,
it's evergreen
And baby your smile's forever in my mind and memory
I'm thinking 'bout how
people fall in love in mysterious ways
Maybe it's all part of a plan
I'll just keep on making the same mistakes
Hoping that you'll understand
But baby now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are
Baby now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars(Oh, darling)
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are
Baby, we found love right where we are
And we found love right where we are...
Ed Sheeran-Thinking Out Loud
Kończąc wzrok przenoszę na Panią Anę. Patrzy się na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja naprawdę nie wiem o co jej chodzi..
Było aż tak źle?
Ostatecznie wstaję równie zdziwiona, gdy nie słyszę żadnych słów z jej strony i idę do pomieszczenia za sceną, w którym wszystko się zaczyna. Próby, kostiumy i wszystko inne.
Podchodzę do stolika i nalewam sobie wody do plastikowego kubeczka.
-Nieźle Ci poszło.-słyszę jego głos i odwracam się w jego stronę.
Brad stoi oparty po obu stronach mojego ciała.
-Dzięki..-odpowiadam niepewnie, ściskając w dłoni kubek i próbuję przejść, ale jemu chyba naprawdę się nudzi!
Śmieje się na moją reakcję i odsuwa się.-Spokojnie. Nie zjem Cię, chciałem tylko pogadać.
-Pogadać?-znowu na niego spoglądam.-Myślę, że po naszym wczorajszym spotkaniu zdołałam dowiedzieć się o Tobie zbyt wiele.-dopijam napój, wyrzucam pusty kubeczek i wychodzę z pomieszczenia.
-Dlaczego taka jesteś?-podąża za mną.-Może i byłem chamski, ale nie próbuj być taka sama..
Zatrzymuję się i odwracam do niego, ale on stoi bliżej niż bym się tego spodziewała i nagle zapominam, co mam powiedzieć, by odgryźć mu się na tę bezsensowną uwagę.
Brad uśmiecha się, widząc moją reakcję, a ja przewracam oczami, odwracam się i podążam w tę samą stronę, w którą zmierzałam kilka minut temu.
-Zaczekaj, Olivia.-łapie moją dłoń i odwraca mnie w swoją stronę.
-Przepraszam, jeżeli wczoraj Cię uraziłem.-gładzi mój policzek, sprawiając, że na obydwa od razu wkrada się rumieniec. Cholera!
Bradley uśmiecha się szeroko.
-Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz.
Próbuję opanować mimowolny uśmiech, ponieważ dla mnie ta cała sytuacja nie jest zabawna, tylko po prostu stresująca..
-Jasne..-szepcę i przekręcam głowę, próbując się od niego odsunąć, ale on przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Błagam, niech wreszcie da mi spokój, bo za moment będę wyglądała, jak burak!
-Wiem, że Ci się podobam.-szepcze do mojego ucha i mogę przysiąc, że moje serce bije o wiele szybciej, niż powinno!
Śmieje się, jakby to wyczuł.
Odgarnia moje włosy i znowu szepcze-Widzimy się jutro na próbach.
Całuje mnie w rozgrzany policzek i odchodzi..
A do mnie nagle coś dociera. Przecież jutro mam próby! A nawet nie przygotowałam piosenki! Jestem skończona.. Na pewno mnie nie przyjmą!
Biegnę z powrotem za scenę i pakuję swoje rzeczy do torby.
-Olivia.-słyszę głos Pani Any.
-Tak?-odwracam się, próbując ukryć moje zdyszenie.
-Kochanie..-podchodzi do mnie i łapie moje dłonie.-Zagrałaś cudownie, masz piękny głos.-otwieram usta ze zdziwienia. Byłam przekonana, że jej się nie podobało!
-Dostałaś się.-mówi, a ja szeroko się uśmiecham.
-Dziękuję!-skaczę jej na szyję.
-To tylko i wyłącznie Twoja zasługa.-śmieje się.
-Widzimy się jutro na próbach. Mam nadzieję, że przyjdziesz.-uśmiecha się, a ja zamieram.-Masz przygotowaną piosenkę?
-Yym, tak, mam przygotowaną.-uśmiecham się niepewnie.
-Muszę ją tylko przećwiczyć i powinno być dobrze.-szybko dokańczam, nie dając jej dojść do słowa, po czym chwytam za torbę.
-Do widzenia!-całuję ją w polik i wybiegam. Pani An jest dla mnie jak rodzina, jak ciocia, lecz wiem, że gdyby dowiedziała się o tym, że nawet nie jestem przygotowana na jutrzejszą próbę, to chyba by mnie zabiła!
Wychodzę z budynku i kieruję się w stronę parkingu, na którym powinna czekać moja mama.
-Nie umiesz kłamać, kochanie.-słyszę żartobliwą uwagę Brada za swoimi plecami, lecz mi naprawdę nie jest do śmiechu.
Wzdycham i spoglądam na niego, gdy pojawia się obok mnie.
-To nie jest zabawne.. Zresztą skąd wiesz, że kłamałam?
-Jak już mówiłem, nie potrafisz kłamać.-puszcza do mnie oczko, na co ja wywracam oczami.
-Wydawało mi się, że po naszej rozmowie wyszedłeś.-na moje policzki wkrada się lekki rumieniec, gdy wspominam o tamtej chwili.
-Zapomniałem o telefonie i gdy usłyszałem Twoją rozmowę z Panią An, to miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.-chichocze.-Ale to i tak nic, najlepszy był ten moment, gdy zapytała Cię o piosenkę, wyleciałaś stamtąd jak burza.
Cóż.. Witaj, chamski Bradzie.
-Czyżbyś nie przepraszał mnie za bycie chamskim?
-Tak, przepraszałem.-patrzy na mnie.-Ale mogę robić to co chwilę, by tylko móc zobaczyć tą Twoją naburmuszoną minę.
Uśmiecha się do mnie czym strasznie mnie zaskakuje. Wydymam lekko usta, zdziwiona, a Brad śmieje się ze mnie.
Podchodzi do mnie i zaczyna łaskotać nad żebrami.-No dalej, rozchmurz się. Tylko żartowałem, Olivia.-uśmiecha się szeroko.
Chłopak ciągle mnie łaskocze, więc nie wytrzymuję już i wybucham śmiechem.
-Brad!-próbuję wykrzyczeć.-Proszę, przestań!-braknie mi już tchu, a mimo to on nadal mnie łaskocze.
-Nie jesteś zła?-pyta, unosząc brwi.
Nie odpowiadam, tylko zaciskam usta z rozbawienia.
-Nie jesteś zła?-powtarza, zaczynając znowu mnie łaskotać.
-Brad!-śmieję się.-Nie, nie jestem zła!
-To mi się podoba.-uśmiecha się szeroko.
Śmieję się z tego całego zajścia, gdy nagle zauważam mamę, która podjeżdża pod budynek.
-Muszę już iść.-mówię, wychylając się zza Brada i patrząc na moją mamę. Brad odwraca się zaciekawiony i zauważając ją uśmiecha się w zrozumieniu.
-Jasne.-uśmiecha się, a ja to odwzajemniam i zauważając znaczący uśmiech mojej mamy, gdy przypatruje się chłopakowi zaczynam cicho się śmiać.
-O co chodzi?-Brad przekrzywia głowę i przypatruje się mi.
-Nieważne.-uśmiecham się.
-Dobra.-śmieje się.-Ja już też muszę się zbierać, widzimy się na próbach, okay?-uśmiecha się.
-Okay.-odwzajemniam uśmiech.
-No chodź tu!-podchodzi do mnie i mocno przytula, a ja zszokowana odwzajemniam to.
-Wiem, że chciałaś rzucić się w moje silne, męskie ramiona już od tego momentu, gdy mnie zobaczyłaś.-śmieje się.
-Brad!-mówię z wyrzutem i odpycham go lekko od siebie, patrząc na niego i kręcąc głową.
-Przestań! Już wcale mi się nie podobasz, gdy tak mówisz.-Brad uśmiecha się szeroko.
-A więc jednak.-śmieje się.
-Ugh..-marudzę pod nosem, uśmiechając się.-Wiesz co? Idź już, bo wspominałeś coś, że się spieszysz.-pcham go lekko za ramię.
-Zaczekaj.-zasłania mi drogę ramieniem.
-O co chodzi? O nie, teraz Twoje ego nadęło się do takich rozmiarów, że będziesz wypominał mi to przez jakiś kolejny tydzień, co?-śmieję się i słyszę, jak chłopak mi wtóruje.
-To nie to-uśmiecha się promiennie.-Chociaż w sumie, nieważne. Przypomnij mi jutro, że mam Ci coś powiedzieć, okay?
Śmieję się z tych słów.-Dobra.
-Nie będę Cię już przytulał, bo nie chcę, żebyś tak szybko się we mnie zakochała.
Za późno..
Uśmiecham się do niego na pożegnanie, on to odwzajemnia i rozchodzimy się w swoich kierunkach.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! :) Mam nadzieję, że ten ,,zwiastun'' nowego opowiadania się Wam spodobał :) Napisałam go wczoraj, wraz z jeszcze jednym niedokończonym zwiastunem, ponieważ ten drugi dodam jeszcze dzisiaj! :) Wie ktoś z Was może, gdzie są wszystkie screeny? :P Bo mam dla Was coś fajnego, co Was zapewne zdziwi tak samo, jak mnie :D No dobra.. Jeżeli zwiastun, czyli ta krótka część opowiadania się Wam spodobała, to mówcie, czy chcecie nowe opowiadanie! :) Bo ja mam taką ochotę je napisać! :D
PS Będę już pisała normalnie The Scream ;) Opóźnienia są związanie właśnie z pisaniem zwiastunów, które zajęły mi dość długo :) No i jeszcze mój brat.. Ugh.. :D
Dobra! :D Będą dzisiaj 2 zwiastuny i jeden rozdział The Scream. uff ;)
KOCHAM! <3333333
PS Olivia to nie jest imię bohaterki w tym opowiadaniu, chociaż w sumie mogę je zatrzymać, jeżeli chcecie :))) I dni na pisanie opowiadań będą podzielone. Tzn. w każdy dzień inne. Sami to ustalcie, jak chcecie! :D :) Buźkam! :*
czwartek, 25 grudnia 2014
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Hehehe, jestem świetna, nie musicie mi tego mówić..
Boo, wasza Oliwka jest geniuszem, ponieważ o 21:45 (dokładnie! :D) pomyślałam sobie, że przecież życzeń świątecznych nie składa się po kolacji wigilijnej..
BRAWO!
Przepraszam Was!
Mam nadzieję, że w tym roku Mikołaj był bogaty, ale co NAJWAŻNIEJSZE! Mam nadzieję, że rodzina była pełna! Ponieważ u nas tak niestety nie było :( To naprawdę jest najważniejsze, bo nawet jeżeli nie ma śniegu, dzięki rodzinie jest właśnie ta świąteczna atmosfera. ,,Człowiek docenia, gdy straci''. Doceńcie to, jeżeli u Was rodzina jest co roku razem.
Naprawdę. Uwierzcie.
No ale przede wszystkim życzę Wam tego, byście mieli rozdziały The Scream częściej, no i żeby były cudowne!
Kocham Was bardzo mocno, moje skarby!
+POSTARAM SIĘ JUTRO DODAĆ ROZDZIAŁ, TAKŻE WIECIE. ☻ ♥ ♥
Boo, wasza Oliwka jest geniuszem, ponieważ o 21:45 (dokładnie! :D) pomyślałam sobie, że przecież życzeń świątecznych nie składa się po kolacji wigilijnej..
BRAWO!
Przepraszam Was!
Mam nadzieję, że w tym roku Mikołaj był bogaty, ale co NAJWAŻNIEJSZE! Mam nadzieję, że rodzina była pełna! Ponieważ u nas tak niestety nie było :( To naprawdę jest najważniejsze, bo nawet jeżeli nie ma śniegu, dzięki rodzinie jest właśnie ta świąteczna atmosfera. ,,Człowiek docenia, gdy straci''. Doceńcie to, jeżeli u Was rodzina jest co roku razem.
Naprawdę. Uwierzcie.
No ale przede wszystkim życzę Wam tego, byście mieli rozdziały The Scream częściej, no i żeby były cudowne!
Kocham Was bardzo mocno, moje skarby!
+POSTARAM SIĘ JUTRO DODAĆ ROZDZIAŁ, TAKŻE WIECIE. ☻ ♥ ♥
niedziela, 14 grudnia 2014
Rozdział 18
Justin przekręca oczami.
-Oczywiście, że nie. Gdybym chciał go zabić, zrobiłbym to już dawno temu, skarbie. A nie akurat w tamtym momencie. Harry oberwał w nogę.
Opuszczam wzrok, Justin chce coś dodać, ale słyszymy, że chłopacy wrócili.
-Hej, Olivia.-szczerzy się do mnie Brad, a chwilę później wchodzi James i na powitanie uśmiecha się do mnie uroczo. Odwzajemniam każdy z tych gestów.
Stoję w tym samym miejscu, gdy nagle Justin do mnie podchodzi i szepcze na ucho.
-Ale nie myśl sobie, że to co zrobiłaś było odpowiednie. To było cholernie niemądre, i jeżeli jeszcze raz tak postąpisz, to czeka Cię za to kara.-nie zamierza powstrzymywać się od mówienia tego, nawet jeśli znajdujemy się w tym samym pomieszczeniu z chłopakami!
-Rozumiesz mnie, skarbie?-pyta surowo i spogląda na mnie.
Potakuję tylko głową. Justin całuje mnie w czoło i odchodzi ode mnie, zmierzając w stronę chłopaków. Szczerzy się do nich, jakby to co działo się pomiędzy mną a nim, nie miało miejsca. Widocznie dla niego albo jest to codziennością, albo przyjemnością, gdy wie, że ma nad kimś pełną kontrolę. Co za człowiek! Wychodzę z kuchni w kierunku sypialni. Chcę wziąć prysznic i pójść spać. Po tej długiej jeździe padam z nóg!
-Nie pozwoliłem Ci wychodzić.-słyszę sprzeciw Justina.
-Jestem zmęczona.-czuję wszystkie spojrzenia chłopców na sobie, co nieco mnie krępuje.
-Powiedziałem, że nie pozwoliłem Ci wychodzić. Wracaj tutaj.
-Stary, jest zmęczona. O co Ci chodzi?-odzywa się James.
-Nigdzie się nie ruszy.-zaciska szczękę.
Dlaczego taki jest? Strasznie zmienny, chłodny i niemiły. Kompletnie nie obchodzi go to, że bardzo rani swoimi słowami i czynami.
Justin łapie mnie mocno za nadgarstek i szarpie w stronę sypialni. Jestem tak zaskoczona jego gestem, że czuję, jak moje serce zaczyna szybciej bić.
-Co powiedział Ci Harry?-dopytuje nachalnie, gdy znajdujemy się w pokoju.
Patrzę na niego ze zdziwioną miną.-Nic.
-Lepiej Ci radzę, Skarbie. Powiedz prawdę.-widzę, że się złości i już wiem, że nie będzie dobrze!
-Przysięgam, że nie mam pojęcia o co Ci chodzi.-mówię, panikując.
-Spokojnie, Kochanie.-podchodzi i przyciska mnie do swojego ciała, a ona spina się na ten gest i naprawdę nie chcę by mnie dotykał!
-Po prostu musisz mi to powiedzieć.-szepcze mi do ucha, a ja zaciskam oczy.-Nie stanie Ci się krzywda, Skarbie, ale muszę to wiedzieć.-kładzie swoje dłonie na moich biodrach i odpycha mnie delikatne od siebie.-Spójrz na mnie, Kwiatuszku.-moje serce bije teraz naprawdę szybko i ciekawe co to za ważna rzecz, skoro tak bardzo chce to wiedzieć.. Otwieram oczy i podnoszę głowę, by na niego spojrzeć.-To jest bardzo ważne.-zaciska szczękę i dokładnie lustruje mnie spojrzeniem.
Wiem, że jest zdenerwowany, a ja się naprawdę boję, bo wiem, że w najgorszym wypadku skończy się to dla mnie źle. A tak będzie na pewno, bo nie usłyszy ode mnie tego, czego oczekuje.
-Nie wiem o co Ci chodzi, naprawdę. Ja nawet nie zdążyłam porozmawiać z Harrym na jakiś konkretny temat.-cały czas mówię prawdę.
-Skoro tak sądzisz.-zbywa mnie i wychodzi z pokoju, a ja siadam na podłodze i opieram plecy o łóżko. Naprawdę nie potrafię zrozumieć jego zachowania.
-Wszystko w porządku, mała?-do pokoju wchodzi Brad.
-Nie całkiem..-opuszczam wzrok.
-Hej..-podnosi mój podbródek.-O co chodzi?
-Justin pytał mnie, co powiedział mi Harry. Tylko, że ja nie mam pojęcia o co mu chodzi, Brad..
-Na pewno?-lustruje mnie spojrzeniem i wygląda jakby coś wiedział na ten temat. A ja łączę brwi, ponieważ jestem zdziwiona dlaczego mi nie wierzy!
-Tak.. Na pewno.-mówię pewnie.
-W porządku.-uśmiecha się blado.-Nie przejmuj się, ja to załatwię, okay?-przytakuję głową.
-Dziękuję.-mówię, gdy Brad wychodzi z pokoju.
-Drobiazg.-odpowiada i uśmiecha się, wychodząc.
Szczerze, naprawdę cieszę się, że Brad tutaj jest. Gdyby nie on, w wielu przypadkach nie poradziłabym sobie sama.. Jest jeszcze James, ale z nim nie poznałam się bliżej, z chęcią bym to zmieniła, gdyby tylko był taki jak Brad!
Wstaję i idę do toalety. Przemywam twarz wodą i wycieram ręcznikiem.
-Olivia!-nawołuje mnie Justin.
Błagam, by tym razem nie był wściekły.
-Tak?-wchodzę do salonu i zauważam Alex..
-O Boże..-szepcę.
Kładę dłoń na usta, by ukryć szloch, ale już po chwili moje ramiona drżą. Przecież to on ją krzywdził!
-Kwiatuszku?-Justin podchodzi do mnie i ściąga moją dłoń z ust.-Nic się nie dzieje, Skarbie.-Przyciska mnie do swojego ciała, ale ja naprawdę nie chcę by mnie dotykał. Odpycham go od siebie, co idzie mi z dziwną łatwością. Podbiegam do Alex i mocno ją przytulam.
-Zrobił Ci coś?-pytam ją. Strasznie się o nią boję i jeżeli ją skrzywdził to nawet zacznę rozważać opcję ucieczki..
-Olivia..-patrzy na mnie ze współczuciem, a ja naprawdę nie wiem o co jej chodzi.
-Skarbie..-Justin odwraca mnie w swoją stronę. Ujmuje moją twarz w swoje dłonie-Przestań płakać, nic się nie dzieje.-mówi dziwnie spokojnym głosem.-Po prostu przywiozłem ją tutaj, byś mogła spędzić z nią trochę czasu.-zdziwiona złączam brwi.-A Ty z niewiadomego powodu zaczynasz płakać.-śmieje się i ma naprawdę dobry humor!
-Ja.. nie wiedziałam.-jąkam się.
-W porządku..-uśmiecha się szeroko, ale moja twarz nie wyraża żadnych emocji. Jestem strasznie zdziwiona!
Justin wychodzi z pokoju i zostawia nas same.
-Boże..-znowu zaczynam płakać i wtulam się w przyjaciółkę.
-Olivia, jestem cała i zdrowa!-śmieje się Alex.
-Przepraszam, że tak panikuję..-odrywam się od niej.
-No co Ty.-uśmiecha się.-Masz prawo.-odwzajemniam uśmiech.
-Na pewno nic Ci nie zrobił, Alex?
-Na pewno!-gładzi moje ramię.
-Tak się bałam..
-Jest okay. Justin mnie nie skrzywdził.-uśmiecha się.
-To dobrze.-odwzajemniam to.
-Więc co robimy?-pyta Alex.
-Nie mam pojęcia.. Internet nie wchodzi w grę.-mówię smutna.
-No właśnie..-Alex milknie.
-Wiesz co? Mam pewien pomysł. Może uda mi się namówić Justina.-uśmiecham się do niej, ale prawda jest taka, że strasznie się boję. Wychodzę z pokoju i schodzę na dół, gdzie mam nadzieję, że go spotkam. Nasze teraźniejsze mieszkanie jest wielkie i prawda jest taka, że nawet nie zdążyłam zapoznać się z nim całym!
-Justin?-próbuję zwrócić jego uwagę, gdy widzę go, oglądającego telewizję.
-O co chodzi, Skarbie?-uśmiecha się do mnie promiennie i nie rozumiem jego zachowania.
-Bo..-mówię, opuszczając głowę.
-Śmiało!-śmieje się. Naprawdę zaskakuje mnie swoim dzisiejszym zachowaniem.
-Czy mogłabym wyjść z Alex na spacer?-podnoszę głowę, by zobaczyć, jak zareaguje.
-Och, Skarbie..-złącza brwi.-Wiesz, że to niemożliwe. Nie mogę ryzykować.-macha przecząco głową.-Przykro mi, ale w każdej chwili mogłabyś uciec.
-Nie zrobię tego.-patrzę na niego.-Przecież nawet nie wiem gdzie jesteśmy, Justin.
Tak bardzo chciałabym by się zgodził.
-Przykro mi, Kwiatuszku. Naprawdę nie mogę się na to zgodzić.-mówi stanowczo i macha przecząco głową.
Smutna odwracam wzrok.
-Ale..-odwraca mój podbródek.-Możesz urządzić sobie babski wieczór, jeżeli chcesz.
-Naprawdę?-podnoszę brwi.
-Tak. Ale będę musiał zakluczyć dom. Pojadę do Jamesa i Brada, bo są u naszych kumpli, dość niedaleko, dlatego bądźcie grzeczne.-uśmiecha się.
Zakluczyć dom?
Ostatecznie podchodzę do niego i przytulam go, bo to i tak najlepsza rozrywka od jakiegoś miesiąca.
-Dziękuję, Justin.-mówię skrępowana.
-Nie ma sprawy, Skarbie.-całuje mnie w czoło.
-Jeżeli będziecie miały na coś ochotę to wszystko znajduje się w kuchni, w porządku?-mówi, ubierając się.
Macham potakująco głową.-Dziękuję.-powtarzam, Justin uśmiecha się tylko i wychodzi, a po chwili słyszę dźwięk przekręcającego klucza.
-Alex!-biegnę pospiesznie do pokoju.
-Co się dzieje?-patrzy na mnie przerażonym wzrokiem.
-Nic.-śmieję się.-Spokojnie. Po prostu Justin pozwolił nam urządzić sobie babski wieczór!
-Słucham? Pozwolił?
-Tak, Alex. Pozwolił.
-Nie wierzę, naprawdę?-patrzy na mnie, a w jej wzroku wypatruję się smutku.
-Tak!
-To cudownie!
-Też tak sądzę.-uśmiecham się do niej.
-Obejrzymy coś?-pytam.
-Z chęcią.
Schodzimy z powrotem na dół i przełączamy kanały na telewizorze.
-Poszukam lodów!-krzyczę podekscytowana.
-Świetnie!-przytakuje mi Alex.
Zmierzam w stronę kuchni, myśląc nad tym wszystkim. To naprawdę dziwne.. przecież zostałam porwana! Relacje pomiędzy mną a Justinem nie są takie, jak powinny. Cóż.. ale z dwojga złego, lepszy jest taki Justin, niż jego ,,zła strona''..
-Wszystko w porządku?-pyta Alex.
-Tak.-ironia... Przecież nawet nie zauważyłam, jak tu przyszła.
-Masz te lody?
-Nie, jeszcze nie znalazłam.-uśmiecham się.
-Ok, pomogę.-odwzajemnia uśmiech.
-Mam!-mówi i wracamy do salonu.
Ostatecznie lody, które wybraliśmy, a właściwie, które nam wpadły w ręce to lody czekoladowe! Idealnie!
-Spójrz. Lubisz ten film?-zwracam się do Alex, palcem wskazując na film, który właśnie leci na ekranie.
-Jack Sparrow? -Nie. -Jak to nie? -Kapitan Jack Sparrow, słonko.-cytuję fragment filmu, który uwielbiam, śmiejąc się przy tym.
-Piraci z Karaibów!-piszczy Alex.
-Dokładnie!
-I właśnie dlatego jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.-chichocze, a ja jej wtóruję.
Wpatrujemy się w film, a obrazy, które wyświetlają się na ekranie przechodzą mi przed oczami, nie pozostawiając po sobie nic, ponieważ cały czas myślę o tym wszystkim, chociaż wiem, że nie powinnam. Przecież chciałam się odprężyć!
-Olivia..-Alex macha mi ręką przed oczami.-Zamyśliłaś się, wszystko w porządku?
-Tak, jest okay.-mówię i uśmiecham się, wzrok z powrotem przenosząc na ekran telewizora.
-Wiesz co?-zaczyna Alex.-Naprawdę nie myślałaś jeszcze nigdy nad ucieczką, Olivia?
Zaskakuje mnie tym, ale odpowiadam:-Nie, jeszcze nigdy. Nie odważyłabym się, Alex.-wzdycham.-Chyba jestem za słaba, wiesz?
-Nie mów tak!-złości się, a na jej czole pojawiają się zmarszczki.-To, że tyle zniosłaś sądzi o tym, że jesteś bardzo, ale to bardzo odważna!
Opuszczam głowę i uśmiecham się lekko, milcząc.
-To ja chciałam się zabić..-dlaczego o tym wspomina?-Nie Ty. To ja jestem słaba.
-Alex!-krzyczę na nią, łącząc brwi w złości.-Po pierwsze: Nie powinnaś w ogóle o tym myśleć, a po drugie: Jesteś odważna, bo nadal tu jesteś! Nigdy tak nie mów..
-Okaay.. Obydwie jesteśmy.-mruga do mnie zadziornie, próbując rozładować atmosferę.
-Masz rację, jesteśmy! I powinnyśmy takie być, okay? Do samego końca!-wystawiam małego palca, a Alex splata go ze swoim na znak obietnicy.
-To mi się podoba.-mówię, śmiejąc się.-A teraz powróćmy do oglądania.
Odwracamy się do telewizora, a w pokoju panuje lekki mrok. Napisy końcowe.
-Seriooo?-marudzę.
-No i widzisz co narobiłaś?-daje mi kuksańca w bok, śmiejąc się, a ja jej wtóruję.
Wyłączamy telewizor, zapalamy światło i sprzątamy po sobie. Ostatecznie spędziłyśmy razem trzy i półgodziny!
Zmierzamy na górę, gdy nagle drzwi się otwierają.
-Cześć, dziewczyny!-mówią chłopacy.
-Hej..-odpowiadam cicho.
-Chodź do mnie, Skarbie.-mówi Justin, a ja skrępowana obecnością wszystkich podchodzę do niego i on przyciska mnie do siebie.
-Jestem tak cholernie zmęczony.-wtula twarz w moje włosy.
Uśmiecham się lekko.
-Jak się bawiłyście, Skarbie?
-W porządku.
Bardzo się cieszę, że się zgodził!
-To dobrze.-odpowiada.-Leć do sypialni, ja zaraz przyjdę.-mówi i odrywa się ode mnie.
-Okay. Dobranoc.-mówię, lecąc wzrokiem po twarzach wszystkich, oni odpowiadają, a ja wracam do sypialni, biorę kąpiel i wskakuję do łóżka. Alex musiała pewnie pójść do swojego pokoju. Nie będę go szukała, bo naprawdę nie wiem, gdzie mógłby być, zresztą ona na pewno już śpi. Jest 21:45.
Na meblu znajduję jakieś pisemko. Wow! Nie wiedziałam, że Justin lub ktokolwiek je kupuje!
Na każdych stronach jest coś o gwiazdach, no tak. Przez ten miesiąc zdążyłam już zapomnieć jak to jest z tymi wszystkimi gazetami. Ale na jednej stronie znajduję ogłoszenie, które informuje o moim zaginięciu! Cóż.. miesiąc to bardzo długo, na pewno się martwią.
Momentalnie do głowy przychodzi mi myśl o tym co Harry mówił mi już kupę czasu temu. Że mama, która teraz się mną opiekuje nie jest moją prawdziwą mamą. Skąd w ogóle to wiedział? Mam nadzieję, że będę miała jeszcze szansę się go o to spytać..
Odkładam gazetę na jej miejsce i przykrywam się jeszcze szczelniej kołdrą.
Słyszę, jak Justin bierze prysznic i po chwili kładzie się obok mnie.
Odwracam się w jego stronę.-Dziękuję, że pozwoliłeś mi dzisiaj spędzić trochę czasu z Alex.
-Nie ma sprawy. Cieszę się, że nie zrobiłaś żadnych głupstw, Olivia.-uśmiecha się i całuje mnie w czoło, tuli do siebie, a ja zasypiam.
-Kwiatuszku, proszę, obudź się.-Justin szturcha moje ramię.
-Błagam, zostaw mnie, jestem zmęczona.-przykrywam się kołdrą.
-Skarbie, musisz wstać.-wyczuwam złość w jego głosie więc leniwie się podnoszę.
-O co chodzi?-pytam zaspana.
-Musisz stąd wyjechać.
-Co?-pytam zdziwiona.-Ale..
-Za chwilę dojdzie tu do strzelaniny, musisz wyjechać.
-Do strzelaniny?-otwieram lekko usta ze zdziwienia.
-Tak. To jest nadal mafia, Kochanie.
-Proszę, zaufaj mi. James odwiezie Cię w bezpieczne miejsce.
-Nie może zrobić tego Brad?-pytam z nadzieją.
-Dlaczego akurat Brad, Skarbie?-łączy brwi.-Wydaje mi się, że jesteście ze sobą dziwnie zżyci.
-Justin...-moje ramiona opadają ze zdziwienia, jakie wywarły na mnie jego słowa.-Przecież to z Bradem znam się lepiej niż z Jamesem.
-W porządku, skoro tego chcesz..-przerywa.-Ale musimy się pospieszyć, Skarbie.
Wychodzę z łóżka i zmierzam w stronę toalety.
-Trzymaj.-Justin podaje mi koszulę. Dzięki Bogu!
-Dzięki.-uśmiecham się.
Pędem się przebieram i schodzimy na dół.
-Gotowa?-pyta Brad.
-Tak, tak sądzę.-uśmiecham się lekko.
Justin mocno mnie przytula, a następnie delikatnie całuje w policzek, czym mnie zaskakuje!
-Bądźcie czujni, okej?-Justin patrzy na mnie, a następnie wzrok przenosi na Brada.
-W porządku, Stary.-odpowiada Brad.
Podchodzę niepewnie do Jamesa.
-Chodź tu!-przyciska mnie do siebie, a na moją twarz wtarga uśmiech.
-Wiesz, pomimo, że ze sobą dużo nie rozmawialiśmy..-gładzi mnie po plecach.-..mogę powiedzieć, że naprawdę Cię polubiłem, mała.
Śmieję się.-Dzięki, miło to słyszeć.
Wzdrygam się, gdy słyszę strzał.
-Kurwa!-Justin klnie, a James wypuszcza mnie ze swoich ramiona.
-Obiecuję, że nic Ci się nie stanie!-Justin ujmuje moją twarz w swoje dłonie.-Musicie już jechać.
-Justin całuje mnie w czoło.
-Uważajcie na siebie!-krzyczę, biegnąc za Bradem w stronę tylnego wyjścia.
Wsiadam do auta i odjeżdżamy. Mam dziwne przeczucie, że już ich nie zobaczę..
-W porządku?-pyta mnie Brad.
-Tak, jest okej.-odpowiadam, uśmiechając się blado.
Cholera! W ogóle nie powinnam być smutna! Przecież on mnie porwał!
-Brad?
-Tak?
-Czy.. mogłabym wrócić z powrotem do Harry'ego?
-Cholera, Olivia..-patrzy na mnie.-Gdyby Justin się o tym dowiedział..
-Proszę..
-Nie, to jest bardzo zły pomysł i zdajesz sobie z tego sprawę.
-Błagam..-po moim policzku spływa łza.-Gdzie w ogóle masz zamiar jechać?
-To nie jest przemyślane, ale najprawdopodobniej do hotelu.
-Proszę.. Brad.
-Olivia..to, że pomagałem Ci wtedy, gdy miałaś problem z Justinem nie znaczy, że zrobię to teraz. Potrafię ugryźć, uwierz. Zresztą cholera! Nie możesz mnie prosić o coś takiego!
-Brad..-łzy ciekną mi po policzkach, ponieważ wiedza o tym, że mogę wrócić, lecz to zależy tylko od Brada, jest jeszcze bardziej bolesna..-Proszę, dlaczego nie dasz mi do niego wrócić?
-Nie płacz, w porządku?-przeciera twarz dłonią.-Po prostu nie mogę tego zrobić, okej?
Opieram się o siedzenie i odwracam wzrok, wbijając go w szybę, ale łzy nadal ciekną mi po policzkach.
-Naprawdę chcesz wrócić?
-Tak..-opuszczam wzrok, a po chwili przenoszę go na Bradleya.-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Kurwa..-znowu przeciera twarz wolną dłonią.-Nie wierzę, że to robię!
Czy to znaczy, że się zgodził?
-Dziękuję!-wtulam się w niego.-Boże, naprawdę Ci dziękuję!
-Tak, tak. Prowadzę, mała.-słyszę jak cicho chichocze.
-Dziękuję..-mówię ciszej i odklejam się od niego.
Uśmiecham się, a Brad to odwzajemnia i już po chwili zmieniamy kierunek jazdy.
Myślałam, że nigdy się to nie wydarzy, i że już nie zobaczę Harry'ego..
Tak się cieszę..
-------------------------------------------------------------
(:)..
Wiecie co? Chyba każdy początek mojej wypowiedzi będzie zaczynał się na ,,przepraszam'' :D . Boże, nie wierzę, że znowu nawaliłam, ale w odpowiedzi napisałam, dlaczego tak długo powstawał.
Jeżeli będziecie chcieli to dodam niedokończony kawałek tego (niespodzianki) już dzisiaj. (ale ktoś dzisiaj musi skomentować ;) ) No chyba, że jutro po szkole :)
Buziole! <3 Kocham
11
-Oczywiście, że nie. Gdybym chciał go zabić, zrobiłbym to już dawno temu, skarbie. A nie akurat w tamtym momencie. Harry oberwał w nogę.
Opuszczam wzrok, Justin chce coś dodać, ale słyszymy, że chłopacy wrócili.
-Hej, Olivia.-szczerzy się do mnie Brad, a chwilę później wchodzi James i na powitanie uśmiecha się do mnie uroczo. Odwzajemniam każdy z tych gestów.
Stoję w tym samym miejscu, gdy nagle Justin do mnie podchodzi i szepcze na ucho.
-Ale nie myśl sobie, że to co zrobiłaś było odpowiednie. To było cholernie niemądre, i jeżeli jeszcze raz tak postąpisz, to czeka Cię za to kara.-nie zamierza powstrzymywać się od mówienia tego, nawet jeśli znajdujemy się w tym samym pomieszczeniu z chłopakami!
-Rozumiesz mnie, skarbie?-pyta surowo i spogląda na mnie.
Potakuję tylko głową. Justin całuje mnie w czoło i odchodzi ode mnie, zmierzając w stronę chłopaków. Szczerzy się do nich, jakby to co działo się pomiędzy mną a nim, nie miało miejsca. Widocznie dla niego albo jest to codziennością, albo przyjemnością, gdy wie, że ma nad kimś pełną kontrolę. Co za człowiek! Wychodzę z kuchni w kierunku sypialni. Chcę wziąć prysznic i pójść spać. Po tej długiej jeździe padam z nóg!
-Nie pozwoliłem Ci wychodzić.-słyszę sprzeciw Justina.
-Jestem zmęczona.-czuję wszystkie spojrzenia chłopców na sobie, co nieco mnie krępuje.
-Powiedziałem, że nie pozwoliłem Ci wychodzić. Wracaj tutaj.
-Stary, jest zmęczona. O co Ci chodzi?-odzywa się James.
-Nigdzie się nie ruszy.-zaciska szczękę.
Dlaczego taki jest? Strasznie zmienny, chłodny i niemiły. Kompletnie nie obchodzi go to, że bardzo rani swoimi słowami i czynami.
Justin łapie mnie mocno za nadgarstek i szarpie w stronę sypialni. Jestem tak zaskoczona jego gestem, że czuję, jak moje serce zaczyna szybciej bić.
-Co powiedział Ci Harry?-dopytuje nachalnie, gdy znajdujemy się w pokoju.
Patrzę na niego ze zdziwioną miną.-Nic.
-Lepiej Ci radzę, Skarbie. Powiedz prawdę.-widzę, że się złości i już wiem, że nie będzie dobrze!
-Przysięgam, że nie mam pojęcia o co Ci chodzi.-mówię, panikując.
-Spokojnie, Kochanie.-podchodzi i przyciska mnie do swojego ciała, a ona spina się na ten gest i naprawdę nie chcę by mnie dotykał!
-Po prostu musisz mi to powiedzieć.-szepcze mi do ucha, a ja zaciskam oczy.-Nie stanie Ci się krzywda, Skarbie, ale muszę to wiedzieć.-kładzie swoje dłonie na moich biodrach i odpycha mnie delikatne od siebie.-Spójrz na mnie, Kwiatuszku.-moje serce bije teraz naprawdę szybko i ciekawe co to za ważna rzecz, skoro tak bardzo chce to wiedzieć.. Otwieram oczy i podnoszę głowę, by na niego spojrzeć.-To jest bardzo ważne.-zaciska szczękę i dokładnie lustruje mnie spojrzeniem.
Wiem, że jest zdenerwowany, a ja się naprawdę boję, bo wiem, że w najgorszym wypadku skończy się to dla mnie źle. A tak będzie na pewno, bo nie usłyszy ode mnie tego, czego oczekuje.
-Nie wiem o co Ci chodzi, naprawdę. Ja nawet nie zdążyłam porozmawiać z Harrym na jakiś konkretny temat.-cały czas mówię prawdę.
-Skoro tak sądzisz.-zbywa mnie i wychodzi z pokoju, a ja siadam na podłodze i opieram plecy o łóżko. Naprawdę nie potrafię zrozumieć jego zachowania.
-Wszystko w porządku, mała?-do pokoju wchodzi Brad.
-Nie całkiem..-opuszczam wzrok.
-Hej..-podnosi mój podbródek.-O co chodzi?
-Justin pytał mnie, co powiedział mi Harry. Tylko, że ja nie mam pojęcia o co mu chodzi, Brad..
-Na pewno?-lustruje mnie spojrzeniem i wygląda jakby coś wiedział na ten temat. A ja łączę brwi, ponieważ jestem zdziwiona dlaczego mi nie wierzy!
-Tak.. Na pewno.-mówię pewnie.
-W porządku.-uśmiecha się blado.-Nie przejmuj się, ja to załatwię, okay?-przytakuję głową.
-Dziękuję.-mówię, gdy Brad wychodzi z pokoju.
-Drobiazg.-odpowiada i uśmiecha się, wychodząc.
Szczerze, naprawdę cieszę się, że Brad tutaj jest. Gdyby nie on, w wielu przypadkach nie poradziłabym sobie sama.. Jest jeszcze James, ale z nim nie poznałam się bliżej, z chęcią bym to zmieniła, gdyby tylko był taki jak Brad!
Wstaję i idę do toalety. Przemywam twarz wodą i wycieram ręcznikiem.
-Olivia!-nawołuje mnie Justin.
Błagam, by tym razem nie był wściekły.
-Tak?-wchodzę do salonu i zauważam Alex..
-O Boże..-szepcę.
Kładę dłoń na usta, by ukryć szloch, ale już po chwili moje ramiona drżą. Przecież to on ją krzywdził!
-Kwiatuszku?-Justin podchodzi do mnie i ściąga moją dłoń z ust.-Nic się nie dzieje, Skarbie.-Przyciska mnie do swojego ciała, ale ja naprawdę nie chcę by mnie dotykał. Odpycham go od siebie, co idzie mi z dziwną łatwością. Podbiegam do Alex i mocno ją przytulam.
-Zrobił Ci coś?-pytam ją. Strasznie się o nią boję i jeżeli ją skrzywdził to nawet zacznę rozważać opcję ucieczki..
-Olivia..-patrzy na mnie ze współczuciem, a ja naprawdę nie wiem o co jej chodzi.
-Skarbie..-Justin odwraca mnie w swoją stronę. Ujmuje moją twarz w swoje dłonie-Przestań płakać, nic się nie dzieje.-mówi dziwnie spokojnym głosem.-Po prostu przywiozłem ją tutaj, byś mogła spędzić z nią trochę czasu.-zdziwiona złączam brwi.-A Ty z niewiadomego powodu zaczynasz płakać.-śmieje się i ma naprawdę dobry humor!
-Ja.. nie wiedziałam.-jąkam się.
-W porządku..-uśmiecha się szeroko, ale moja twarz nie wyraża żadnych emocji. Jestem strasznie zdziwiona!
Justin wychodzi z pokoju i zostawia nas same.
-Boże..-znowu zaczynam płakać i wtulam się w przyjaciółkę.
-Olivia, jestem cała i zdrowa!-śmieje się Alex.
-Przepraszam, że tak panikuję..-odrywam się od niej.
-No co Ty.-uśmiecha się.-Masz prawo.-odwzajemniam uśmiech.
-Na pewno nic Ci nie zrobił, Alex?
-Na pewno!-gładzi moje ramię.
-Tak się bałam..
-Jest okay. Justin mnie nie skrzywdził.-uśmiecha się.
-To dobrze.-odwzajemniam to.
-Więc co robimy?-pyta Alex.
-Nie mam pojęcia.. Internet nie wchodzi w grę.-mówię smutna.
-No właśnie..-Alex milknie.
-Wiesz co? Mam pewien pomysł. Może uda mi się namówić Justina.-uśmiecham się do niej, ale prawda jest taka, że strasznie się boję. Wychodzę z pokoju i schodzę na dół, gdzie mam nadzieję, że go spotkam. Nasze teraźniejsze mieszkanie jest wielkie i prawda jest taka, że nawet nie zdążyłam zapoznać się z nim całym!
-Justin?-próbuję zwrócić jego uwagę, gdy widzę go, oglądającego telewizję.
-O co chodzi, Skarbie?-uśmiecha się do mnie promiennie i nie rozumiem jego zachowania.
-Bo..-mówię, opuszczając głowę.
-Śmiało!-śmieje się. Naprawdę zaskakuje mnie swoim dzisiejszym zachowaniem.
-Czy mogłabym wyjść z Alex na spacer?-podnoszę głowę, by zobaczyć, jak zareaguje.
-Och, Skarbie..-złącza brwi.-Wiesz, że to niemożliwe. Nie mogę ryzykować.-macha przecząco głową.-Przykro mi, ale w każdej chwili mogłabyś uciec.
-Nie zrobię tego.-patrzę na niego.-Przecież nawet nie wiem gdzie jesteśmy, Justin.
Tak bardzo chciałabym by się zgodził.
-Przykro mi, Kwiatuszku. Naprawdę nie mogę się na to zgodzić.-mówi stanowczo i macha przecząco głową.
Smutna odwracam wzrok.
-Ale..-odwraca mój podbródek.-Możesz urządzić sobie babski wieczór, jeżeli chcesz.
-Naprawdę?-podnoszę brwi.
-Tak. Ale będę musiał zakluczyć dom. Pojadę do Jamesa i Brada, bo są u naszych kumpli, dość niedaleko, dlatego bądźcie grzeczne.-uśmiecha się.
Zakluczyć dom?
Ostatecznie podchodzę do niego i przytulam go, bo to i tak najlepsza rozrywka od jakiegoś miesiąca.
-Dziękuję, Justin.-mówię skrępowana.
-Nie ma sprawy, Skarbie.-całuje mnie w czoło.
-Jeżeli będziecie miały na coś ochotę to wszystko znajduje się w kuchni, w porządku?-mówi, ubierając się.
Macham potakująco głową.-Dziękuję.-powtarzam, Justin uśmiecha się tylko i wychodzi, a po chwili słyszę dźwięk przekręcającego klucza.
-Alex!-biegnę pospiesznie do pokoju.
-Co się dzieje?-patrzy na mnie przerażonym wzrokiem.
-Nic.-śmieję się.-Spokojnie. Po prostu Justin pozwolił nam urządzić sobie babski wieczór!
-Słucham? Pozwolił?
-Tak, Alex. Pozwolił.
-Nie wierzę, naprawdę?-patrzy na mnie, a w jej wzroku wypatruję się smutku.
-Tak!
-To cudownie!
-Też tak sądzę.-uśmiecham się do niej.
-Obejrzymy coś?-pytam.
-Z chęcią.
Schodzimy z powrotem na dół i przełączamy kanały na telewizorze.
-Poszukam lodów!-krzyczę podekscytowana.
-Świetnie!-przytakuje mi Alex.
Zmierzam w stronę kuchni, myśląc nad tym wszystkim. To naprawdę dziwne.. przecież zostałam porwana! Relacje pomiędzy mną a Justinem nie są takie, jak powinny. Cóż.. ale z dwojga złego, lepszy jest taki Justin, niż jego ,,zła strona''..
-Wszystko w porządku?-pyta Alex.
-Tak.-ironia... Przecież nawet nie zauważyłam, jak tu przyszła.
-Masz te lody?
-Nie, jeszcze nie znalazłam.-uśmiecham się.
-Ok, pomogę.-odwzajemnia uśmiech.
-Mam!-mówi i wracamy do salonu.
Ostatecznie lody, które wybraliśmy, a właściwie, które nam wpadły w ręce to lody czekoladowe! Idealnie!
-Spójrz. Lubisz ten film?-zwracam się do Alex, palcem wskazując na film, który właśnie leci na ekranie.
-Jack Sparrow? -Nie. -Jak to nie? -Kapitan Jack Sparrow, słonko.-cytuję fragment filmu, który uwielbiam, śmiejąc się przy tym.
-Piraci z Karaibów!-piszczy Alex.
-Dokładnie!
-I właśnie dlatego jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.-chichocze, a ja jej wtóruję.
Wpatrujemy się w film, a obrazy, które wyświetlają się na ekranie przechodzą mi przed oczami, nie pozostawiając po sobie nic, ponieważ cały czas myślę o tym wszystkim, chociaż wiem, że nie powinnam. Przecież chciałam się odprężyć!
-Olivia..-Alex macha mi ręką przed oczami.-Zamyśliłaś się, wszystko w porządku?
-Tak, jest okay.-mówię i uśmiecham się, wzrok z powrotem przenosząc na ekran telewizora.
-Wiesz co?-zaczyna Alex.-Naprawdę nie myślałaś jeszcze nigdy nad ucieczką, Olivia?
Zaskakuje mnie tym, ale odpowiadam:-Nie, jeszcze nigdy. Nie odważyłabym się, Alex.-wzdycham.-Chyba jestem za słaba, wiesz?
-Nie mów tak!-złości się, a na jej czole pojawiają się zmarszczki.-To, że tyle zniosłaś sądzi o tym, że jesteś bardzo, ale to bardzo odważna!
Opuszczam głowę i uśmiecham się lekko, milcząc.
-To ja chciałam się zabić..-dlaczego o tym wspomina?-Nie Ty. To ja jestem słaba.
-Alex!-krzyczę na nią, łącząc brwi w złości.-Po pierwsze: Nie powinnaś w ogóle o tym myśleć, a po drugie: Jesteś odważna, bo nadal tu jesteś! Nigdy tak nie mów..
-Okaay.. Obydwie jesteśmy.-mruga do mnie zadziornie, próbując rozładować atmosferę.
-Masz rację, jesteśmy! I powinnyśmy takie być, okay? Do samego końca!-wystawiam małego palca, a Alex splata go ze swoim na znak obietnicy.
-To mi się podoba.-mówię, śmiejąc się.-A teraz powróćmy do oglądania.
Odwracamy się do telewizora, a w pokoju panuje lekki mrok. Napisy końcowe.
-Seriooo?-marudzę.
-No i widzisz co narobiłaś?-daje mi kuksańca w bok, śmiejąc się, a ja jej wtóruję.
Wyłączamy telewizor, zapalamy światło i sprzątamy po sobie. Ostatecznie spędziłyśmy razem trzy i półgodziny!
Zmierzamy na górę, gdy nagle drzwi się otwierają.
-Cześć, dziewczyny!-mówią chłopacy.
-Hej..-odpowiadam cicho.
-Chodź do mnie, Skarbie.-mówi Justin, a ja skrępowana obecnością wszystkich podchodzę do niego i on przyciska mnie do siebie.
-Jestem tak cholernie zmęczony.-wtula twarz w moje włosy.
Uśmiecham się lekko.
-Jak się bawiłyście, Skarbie?
-W porządku.
Bardzo się cieszę, że się zgodził!
-To dobrze.-odpowiada.-Leć do sypialni, ja zaraz przyjdę.-mówi i odrywa się ode mnie.
-Okay. Dobranoc.-mówię, lecąc wzrokiem po twarzach wszystkich, oni odpowiadają, a ja wracam do sypialni, biorę kąpiel i wskakuję do łóżka. Alex musiała pewnie pójść do swojego pokoju. Nie będę go szukała, bo naprawdę nie wiem, gdzie mógłby być, zresztą ona na pewno już śpi. Jest 21:45.
Na meblu znajduję jakieś pisemko. Wow! Nie wiedziałam, że Justin lub ktokolwiek je kupuje!
Na każdych stronach jest coś o gwiazdach, no tak. Przez ten miesiąc zdążyłam już zapomnieć jak to jest z tymi wszystkimi gazetami. Ale na jednej stronie znajduję ogłoszenie, które informuje o moim zaginięciu! Cóż.. miesiąc to bardzo długo, na pewno się martwią.
Momentalnie do głowy przychodzi mi myśl o tym co Harry mówił mi już kupę czasu temu. Że mama, która teraz się mną opiekuje nie jest moją prawdziwą mamą. Skąd w ogóle to wiedział? Mam nadzieję, że będę miała jeszcze szansę się go o to spytać..
Odkładam gazetę na jej miejsce i przykrywam się jeszcze szczelniej kołdrą.
Słyszę, jak Justin bierze prysznic i po chwili kładzie się obok mnie.
Odwracam się w jego stronę.-Dziękuję, że pozwoliłeś mi dzisiaj spędzić trochę czasu z Alex.
-Nie ma sprawy. Cieszę się, że nie zrobiłaś żadnych głupstw, Olivia.-uśmiecha się i całuje mnie w czoło, tuli do siebie, a ja zasypiam.
-Kwiatuszku, proszę, obudź się.-Justin szturcha moje ramię.
-Błagam, zostaw mnie, jestem zmęczona.-przykrywam się kołdrą.
-Skarbie, musisz wstać.-wyczuwam złość w jego głosie więc leniwie się podnoszę.
-O co chodzi?-pytam zaspana.
-Musisz stąd wyjechać.
-Co?-pytam zdziwiona.-Ale..
-Za chwilę dojdzie tu do strzelaniny, musisz wyjechać.
-Do strzelaniny?-otwieram lekko usta ze zdziwienia.
-Tak. To jest nadal mafia, Kochanie.
-Proszę, zaufaj mi. James odwiezie Cię w bezpieczne miejsce.
-Nie może zrobić tego Brad?-pytam z nadzieją.
-Dlaczego akurat Brad, Skarbie?-łączy brwi.-Wydaje mi się, że jesteście ze sobą dziwnie zżyci.
-Justin...-moje ramiona opadają ze zdziwienia, jakie wywarły na mnie jego słowa.-Przecież to z Bradem znam się lepiej niż z Jamesem.
-W porządku, skoro tego chcesz..-przerywa.-Ale musimy się pospieszyć, Skarbie.
Wychodzę z łóżka i zmierzam w stronę toalety.
-Trzymaj.-Justin podaje mi koszulę. Dzięki Bogu!
-Dzięki.-uśmiecham się.
Pędem się przebieram i schodzimy na dół.
-Gotowa?-pyta Brad.
-Tak, tak sądzę.-uśmiecham się lekko.
Justin mocno mnie przytula, a następnie delikatnie całuje w policzek, czym mnie zaskakuje!
-Bądźcie czujni, okej?-Justin patrzy na mnie, a następnie wzrok przenosi na Brada.
-W porządku, Stary.-odpowiada Brad.
Podchodzę niepewnie do Jamesa.
-Chodź tu!-przyciska mnie do siebie, a na moją twarz wtarga uśmiech.
-Wiesz, pomimo, że ze sobą dużo nie rozmawialiśmy..-gładzi mnie po plecach.-..mogę powiedzieć, że naprawdę Cię polubiłem, mała.
Śmieję się.-Dzięki, miło to słyszeć.
Wzdrygam się, gdy słyszę strzał.
-Kurwa!-Justin klnie, a James wypuszcza mnie ze swoich ramiona.
-Obiecuję, że nic Ci się nie stanie!-Justin ujmuje moją twarz w swoje dłonie.-Musicie już jechać.
-Justin całuje mnie w czoło.
-Uważajcie na siebie!-krzyczę, biegnąc za Bradem w stronę tylnego wyjścia.
Wsiadam do auta i odjeżdżamy. Mam dziwne przeczucie, że już ich nie zobaczę..
-W porządku?-pyta mnie Brad.
-Tak, jest okej.-odpowiadam, uśmiechając się blado.
Cholera! W ogóle nie powinnam być smutna! Przecież on mnie porwał!
-Brad?
-Tak?
-Czy.. mogłabym wrócić z powrotem do Harry'ego?
-Cholera, Olivia..-patrzy na mnie.-Gdyby Justin się o tym dowiedział..
-Proszę..
-Nie, to jest bardzo zły pomysł i zdajesz sobie z tego sprawę.
-Błagam..-po moim policzku spływa łza.-Gdzie w ogóle masz zamiar jechać?
-To nie jest przemyślane, ale najprawdopodobniej do hotelu.
-Proszę.. Brad.
-Olivia..to, że pomagałem Ci wtedy, gdy miałaś problem z Justinem nie znaczy, że zrobię to teraz. Potrafię ugryźć, uwierz. Zresztą cholera! Nie możesz mnie prosić o coś takiego!
-Brad..-łzy ciekną mi po policzkach, ponieważ wiedza o tym, że mogę wrócić, lecz to zależy tylko od Brada, jest jeszcze bardziej bolesna..-Proszę, dlaczego nie dasz mi do niego wrócić?
-Nie płacz, w porządku?-przeciera twarz dłonią.-Po prostu nie mogę tego zrobić, okej?
Opieram się o siedzenie i odwracam wzrok, wbijając go w szybę, ale łzy nadal ciekną mi po policzkach.
-Naprawdę chcesz wrócić?
-Tak..-opuszczam wzrok, a po chwili przenoszę go na Bradleya.-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Kurwa..-znowu przeciera twarz wolną dłonią.-Nie wierzę, że to robię!
Czy to znaczy, że się zgodził?
-Dziękuję!-wtulam się w niego.-Boże, naprawdę Ci dziękuję!
-Tak, tak. Prowadzę, mała.-słyszę jak cicho chichocze.
-Dziękuję..-mówię ciszej i odklejam się od niego.
Uśmiecham się, a Brad to odwzajemnia i już po chwili zmieniamy kierunek jazdy.
Myślałam, że nigdy się to nie wydarzy, i że już nie zobaczę Harry'ego..
Tak się cieszę..
-------------------------------------------------------------
(:)..
Wiecie co? Chyba każdy początek mojej wypowiedzi będzie zaczynał się na ,,przepraszam'' :D . Boże, nie wierzę, że znowu nawaliłam, ale w odpowiedzi napisałam, dlaczego tak długo powstawał.
Jeżeli będziecie chcieli to dodam niedokończony kawałek tego (niespodzianki) już dzisiaj. (ale ktoś dzisiaj musi skomentować ;) ) No chyba, że jutro po szkole :)
Buziole! <3 Kocham
11
sobota, 22 listopada 2014
Rozdział 17
Po chwili czuję, jak moja ręka staje się mokra przez łzy, które na nią kapią. Korzystając z okazji, że Justin wyszedł udaję się do łazienki, znowu wyjmując ze spodni telefon, oglądając go. Cudownie!
Jeżeli Justin go znajdzie, na pewno pożałuję..
Wchodzę do kabiny i biorę orzeźwiający prysznic. Opieram dłonie o kafelki i próbuję się uspokoić. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień..
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wychodzę, wycieram swoje ciało ręcznikiem i odkładam go gdzieś na bok.
A co gdyby wysuszyć telefon suszarką? To głupie!... Ale warto spróbować.
Gdzieś tu musi być! Zaczynam przeszukiwać wszystkie szafki i nie znajduję jej. Wzdycham i postanawiam spytać się kogoś z chłopaków, w duchu prosząc, by nie był to Justin.
Schodzę po schodach i całe szczęście nie napotykam nigdzie Justina.
-Chłopaki..-szepce.
-Halo?..-mówię troszkę głośniej.
-O co chodzi, mała?-z pokoju wychodzi Brad i uśmiecha się do mnie promiennie.
Odwzajemniam gest.
-Czy wiesz może, gdzie jest suszarka?-pytam niepewnie.
Bradley zamyśla się.
-Tak.
Wychodzi z salonu, a ja kieruje się za nim. Wchodzimy do łazienki, a tam odnajdujemy Alex, która siedzi i opiera delikatnie plecy o ścianę.
-Co się stało, Alex?!-spanikowana podbiegam do niej.
-Cholera!-złości się Brad.
Słysząc to, od razu się odwracam i napotykam wzrok chłopaka.
-Miałem trzymać Cie jak najdalej od łazienki!
Podchodzi i chwyta mnie w talii, próbując wyprowadzić z pomieszczenia.
-Żartujesz sobie?! Jej trzeba pomóc!-wrzeszczę, gdy widzę, jak Alex wstaje, a raczej resztkami sił próbuje wstać. Dostrzegam jej zakrwawiony podkoszulek na plecach.
-Boże..-zakrywam usta dłonią i wybucham płaczem.
-Olivia..-zaczyna Bradley-musisz stąd wyjść.-spoglądam na niego-Teraz.
Przygryzam wnętrze policzka, powstrzymując się od łez. Wybiegam z łazienki, i biegiem udaję się w stronę sypialni.
-Olivia!-krzyczy za mną Brad, lecz ja nie reaguję.
Wbiegam szybko do pokoju i zatrzaskuję za sobą drzwi, drżąc z przerażenia. Jak on mógł jej to zrobić?! To był Justin.. to na pewno był on. Przeraża mnie ta niewiedza. Do czego jeszcze jest w stanie się posunąć? Na pewno zmasakrował jej plecy. Ona teraz cierpi! A co jeżeli ja tak naprawdę mogłam temu zaradzić?
Wybucham płaczem, przypominając sobie jej wygląd. To jak siedziała pod ścianą i oplatała ramionami nogi, przyciskając je do klatki piersiowej. Tak bardzo chcę żeby wróciła do domu, chociaż ona. Nie zasłużyła na to.. obydwie nie zasłużyłyśmy. Czuję się strasznie..
Do pokoju wchodzi Justin. Cholera! Jeszcze jego tu brakowało!-Co się dzieje, księżniczko?-pyta.
-Nie udawaj.-szepcę.-bardzo dobrze wiesz, o co chodzi, Justin.-czuję, jak moja dolna warga drży.
Spoglądam na niego, i widzę, jak zaciska szczękę. Wzdycham i biorę się w garść.
-Dlaczego jej to zrobiłeś?-pytam dość śmiało, lecz czuję, jak głos łamie mi się w połowie zdania.
-Już Ci to tłumaczyłem.-bierze moją twarz w swoje dłonie.-Tak tutaj działamy. Musiała ponieść karę, za to, co zrobiła, skarbie. Myślę, że zdążyłaś się już o tym dowiedzieć, że czeka Cię podobna rzecz jeżeli zrobisz coś bardzo nieodpowiedniego, prawda, kruszynko?-po jego słowach czuję, jak moja klatka piersiowa dziwnie uciska się. Czy to przerażenie?
Łzy wypływają spod moich powiek.
-O nie.-mówi spokojnie.-Nie płacz, kwiatuszku..-podnosi moją głowę, zmuszając mnie tym do tego, bym na niego spojrzała.-Dopóki będziesz przestrzegała zasad, nie stanie Ci się krzywda.-lustruje mnie spojrzeniem, lecz ja po jego słowach nie uspokajam się. Zaciskam usta i próbuję wziąć się w garść, lecz opornie mi to idzie, ponieważ przypominam sobie o Alex.
Justin marszczy czoło.-O co chodzi, kochanie?-pyta z troską..
Odwracam wzrok.
-Olivia..-złości się.
-Proszę wypuśćcie Alex.-patrzę na niego, a on śmieje się.
-Słucham?-podnosi brew.
-Wypuśćcie Alex.-głos łamie mi się i zaczynam płakać.
-Nie zrobimy tego.-macha przecząco głową.-Poniesie karę za to co zrobiła.
Wybucham płaczem i nie potrafię się uspokoić. Dolna warga drży, a mój oddech jest nierówny. Mam ochotę skończyć ze sobą, i przerwać to całe gówno. Zabić się? Tak, myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
Justin mówi coś do mnie, ale ja go nie słucham. Jestem całkowicie załamana, i jedyne o czym teraz marzę, jest to, by chociaż Alex była szczęśliwa i nie przechodziła przez to całe piekło!
Mam dość takiego życia! Tak sobie go nie wymarzyłam..
-Olivia, spokojnie!-chwyta moją twarz w swoje dłonie. Szlocham.-Olivia..-wzdycha i opiera swoje czoło o moje. Gwałtownie zaciągam się powietrzem i powoli uspokajam. Zaciskam oczy, próbując powstrzymać łzy.
-Wyjedziemy stąd, chcesz?-co?! Jego pytanie totalnie mnie zaskakuje!
Podnoszę głowę i marszczę czoło.
-Jeżeli wtedy poczujesz się lepiej i zapomnisz o wszystkim, to mogę to zrobić.
Spoglądam w lewo.. na ścianę, za którą w łazience znajduje się Alex.
-Wypuścicie Alex?-nie odpuszczam.
Justin wzdycha zły i widzę, jak zaciska pięści. A moje ciało momentalnie się spina.
-Nie.-odpowiada, nieugięty.
Zaciskam usta.
-Proszę..-płaczę.-Proszę wypuśćcie ją. A wtedy z Tobą pojadę. Obiecuję.-szlocham.-Tylko.. tylko ją wypuśćcie. Ona na to nie zasłużyła...-zamykam oczy.
-Skarbie.-ujmuje moją twarz.-Ty i tak ze mną pojedziesz.Będziesz moja, czy tego chcesz, czy nie, kruszynko. Nawet Harry mi w tym nie przeszkodzi..-dlaczego o nim wspomniał?..
Przełykam ślinę.
-A jeżeli chodzi o Alex, zdania nie zmienię. Ona na to zasłużyła.-zaciska szczękę.-Sprzedawała narkotyki.
Spoglądam na niego, łącząc brwi. Nie wierzę mu.
-Nie patrz tak na mnie, skarbie.-śmieje się.-Nieraz nie wiemy niektórych rzeczy nawet o swoich najbliższych, wiesz?
Przecież mówił, że była striptizerką..
-Czasami po prostu tak bywa, musisz się z tym pogodzić.
Głaska mnie po policzku, a ja odwracam twarz. Justin wzdycha zły.
-Jutro wyjeżdżamy.-informuje mnie i wychodzi z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wzdycham ciężko i proszę o to, by ten dzień się już skończył. Ale czy aby na pewno tylko dzień?..
Wskakuję do łóżka i przykrywam się aż po samą szyję. Spoglądam na zegarek 19:36. Nie jest wcale aż tak późno..
Układam się na boku i zamykam oczy. Słyszę, jak drzwi otwierają się. To na pewno Justin. Zamykam oczy udając, że śpię, ale słyszę, jak on podchodzi do mnie, odgarnia włosy i całuje w czoło..
Czy coś mu się odmieniło?
Ja nadal udaję, że śpię, a Justin wchodzi do łazienki. Chwila! Tam jest telefon! Ale.. przecież to on mi go wtedy zabrał.. tam w samochodzie. Więc co on robił w moich spodniach?! Jestem głupia! A co jeżeli zrobił to specjalnie?! Nie otwieram oczu, słysząc jak chłopak wychodzi z łazienki i otwiera obudowę telefonu, i o ile się nie mylę, wkładając coś do niego, znowu go zamyka i odkłada na szafkę nocną. Znowu wraca do pomieszczenia, i słysząc, gdy bierze prysznic, delikatnie wstaję z łóżka i wyciągam obudowę telefonu, odnajdując w nim coś dziwnie małego... Czy to nadajnik?
Gdy budzę się, czuję, jak ktoś mocno oplata mnie ramionami. Justin.. Ziewam i zasłaniam usta dłonią.
-Dzień dobry, kwiatuszku.-mówi zachrypniętym głosem i kładzie swoją głowę na mojej piersi.
Och..
-Hej.-odpowiadam cicho..
Justin wzdycha przeciągle i wstaje z łóżka.
-Jesteś gotowa?-pyta.
Łączę brwi.
-Dzisiaj wyjeżdżamy.-unosi brwi.-zapomniałaś?
-Och..-szepcę.
-Co się dzieje, myszko?-opiera się przedramionami o łóżko.
-Nieważne...-ocieram rękawem łzę, która wypływa spod mojej powieki, starając się, by Justin jej nie zauważył.
Wychodzę z łóżka i idę do łazienki, dziękując Bogu, że Justin mnie nie zatrzymywał. Opieram dłonie o umywalkę i zaczynam bezgłośnie płakać.
Wyjeżdżamy? Wcześniej docierało do mnie to, że być może nie zobaczę już bliskich mi osób. Ale teraz, gdy jest tu Alex, Brad.. i inni, z którymi moje kontakty są w porządku, bo prostu nie chcę wyjeżdżać, ale też nie sprzeciwie się Justinowi..
-Jesteś gotowa?-woła Justin z sypialni.
-Moment.-odpowiadam, starając się opanować głos.
Właściwie sama nie wiem, co mam robić..
Biorę w dłonie moje jeansy, które miałam ubrane, gdy tutaj przyjechaliśmy. Wkładam je na siebie, i koszulę Justina pozostawiam na sobie, bo nie mam nic innego. Gdzie moja bluzka?
Wychodzę z łazienki, a w sypialni nie zastaję nikogo. Rozglądam się, marszcząc czoło. Najpierw mnie woła, a potem wychodzi?...
Opuszczam pomieszczenie i zamyślona wpadam na tors Brada.
-Och..przepraszam Cię.-mówię nieśmiało.
-Nic nie szkodzi.-uśmiecha się promiennie.-Wszystko w porządku?-pyta i swój wzrok przenosi na łazienkę, w której znajduje się Alex.
-Och..-szepcę i milknę.-Tak, jest lepiej, dzięki.-uśmiecham się delikatnie, bo nie chcę, żeby się mną zbytnio przejmował.
-Wyjeżdżamy.-mówię cicho, po chwili.
Brad łączy brwi i milknie. Po dłuższej chwili zmierza w stronę swojego pokoju, a ja zaciekawiona podążam za nim.
Widzę, że zaczyna się pakować.
-Brad?
-Tak?-podnosi głowę.
-Co robisz?
-Jadę z Wami.-rozszerzam lekko oczy.-Justinowi będzie potrzebna pomoc.. Zresztą nie zostawię Cię z nim samą.-czuję przyjemne ciepło i mimowolnie uśmiecham się.
-Dziwię się, że Justin nie bierze całej naszej ekipy. Cholera!-nagle się złości.-Przecież działamy razem! Wiem, że jest szefem gangu, ale niektóre rzeczy mógłby ustalać wraz z nami!
Bradley wychodzi, a ja idę za nim. Kieruje się w stronę salonu, a ja siadam w kuchni. Podsłuchuję rozmowę jego z Justinem.
-Stary! Pojebało Cię?!-złości się Brad.
-Sory, okej?! Nie mam wyboru!
Chłopak prycha.-Mogłeś chociaż ustalić to razem z nami! Nie bądź cholernym egoistą, Stary!
-Spokojnie, okej?-Justin próbuje przekonać sam siebie.-Pojedziemy wszyscy razem.-wzdycha.
Uśmiecham się.
-Skoro jedziemy wszyscy razem, to po co wyjeżdżamy?-dziwi się Brad.
Ma rację. Skoro jedziemy wszyscy razem, to tak, jakbyśmy tutaj zostali, a przecież to nie są jakieś wakacje, byśmy wyjeżdżali..
-Później Ci to wytłumaczę.-mówi, jakby wyczuł to, że jestem w kuchni.
Wychodzi z salonu, a nasze spojrzenia się spotykają.
Podaje mi dłoń, a ja marszczę czoło.
-Jedziemy.
-Och..-szepcę i chwytam ją.
-A James?-zauważam, gdy do samochodu wsiada tylko Bradley.
Odwracam głowę w stronę szyby i zastanawiam się dlaczego tak w ogóle wyjechaliśmy.
-Przyjedzie później.-odpowiada Justin, który siedzie za kierownicą.
-Co z Alex?-pytam.-Przecież została w domu.
Justin milczy.
-Jeżeli nie zabieracie jej z nami, to chcę się z nią pożegnać, Justin..-mówię.
-Nie zrobisz tego.-patrzy na mnie w lusterku.
-Proszę..-nalegam.
Justin nie odpowiada.
Patrzę na Brada, wzrokiem prosząc go o pomoc.
-Stary.. to jej przyjaciółka. Przecież pożegna się, i zaraz wróci, wyluzuj trochę..-przekręca oczami.
-Dobra..-mówi niechętnie.
Uśmiecham się szeroko-Dzięki.-spoglądam ukradkiem na Bradleya i wychodzę z auta. Otwieram drzwi i dziwię się, że nie są zamknięte.. Wchodzę po schodach i kieruje się w stronę łazienki. Nie ma w niej Alex!
-Alex?-opuszczam pomieszczenie i oglądam się w kółko, wzrokiem poszukując dziewczyny. Odwracam się i moje spojrzenie napotyka... Harry'ego!
-Harry...-szepcę.
Podchodzi do mnie, podnosi i wtula w swoje ciało. Zaciskam pięść na jego koszuli i nie mogę uwierzyć, że tutaj jest!
-Moja malutka..-odwraca twarz i wtula ją w moje włosy.
Stoimy tak, a po chwili dociera do mnie pewna myśl. Odrywam się od Harry'ego.
-Jak się tutaj znalazłeś?-marszczę czoło.-Przecież...
Harry uśmiecha się łobuzersko.
-Justin ma tylne wejście, wiesz?
-Nic Ci nie jest?-ujmuje moją twarz w swoje dłonie.
-Wszystko w porządku.-uśmiecham się.
-Chodź..-mówi po chwili i chwyta mnie za dłoń, ciągnąc za sobą.
-Harry.-siłą próbuję go zatrzymać.
-O co chodzi?-dziwi się.
-Alex..
Widzę, że nie rozumie, więc tłumaczę mu bardziej zwięźle.
-Jest tutaj, i musimy ją stąd zabrać.
Harry zamyśla się.
-Wiesz gdzie się znajduje?
-Nie..-blednę.
-Przedtem była w łazience..-dokańczam pospiesznie.
-Olivia.-staje przede mną i wpatruje się w moje oczy.-Nie mamy czasu jej szukać.
-Jak to?-szepcę.
-Zbyt długo Cię szukałem. Justin na pewno zaraz po Ciebie przyjdzie, nie mamy czasu szukać Alex.-kręci głową.
-Harry.. To moja przyjaciółka.-łamie mi się głos.-Nie pozwolę na to, by tutaj została..
Harry przeciera twarz dłońmi.-Chcesz zostać tutaj z Justinem?-zaciska szczękę.-Gdy nas zobaczy nie da Ci spokoju.
Odwracam wzrok, bo wspomnienia boleśnie do mnie docierają. To jak mnie spoliczkował. To jak znęcał się nad Alex, która tak naprawdę nie była niczemu winna!
-Uderzył Cię, prawda?
Dlaczego o to pyta?
-Masz siniaka na policzku..-tłumaczy, jakby czytał mi w myślach.
Potakuję tylko.
-Będzie jeszcze gorzej, jeżeli zobaczy, że tutaj jestem, Olivia...
Milczę przez chwilę.
-Wracaj do samochodu, a ja zaraz do Ciebie przyjdę..
-Olivia, nie..
-Harry.-spoglądam na niego.
Kieruję się w stronę jakiegoś pokoju, z nadzieją, że właśnie w nim będzie przyjaciółka. Otwieram drzwi łazienki i widzę Alex.. leży w kałuży krwi, która ulatnia się z jej nadgarstka. Boże! Pisk ucieka z moich ust i zaczynam się dziwnie trząść oraz płakać.
-Co się dzieje?!-przybiega Harry.
Przecież miał iść do samochodu do cholery!
-Harry! Miałeś wracać!
-Trzeba to opatrzyć!-ignoruje to, co przed chwilą do niego powiedziałam.
Bierze Alex na ręce i kładzie ją na łóżku, a sam udaje się po apteczkę. Siadam koło Alex i łapię ją za dłoń, szlochając.
Alex otwiera oczy.-Przepraszam...-ledwo szepcze, a jej usta są suche.
Zaciskam oczy i kręcę głową.
-Chcesz pić?
Potakuje.
Chwytam wodę, która stoi przed łóżkiem. Pomagam się jej (Alex) podnieść i napić.
-Dzięki.-mówi lżej.
Uśmiecham się tylko w odpowiedzi.
-Dlaczego to zrobiłaś?-mówię po chwili ciszy.
-Miałam dość..-łza spływa jej po policzku.-Justin sponiewierał mnie.-podnosi rękaw bluzki, a mi ukazuje się wielki fioletowy siniak. Chryste!
Śmieje się ironicznie.-A to nie wszystko!
-Przykro mi, Alex..-udaje mi się wyszeptać.
-Jest okej.-uśmiecha się blado.
Gdzie podział się Harry?!
-Harry!-nawołuję, lecz nie uzyskuję odpowiedzi.
Wychodzę z pokoju i kieruję się do głównej łazienki, na korytarzu.
-Nie mogę znaleźć apteczki!-marudzi Harry.
-Poszukam w tamtej.-informuję.
Wychodzę i stąpam na korytarzu, a już zauważam Justina. O cholera!
-Masz mi coś do powiedzenia, kwiatuszku?-jego szczęka zaciska się, a ja mam ochotę ze strachu zapaść się pod ziemię.
-Ja..-zacinam się.
Mężczyzna podchodzi do mnie i podnosi brwi, dając mi do zrozumienia, że domaga się odpowiedzi. Ale ja milczę.
-Jesteś głucha?-denerwuje się.
Otwieram usta, ale żadne słowo z nich nie wypływa.
Podnosi energicznie mój podbródek.-Mówię do Ciebie!-zaciska szczękę.
Spoglądam na niego, i orientuję się, że nie stoi blisko wejścia do łazienki, więc nie zauważył jeszcze Harry'ego.
-Przepraszam!-wtulam się w niego, nie rozumiejąc za co w ogóle go przepraszam, i zaczynam cicho szlochać.
Mija chwila, zanim Justin orientuje się, co się dzieje. Podnosi mnie delikatnie i przyciska do siebie.
-Co się dzieje, skarbie?
-Alex potrzebuje pomocy..-szepcę, mocno wtulając swoją twarz w jego szyję.
Oddalam się od niego.
Opuszczam głowę, nie będąc pewna, czy aby na pewno mu to mówić.-Alex się pocięła. Strasznie krwawi.-spoglądam na niego.-Proszę, pomóż jej.
Wybucham płaczem, jakbym dopiero teraz uświadomiła sobie, jakie mogą być konsekwencje tego, co zrobiła dziewczyna.
-Och, skarbie...-przytula mnie do swojego ciała, a ja nadal obawiam się nie tylko o Alex, ale i o Harry'ego!
-Jej trzeba pomóc, Justin..
Mężczyzna udaje się do pokoju, w którym znajduje się Alex, a ja odwracam głowę i spoglądam na Harry'ego. On ani drgnie, a ja sama nie wiem, co robić w takiej sytuacji.
Zamieram, gdy kieruje się w naszą stronę.-Znowu się widzimy, Bieber..-zaczyna Harry.
Justin odwraca się zdezorientowany, a ja już wiem, że jeżeli nie uda nam się stąd wydostać, będę miała niezłe kłopoty. Przecież Harry sam mnie ostrzegał przed ujawnieniem się!
-Styles?-patrzy na niego spod byka.-Tak, masz rację, znowu.. i szczerze mi się to nie podoba.-zaciska szczękę.-Czego sobie życzysz?-pyta sarkastycznie.
-To chyba jasne, nie sądzisz?
-No tak. Tylko, że Olivia zostaje ze mną.-uśmiecha się złośliwie.
Justin kiwa głową, a ja marszczę czoło, całkowicie nie rozumiejąc jego gestu. Chwilę później czuję, jak ktoś mocno chwyta mnie ramionami, a do nosa przystawia chusteczkę i czuję metaliczny zapach, a później następuje strzał. Na sam koniec udaje mi się tylko dostrzec upadającego Harry'ego. Czy on umarł?...
Gdy się budzę, czuję jak bardzo boli mnie głowa i wręcz pulsuje! Nie jestem w tym samym miejscu, co poprzednio. Ściany w tym pokoju są białe, a meble czarne. Jedno okno jest zasłonięte, dzięki czemu nie razi mnie tak strasznie w oczy. Opadam na poduszkę, ciężko wzdychając i przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. Błagam, by Harry żył!
Wychodzę z łóżka i kieruję się w stronę kuchni. Zastaję w niej Justina i żałuję, że ruszałam się z sypialni! Wskazuje na mnie palcem, bym do niego podeszła, a ja już wiem, że nie skończy się to dobrze.
-Wytłumacz mi proszę, co chciałaś tym osiągnąć, kochanie?-stoję naprzeciwko niego i zastanawiam się, jak odpowiedzieć mu na to pytanie.
-Pogódź się z tym, okej?-mówi lekko wkurzony.-Porwałem Cię, kurwa! Nigdy nie dam Ci odejść!-podnosi energicznie mój podbródek.
-Nie próbuj tego robić nigdy więcej, rozumiesz mnie?-mówi spokojniej.
Potakuję tylko głową i zaciskam usta, gdy łza spływa po moim policzku.
-Och, skarbie.. Nie płacz.-wtula mnie w swoje ciało, a ja kompletnie nie rozumiem jego zachowania, lecz odwzajemniam gest, ponieważ tego potrzebuję.
-Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem. Po prostu nie chcę, by kiedykolwiek się to zdarzyło.
Przepraszam?
Oddalam się od niego, gdy przychodzi mi na myśl pewne pytanie.
-Czy.. czy zabiłeś Harry'ego?
------------------------------------------------------------------------------------
Hahaha ;p Przepraszam Was! Rozdział był prawie 3 tygodnie temu, no i jeszcze takie zakończenie na dokładkę :P Przepraszam Was, za długą, długą nieobecność na blogu! : ( Ale byłam tak przeziębiona, że strach! :O Później nadeszła szkoła (czyli wiadomo, czarne chmury ;p) no i nauka na zaległe sprawdziany, więc dni mijały mi tak szybko, że nawet nie nadążałam z rozdziałami dla Was=brak ich :((( No ale macie! I co najlepsze! Rozdział jest w wersjach roboczych od trzech tygodni! :O Tak się z nim męczyłam! Ufff :) W każdym rozdziale przewiduje różne scenki. Co może się zdarzyć, jak to zrobić, jaki dialog. Zawsze próbuję, by coś było perfekcyjne, ale nigdy nie wychodzi. Może to jest właśnie mój błąd? Nie można nic na siłę? hehehe, nie chodzi o kończenie bloga, tylko o racjonalne myślenie! :D Ale czy tak mi się uda? Nie wieem! :) + Przepraszam za błędy, jeżeli takowe są (nie chodzi mi tutaj wcale o błędy orto :D ) :) Piszę ten rozdział o 00:15 i nie zdążyłam wszystkiego sprawdzić, a muszę już mykać spaać :D No nie dośpię! :P Okkk :))) Dobranoc, robaczki! <33
---
11
PS ROZDZIAŁ DŁUGO POWSTAWAŁ, PONIEWAŻ CHCIAŁAM BY BYŁ DŁUGI, NO ALE KIJ Z TEGO WYSZEDŁ ;/ <3
Jeżeli Justin go znajdzie, na pewno pożałuję..
Wchodzę do kabiny i biorę orzeźwiający prysznic. Opieram dłonie o kafelki i próbuję się uspokoić. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień..
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wychodzę, wycieram swoje ciało ręcznikiem i odkładam go gdzieś na bok.
A co gdyby wysuszyć telefon suszarką? To głupie!... Ale warto spróbować.
Gdzieś tu musi być! Zaczynam przeszukiwać wszystkie szafki i nie znajduję jej. Wzdycham i postanawiam spytać się kogoś z chłopaków, w duchu prosząc, by nie był to Justin.
Schodzę po schodach i całe szczęście nie napotykam nigdzie Justina.
-Chłopaki..-szepce.
-Halo?..-mówię troszkę głośniej.
-O co chodzi, mała?-z pokoju wychodzi Brad i uśmiecha się do mnie promiennie.
Odwzajemniam gest.
-Czy wiesz może, gdzie jest suszarka?-pytam niepewnie.
Bradley zamyśla się.
-Tak.
Wychodzi z salonu, a ja kieruje się za nim. Wchodzimy do łazienki, a tam odnajdujemy Alex, która siedzi i opiera delikatnie plecy o ścianę.
-Co się stało, Alex?!-spanikowana podbiegam do niej.
-Cholera!-złości się Brad.
Słysząc to, od razu się odwracam i napotykam wzrok chłopaka.
-Miałem trzymać Cie jak najdalej od łazienki!
Podchodzi i chwyta mnie w talii, próbując wyprowadzić z pomieszczenia.
-Żartujesz sobie?! Jej trzeba pomóc!-wrzeszczę, gdy widzę, jak Alex wstaje, a raczej resztkami sił próbuje wstać. Dostrzegam jej zakrwawiony podkoszulek na plecach.
-Boże..-zakrywam usta dłonią i wybucham płaczem.
-Olivia..-zaczyna Bradley-musisz stąd wyjść.-spoglądam na niego-Teraz.
Przygryzam wnętrze policzka, powstrzymując się od łez. Wybiegam z łazienki, i biegiem udaję się w stronę sypialni.
-Olivia!-krzyczy za mną Brad, lecz ja nie reaguję.
Wbiegam szybko do pokoju i zatrzaskuję za sobą drzwi, drżąc z przerażenia. Jak on mógł jej to zrobić?! To był Justin.. to na pewno był on. Przeraża mnie ta niewiedza. Do czego jeszcze jest w stanie się posunąć? Na pewno zmasakrował jej plecy. Ona teraz cierpi! A co jeżeli ja tak naprawdę mogłam temu zaradzić?
Wybucham płaczem, przypominając sobie jej wygląd. To jak siedziała pod ścianą i oplatała ramionami nogi, przyciskając je do klatki piersiowej. Tak bardzo chcę żeby wróciła do domu, chociaż ona. Nie zasłużyła na to.. obydwie nie zasłużyłyśmy. Czuję się strasznie..
Do pokoju wchodzi Justin. Cholera! Jeszcze jego tu brakowało!-Co się dzieje, księżniczko?-pyta.
-Nie udawaj.-szepcę.-bardzo dobrze wiesz, o co chodzi, Justin.-czuję, jak moja dolna warga drży.
Spoglądam na niego, i widzę, jak zaciska szczękę. Wzdycham i biorę się w garść.
-Dlaczego jej to zrobiłeś?-pytam dość śmiało, lecz czuję, jak głos łamie mi się w połowie zdania.
-Już Ci to tłumaczyłem.-bierze moją twarz w swoje dłonie.-Tak tutaj działamy. Musiała ponieść karę, za to, co zrobiła, skarbie. Myślę, że zdążyłaś się już o tym dowiedzieć, że czeka Cię podobna rzecz jeżeli zrobisz coś bardzo nieodpowiedniego, prawda, kruszynko?-po jego słowach czuję, jak moja klatka piersiowa dziwnie uciska się. Czy to przerażenie?
Łzy wypływają spod moich powiek.
-O nie.-mówi spokojnie.-Nie płacz, kwiatuszku..-podnosi moją głowę, zmuszając mnie tym do tego, bym na niego spojrzała.-Dopóki będziesz przestrzegała zasad, nie stanie Ci się krzywda.-lustruje mnie spojrzeniem, lecz ja po jego słowach nie uspokajam się. Zaciskam usta i próbuję wziąć się w garść, lecz opornie mi to idzie, ponieważ przypominam sobie o Alex.
Justin marszczy czoło.-O co chodzi, kochanie?-pyta z troską..
Odwracam wzrok.
-Olivia..-złości się.
-Proszę wypuśćcie Alex.-patrzę na niego, a on śmieje się.
-Słucham?-podnosi brew.
-Wypuśćcie Alex.-głos łamie mi się i zaczynam płakać.
-Nie zrobimy tego.-macha przecząco głową.-Poniesie karę za to co zrobiła.
Wybucham płaczem i nie potrafię się uspokoić. Dolna warga drży, a mój oddech jest nierówny. Mam ochotę skończyć ze sobą, i przerwać to całe gówno. Zabić się? Tak, myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
Justin mówi coś do mnie, ale ja go nie słucham. Jestem całkowicie załamana, i jedyne o czym teraz marzę, jest to, by chociaż Alex była szczęśliwa i nie przechodziła przez to całe piekło!
Mam dość takiego życia! Tak sobie go nie wymarzyłam..
-Olivia, spokojnie!-chwyta moją twarz w swoje dłonie. Szlocham.-Olivia..-wzdycha i opiera swoje czoło o moje. Gwałtownie zaciągam się powietrzem i powoli uspokajam. Zaciskam oczy, próbując powstrzymać łzy.
-Wyjedziemy stąd, chcesz?-co?! Jego pytanie totalnie mnie zaskakuje!
Podnoszę głowę i marszczę czoło.
-Jeżeli wtedy poczujesz się lepiej i zapomnisz o wszystkim, to mogę to zrobić.
Spoglądam w lewo.. na ścianę, za którą w łazience znajduje się Alex.
-Wypuścicie Alex?-nie odpuszczam.
Justin wzdycha zły i widzę, jak zaciska pięści. A moje ciało momentalnie się spina.
-Nie.-odpowiada, nieugięty.
Zaciskam usta.
-Proszę..-płaczę.-Proszę wypuśćcie ją. A wtedy z Tobą pojadę. Obiecuję.-szlocham.-Tylko.. tylko ją wypuśćcie. Ona na to nie zasłużyła...-zamykam oczy.
-Skarbie.-ujmuje moją twarz.-Ty i tak ze mną pojedziesz.Będziesz moja, czy tego chcesz, czy nie, kruszynko. Nawet Harry mi w tym nie przeszkodzi..-dlaczego o nim wspomniał?..
Przełykam ślinę.
-A jeżeli chodzi o Alex, zdania nie zmienię. Ona na to zasłużyła.-zaciska szczękę.-Sprzedawała narkotyki.
Spoglądam na niego, łącząc brwi. Nie wierzę mu.
-Nie patrz tak na mnie, skarbie.-śmieje się.-Nieraz nie wiemy niektórych rzeczy nawet o swoich najbliższych, wiesz?
Przecież mówił, że była striptizerką..
-Czasami po prostu tak bywa, musisz się z tym pogodzić.
Głaska mnie po policzku, a ja odwracam twarz. Justin wzdycha zły.
-Jutro wyjeżdżamy.-informuje mnie i wychodzi z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wzdycham ciężko i proszę o to, by ten dzień się już skończył. Ale czy aby na pewno tylko dzień?..
Wskakuję do łóżka i przykrywam się aż po samą szyję. Spoglądam na zegarek 19:36. Nie jest wcale aż tak późno..
Układam się na boku i zamykam oczy. Słyszę, jak drzwi otwierają się. To na pewno Justin. Zamykam oczy udając, że śpię, ale słyszę, jak on podchodzi do mnie, odgarnia włosy i całuje w czoło..
Czy coś mu się odmieniło?
Ja nadal udaję, że śpię, a Justin wchodzi do łazienki. Chwila! Tam jest telefon! Ale.. przecież to on mi go wtedy zabrał.. tam w samochodzie. Więc co on robił w moich spodniach?! Jestem głupia! A co jeżeli zrobił to specjalnie?! Nie otwieram oczu, słysząc jak chłopak wychodzi z łazienki i otwiera obudowę telefonu, i o ile się nie mylę, wkładając coś do niego, znowu go zamyka i odkłada na szafkę nocną. Znowu wraca do pomieszczenia, i słysząc, gdy bierze prysznic, delikatnie wstaję z łóżka i wyciągam obudowę telefonu, odnajdując w nim coś dziwnie małego... Czy to nadajnik?
Gdy budzę się, czuję, jak ktoś mocno oplata mnie ramionami. Justin.. Ziewam i zasłaniam usta dłonią.
-Dzień dobry, kwiatuszku.-mówi zachrypniętym głosem i kładzie swoją głowę na mojej piersi.
Och..
-Hej.-odpowiadam cicho..
Justin wzdycha przeciągle i wstaje z łóżka.
-Jesteś gotowa?-pyta.
Łączę brwi.
-Dzisiaj wyjeżdżamy.-unosi brwi.-zapomniałaś?
-Och..-szepcę.
-Co się dzieje, myszko?-opiera się przedramionami o łóżko.
-Nieważne...-ocieram rękawem łzę, która wypływa spod mojej powieki, starając się, by Justin jej nie zauważył.
Wychodzę z łóżka i idę do łazienki, dziękując Bogu, że Justin mnie nie zatrzymywał. Opieram dłonie o umywalkę i zaczynam bezgłośnie płakać.
Wyjeżdżamy? Wcześniej docierało do mnie to, że być może nie zobaczę już bliskich mi osób. Ale teraz, gdy jest tu Alex, Brad.. i inni, z którymi moje kontakty są w porządku, bo prostu nie chcę wyjeżdżać, ale też nie sprzeciwie się Justinowi..
-Jesteś gotowa?-woła Justin z sypialni.
-Moment.-odpowiadam, starając się opanować głos.
Właściwie sama nie wiem, co mam robić..
Biorę w dłonie moje jeansy, które miałam ubrane, gdy tutaj przyjechaliśmy. Wkładam je na siebie, i koszulę Justina pozostawiam na sobie, bo nie mam nic innego. Gdzie moja bluzka?
Wychodzę z łazienki, a w sypialni nie zastaję nikogo. Rozglądam się, marszcząc czoło. Najpierw mnie woła, a potem wychodzi?...
Opuszczam pomieszczenie i zamyślona wpadam na tors Brada.
-Och..przepraszam Cię.-mówię nieśmiało.
-Nic nie szkodzi.-uśmiecha się promiennie.-Wszystko w porządku?-pyta i swój wzrok przenosi na łazienkę, w której znajduje się Alex.
-Och..-szepcę i milknę.-Tak, jest lepiej, dzięki.-uśmiecham się delikatnie, bo nie chcę, żeby się mną zbytnio przejmował.
-Wyjeżdżamy.-mówię cicho, po chwili.
Brad łączy brwi i milknie. Po dłuższej chwili zmierza w stronę swojego pokoju, a ja zaciekawiona podążam za nim.
Widzę, że zaczyna się pakować.
-Brad?
-Tak?-podnosi głowę.
-Co robisz?
-Jadę z Wami.-rozszerzam lekko oczy.-Justinowi będzie potrzebna pomoc.. Zresztą nie zostawię Cię z nim samą.-czuję przyjemne ciepło i mimowolnie uśmiecham się.
-Dziwię się, że Justin nie bierze całej naszej ekipy. Cholera!-nagle się złości.-Przecież działamy razem! Wiem, że jest szefem gangu, ale niektóre rzeczy mógłby ustalać wraz z nami!
Bradley wychodzi, a ja idę za nim. Kieruje się w stronę salonu, a ja siadam w kuchni. Podsłuchuję rozmowę jego z Justinem.
-Stary! Pojebało Cię?!-złości się Brad.
-Sory, okej?! Nie mam wyboru!
Chłopak prycha.-Mogłeś chociaż ustalić to razem z nami! Nie bądź cholernym egoistą, Stary!
-Spokojnie, okej?-Justin próbuje przekonać sam siebie.-Pojedziemy wszyscy razem.-wzdycha.
Uśmiecham się.
-Skoro jedziemy wszyscy razem, to po co wyjeżdżamy?-dziwi się Brad.
Ma rację. Skoro jedziemy wszyscy razem, to tak, jakbyśmy tutaj zostali, a przecież to nie są jakieś wakacje, byśmy wyjeżdżali..
-Później Ci to wytłumaczę.-mówi, jakby wyczuł to, że jestem w kuchni.
Wychodzi z salonu, a nasze spojrzenia się spotykają.
Podaje mi dłoń, a ja marszczę czoło.
-Jedziemy.
-Och..-szepcę i chwytam ją.
-A James?-zauważam, gdy do samochodu wsiada tylko Bradley.
Odwracam głowę w stronę szyby i zastanawiam się dlaczego tak w ogóle wyjechaliśmy.
-Przyjedzie później.-odpowiada Justin, który siedzie za kierownicą.
-Co z Alex?-pytam.-Przecież została w domu.
Justin milczy.
-Jeżeli nie zabieracie jej z nami, to chcę się z nią pożegnać, Justin..-mówię.
-Nie zrobisz tego.-patrzy na mnie w lusterku.
-Proszę..-nalegam.
Justin nie odpowiada.
Patrzę na Brada, wzrokiem prosząc go o pomoc.
-Stary.. to jej przyjaciółka. Przecież pożegna się, i zaraz wróci, wyluzuj trochę..-przekręca oczami.
-Dobra..-mówi niechętnie.
Uśmiecham się szeroko-Dzięki.-spoglądam ukradkiem na Bradleya i wychodzę z auta. Otwieram drzwi i dziwię się, że nie są zamknięte.. Wchodzę po schodach i kieruje się w stronę łazienki. Nie ma w niej Alex!
-Alex?-opuszczam pomieszczenie i oglądam się w kółko, wzrokiem poszukując dziewczyny. Odwracam się i moje spojrzenie napotyka... Harry'ego!
-Harry...-szepcę.
Podchodzi do mnie, podnosi i wtula w swoje ciało. Zaciskam pięść na jego koszuli i nie mogę uwierzyć, że tutaj jest!
-Moja malutka..-odwraca twarz i wtula ją w moje włosy.
Stoimy tak, a po chwili dociera do mnie pewna myśl. Odrywam się od Harry'ego.
-Jak się tutaj znalazłeś?-marszczę czoło.-Przecież...
Harry uśmiecha się łobuzersko.
-Justin ma tylne wejście, wiesz?
-Nic Ci nie jest?-ujmuje moją twarz w swoje dłonie.
-Wszystko w porządku.-uśmiecham się.
-Chodź..-mówi po chwili i chwyta mnie za dłoń, ciągnąc za sobą.
-Harry.-siłą próbuję go zatrzymać.
-O co chodzi?-dziwi się.
-Alex..
Widzę, że nie rozumie, więc tłumaczę mu bardziej zwięźle.
-Jest tutaj, i musimy ją stąd zabrać.
Harry zamyśla się.
-Wiesz gdzie się znajduje?
-Nie..-blednę.
-Przedtem była w łazience..-dokańczam pospiesznie.
-Olivia.-staje przede mną i wpatruje się w moje oczy.-Nie mamy czasu jej szukać.
-Jak to?-szepcę.
-Zbyt długo Cię szukałem. Justin na pewno zaraz po Ciebie przyjdzie, nie mamy czasu szukać Alex.-kręci głową.
-Harry.. To moja przyjaciółka.-łamie mi się głos.-Nie pozwolę na to, by tutaj została..
Harry przeciera twarz dłońmi.-Chcesz zostać tutaj z Justinem?-zaciska szczękę.-Gdy nas zobaczy nie da Ci spokoju.
Odwracam wzrok, bo wspomnienia boleśnie do mnie docierają. To jak mnie spoliczkował. To jak znęcał się nad Alex, która tak naprawdę nie była niczemu winna!
-Uderzył Cię, prawda?
Dlaczego o to pyta?
-Masz siniaka na policzku..-tłumaczy, jakby czytał mi w myślach.
Potakuję tylko.
-Będzie jeszcze gorzej, jeżeli zobaczy, że tutaj jestem, Olivia...
Milczę przez chwilę.
-Wracaj do samochodu, a ja zaraz do Ciebie przyjdę..
-Olivia, nie..
-Harry.-spoglądam na niego.
Kieruję się w stronę jakiegoś pokoju, z nadzieją, że właśnie w nim będzie przyjaciółka. Otwieram drzwi łazienki i widzę Alex.. leży w kałuży krwi, która ulatnia się z jej nadgarstka. Boże! Pisk ucieka z moich ust i zaczynam się dziwnie trząść oraz płakać.
-Co się dzieje?!-przybiega Harry.
Przecież miał iść do samochodu do cholery!
-Harry! Miałeś wracać!
-Trzeba to opatrzyć!-ignoruje to, co przed chwilą do niego powiedziałam.
Bierze Alex na ręce i kładzie ją na łóżku, a sam udaje się po apteczkę. Siadam koło Alex i łapię ją za dłoń, szlochając.
Alex otwiera oczy.-Przepraszam...-ledwo szepcze, a jej usta są suche.
Zaciskam oczy i kręcę głową.
-Chcesz pić?
Potakuje.
Chwytam wodę, która stoi przed łóżkiem. Pomagam się jej (Alex) podnieść i napić.
-Dzięki.-mówi lżej.
Uśmiecham się tylko w odpowiedzi.
-Dlaczego to zrobiłaś?-mówię po chwili ciszy.
-Miałam dość..-łza spływa jej po policzku.-Justin sponiewierał mnie.-podnosi rękaw bluzki, a mi ukazuje się wielki fioletowy siniak. Chryste!
Śmieje się ironicznie.-A to nie wszystko!
-Przykro mi, Alex..-udaje mi się wyszeptać.
-Jest okej.-uśmiecha się blado.
Gdzie podział się Harry?!
-Harry!-nawołuję, lecz nie uzyskuję odpowiedzi.
Wychodzę z pokoju i kieruję się do głównej łazienki, na korytarzu.
-Nie mogę znaleźć apteczki!-marudzi Harry.
-Poszukam w tamtej.-informuję.
Wychodzę i stąpam na korytarzu, a już zauważam Justina. O cholera!
-Masz mi coś do powiedzenia, kwiatuszku?-jego szczęka zaciska się, a ja mam ochotę ze strachu zapaść się pod ziemię.
-Ja..-zacinam się.
Mężczyzna podchodzi do mnie i podnosi brwi, dając mi do zrozumienia, że domaga się odpowiedzi. Ale ja milczę.
-Jesteś głucha?-denerwuje się.
Otwieram usta, ale żadne słowo z nich nie wypływa.
Podnosi energicznie mój podbródek.-Mówię do Ciebie!-zaciska szczękę.
Spoglądam na niego, i orientuję się, że nie stoi blisko wejścia do łazienki, więc nie zauważył jeszcze Harry'ego.
-Przepraszam!-wtulam się w niego, nie rozumiejąc za co w ogóle go przepraszam, i zaczynam cicho szlochać.
Mija chwila, zanim Justin orientuje się, co się dzieje. Podnosi mnie delikatnie i przyciska do siebie.
-Co się dzieje, skarbie?
-Alex potrzebuje pomocy..-szepcę, mocno wtulając swoją twarz w jego szyję.
Oddalam się od niego.
Opuszczam głowę, nie będąc pewna, czy aby na pewno mu to mówić.-Alex się pocięła. Strasznie krwawi.-spoglądam na niego.-Proszę, pomóż jej.
Wybucham płaczem, jakbym dopiero teraz uświadomiła sobie, jakie mogą być konsekwencje tego, co zrobiła dziewczyna.
-Och, skarbie...-przytula mnie do swojego ciała, a ja nadal obawiam się nie tylko o Alex, ale i o Harry'ego!
-Jej trzeba pomóc, Justin..
Mężczyzna udaje się do pokoju, w którym znajduje się Alex, a ja odwracam głowę i spoglądam na Harry'ego. On ani drgnie, a ja sama nie wiem, co robić w takiej sytuacji.
Zamieram, gdy kieruje się w naszą stronę.-Znowu się widzimy, Bieber..-zaczyna Harry.
Justin odwraca się zdezorientowany, a ja już wiem, że jeżeli nie uda nam się stąd wydostać, będę miała niezłe kłopoty. Przecież Harry sam mnie ostrzegał przed ujawnieniem się!
-Styles?-patrzy na niego spod byka.-Tak, masz rację, znowu.. i szczerze mi się to nie podoba.-zaciska szczękę.-Czego sobie życzysz?-pyta sarkastycznie.
-To chyba jasne, nie sądzisz?
-No tak. Tylko, że Olivia zostaje ze mną.-uśmiecha się złośliwie.
Justin kiwa głową, a ja marszczę czoło, całkowicie nie rozumiejąc jego gestu. Chwilę później czuję, jak ktoś mocno chwyta mnie ramionami, a do nosa przystawia chusteczkę i czuję metaliczny zapach, a później następuje strzał. Na sam koniec udaje mi się tylko dostrzec upadającego Harry'ego. Czy on umarł?...
Gdy się budzę, czuję jak bardzo boli mnie głowa i wręcz pulsuje! Nie jestem w tym samym miejscu, co poprzednio. Ściany w tym pokoju są białe, a meble czarne. Jedno okno jest zasłonięte, dzięki czemu nie razi mnie tak strasznie w oczy. Opadam na poduszkę, ciężko wzdychając i przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. Błagam, by Harry żył!
Wychodzę z łóżka i kieruję się w stronę kuchni. Zastaję w niej Justina i żałuję, że ruszałam się z sypialni! Wskazuje na mnie palcem, bym do niego podeszła, a ja już wiem, że nie skończy się to dobrze.
-Wytłumacz mi proszę, co chciałaś tym osiągnąć, kochanie?-stoję naprzeciwko niego i zastanawiam się, jak odpowiedzieć mu na to pytanie.
-Pogódź się z tym, okej?-mówi lekko wkurzony.-Porwałem Cię, kurwa! Nigdy nie dam Ci odejść!-podnosi energicznie mój podbródek.
-Nie próbuj tego robić nigdy więcej, rozumiesz mnie?-mówi spokojniej.
Potakuję tylko głową i zaciskam usta, gdy łza spływa po moim policzku.
-Och, skarbie.. Nie płacz.-wtula mnie w swoje ciało, a ja kompletnie nie rozumiem jego zachowania, lecz odwzajemniam gest, ponieważ tego potrzebuję.
-Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem. Po prostu nie chcę, by kiedykolwiek się to zdarzyło.
Przepraszam?
Oddalam się od niego, gdy przychodzi mi na myśl pewne pytanie.
-Czy.. czy zabiłeś Harry'ego?
------------------------------------------------------------------------------------
Hahaha ;p Przepraszam Was! Rozdział był prawie 3 tygodnie temu, no i jeszcze takie zakończenie na dokładkę :P Przepraszam Was, za długą, długą nieobecność na blogu! : ( Ale byłam tak przeziębiona, że strach! :O Później nadeszła szkoła (czyli wiadomo, czarne chmury ;p) no i nauka na zaległe sprawdziany, więc dni mijały mi tak szybko, że nawet nie nadążałam z rozdziałami dla Was=brak ich :((( No ale macie! I co najlepsze! Rozdział jest w wersjach roboczych od trzech tygodni! :O Tak się z nim męczyłam! Ufff :) W każdym rozdziale przewiduje różne scenki. Co może się zdarzyć, jak to zrobić, jaki dialog. Zawsze próbuję, by coś było perfekcyjne, ale nigdy nie wychodzi. Może to jest właśnie mój błąd? Nie można nic na siłę? hehehe, nie chodzi o kończenie bloga, tylko o racjonalne myślenie! :D Ale czy tak mi się uda? Nie wieem! :) + Przepraszam za błędy, jeżeli takowe są (nie chodzi mi tutaj wcale o błędy orto :D ) :) Piszę ten rozdział o 00:15 i nie zdążyłam wszystkiego sprawdzić, a muszę już mykać spaać :D No nie dośpię! :P Okkk :))) Dobranoc, robaczki! <33
---
11
PS ROZDZIAŁ DŁUGO POWSTAWAŁ, PONIEWAŻ CHCIAŁAM BY BYŁ DŁUGI, NO ALE KIJ Z TEGO WYSZEDŁ ;/ <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)