sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 17

      Po chwili czuję, jak moja ręka staje się mokra przez łzy, które na nią kapią. Korzystając z okazji, że Justin wyszedł udaję się do łazienki, znowu wyjmując ze spodni telefon, oglądając go. Cudownie!
                                    Jeżeli Justin go znajdzie, na pewno pożałuję..
               Wchodzę do kabiny i biorę orzeźwiający prysznic. Opieram dłonie o kafelki i próbuję się uspokoić.  Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień..
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Wychodzę, wycieram swoje ciało ręcznikiem i odkładam go gdzieś na bok.
     A co gdyby wysuszyć telefon suszarką? To głupie!... Ale warto spróbować.
 Gdzieś tu musi być! Zaczynam przeszukiwać wszystkie szafki i nie znajduję jej. Wzdycham i postanawiam spytać się kogoś z chłopaków, w duchu prosząc, by nie był to Justin.
 Schodzę po schodach i całe szczęście nie napotykam nigdzie Justina.
-Chłopaki..-szepce.
-Halo?..-mówię troszkę głośniej.
-O co chodzi, mała?-z pokoju wychodzi Brad i uśmiecha się do mnie promiennie.
 Odwzajemniam gest.
-Czy wiesz może, gdzie jest suszarka?-pytam niepewnie.
 Bradley zamyśla się.
-Tak.
Wychodzi z salonu, a ja kieruje się za nim. Wchodzimy do łazienki, a tam odnajdujemy Alex, która siedzi i opiera delikatnie plecy o ścianę.
-Co się stało, Alex?!-spanikowana podbiegam do niej.
-Cholera!-złości się Brad.
Słysząc to, od razu się odwracam i napotykam wzrok chłopaka.
-Miałem trzymać Cie jak najdalej od łazienki!
Podchodzi i chwyta mnie w talii, próbując wyprowadzić z pomieszczenia.
-Żartujesz sobie?! Jej trzeba pomóc!-wrzeszczę, gdy widzę, jak Alex wstaje, a raczej resztkami sił próbuje wstać. Dostrzegam jej zakrwawiony podkoszulek na plecach.
-Boże..-zakrywam usta dłonią i wybucham płaczem.
-Olivia..-zaczyna Bradley-musisz stąd wyjść.-spoglądam na niego-Teraz.
 Przygryzam wnętrze policzka, powstrzymując się od łez. Wybiegam z łazienki, i biegiem udaję się w stronę sypialni.
-Olivia!-krzyczy za mną Brad, lecz ja nie reaguję.
  Wbiegam szybko do pokoju i zatrzaskuję za sobą drzwi, drżąc z przerażenia. Jak on mógł jej to zrobić?! To był Justin.. to na pewno był on. Przeraża mnie ta niewiedza. Do czego jeszcze jest w stanie się posunąć? Na pewno zmasakrował jej plecy. Ona teraz cierpi! A co jeżeli ja tak naprawdę mogłam temu zaradzić?
 Wybucham płaczem, przypominając sobie jej wygląd. To jak siedziała pod ścianą i oplatała ramionami nogi, przyciskając je do klatki piersiowej. Tak bardzo chcę żeby wróciła do domu, chociaż ona. Nie zasłużyła na to.. obydwie nie zasłużyłyśmy. Czuję się strasznie..
Do pokoju wchodzi Justin. Cholera! Jeszcze jego tu brakowało!-Co się dzieje, księżniczko?-pyta.
-Nie udawaj.-szepcę.-bardzo dobrze wiesz, o co chodzi, Justin.-czuję, jak moja dolna warga drży.
 Spoglądam na niego, i widzę, jak zaciska szczękę. Wzdycham i biorę się w garść.
-Dlaczego jej to zrobiłeś?-pytam dość śmiało, lecz czuję, jak głos łamie mi się w połowie zdania.
-Już Ci to tłumaczyłem.-bierze moją twarz w swoje dłonie.-Tak tutaj działamy. Musiała ponieść karę, za to, co zrobiła, skarbie. Myślę, że zdążyłaś się już o tym dowiedzieć, że czeka Cię podobna rzecz jeżeli zrobisz coś bardzo nieodpowiedniego, prawda, kruszynko?-po jego słowach czuję, jak moja klatka piersiowa dziwnie uciska się. Czy to przerażenie?
 Łzy wypływają spod moich powiek.
-O nie.-mówi spokojnie.-Nie płacz, kwiatuszku..-podnosi moją głowę, zmuszając mnie tym do tego, bym na niego spojrzała.-Dopóki będziesz przestrzegała zasad, nie stanie Ci się krzywda.-lustruje mnie spojrzeniem, lecz ja po jego słowach nie uspokajam się. Zaciskam usta i próbuję wziąć się w garść, lecz opornie mi to idzie, ponieważ przypominam sobie o Alex.
 Justin marszczy czoło.-O co chodzi, kochanie?-pyta z troską..
 Odwracam wzrok.
-Olivia..-złości się.
-Proszę wypuśćcie Alex.-patrzę na niego, a on śmieje się.
-Słucham?-podnosi brew.
-Wypuśćcie Alex.-głos łamie mi się i zaczynam płakać.
-Nie zrobimy tego.-macha przecząco głową.-Poniesie karę za to co zrobiła.
Wybucham płaczem i nie potrafię się uspokoić. Dolna warga drży, a mój oddech jest nierówny. Mam ochotę skończyć ze sobą, i przerwać to całe gówno. Zabić się? Tak, myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
   Justin mówi coś do mnie, ale ja go nie słucham. Jestem całkowicie załamana, i jedyne o czym teraz marzę, jest to, by chociaż Alex była szczęśliwa i nie przechodziła przez to całe piekło! 
Mam dość takiego życia! Tak sobie go nie wymarzyłam..
-Olivia, spokojnie!-chwyta moją twarz w swoje dłonie. Szlocham.-Olivia..-wzdycha i opiera swoje czoło o moje. Gwałtownie zaciągam się powietrzem i powoli uspokajam. Zaciskam oczy, próbując powstrzymać łzy.
-Wyjedziemy stąd, chcesz?-co?! Jego pytanie totalnie mnie zaskakuje!
 Podnoszę głowę i marszczę czoło.
-Jeżeli wtedy poczujesz się lepiej i zapomnisz o wszystkim, to mogę to zrobić.
 Spoglądam w lewo.. na ścianę, za którą w łazience znajduje się Alex.
-Wypuścicie Alex?-nie odpuszczam.
 Justin wzdycha zły i widzę, jak zaciska pięści. A moje ciało momentalnie się spina.
-Nie.-odpowiada, nieugięty.
 Zaciskam usta.
-Proszę..-płaczę.-Proszę wypuśćcie ją. A wtedy z Tobą pojadę. Obiecuję.-szlocham.-Tylko.. tylko ją wypuśćcie. Ona na to nie zasłużyła...-zamykam oczy.
-Skarbie.-ujmuje moją twarz.-Ty i tak ze mną pojedziesz.Będziesz moja, czy tego chcesz, czy nie, kruszynko. Nawet Harry mi w tym nie przeszkodzi..-dlaczego o nim wspomniał?..
 Przełykam ślinę.
-A jeżeli chodzi o Alex, zdania nie zmienię. Ona na to zasłużyła.-zaciska szczękę.-Sprzedawała narkotyki.
 Spoglądam na niego, łącząc brwi. Nie wierzę mu.
-Nie patrz tak na mnie, skarbie.-śmieje się.-Nieraz nie wiemy niektórych rzeczy nawet o swoich najbliższych, wiesz?
  Przecież mówił, że była striptizerką..
-Czasami po prostu tak bywa, musisz się z tym pogodzić.
Głaska mnie po policzku, a ja odwracam twarz. Justin wzdycha zły.
-Jutro wyjeżdżamy.-informuje mnie i wychodzi z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
 Wzdycham ciężko i proszę o to, by ten dzień się już skończył. Ale czy aby na pewno tylko dzień?..
 Wskakuję do łóżka i przykrywam się aż po samą szyję. Spoglądam na zegarek 19:36. Nie jest wcale aż tak późno..
 Układam się na boku i zamykam oczy. Słyszę, jak drzwi otwierają się. To na pewno Justin. Zamykam oczy udając, że śpię, ale słyszę, jak on podchodzi do mnie, odgarnia włosy i całuje w czoło..
  Czy coś mu się odmieniło?
Ja nadal udaję, że śpię, a Justin wchodzi do łazienki. Chwila! Tam jest telefon! Ale.. przecież to on mi go wtedy zabrał.. tam w samochodzie. Więc co on robił w moich spodniach?! Jestem głupia! A co jeżeli zrobił to specjalnie?! Nie otwieram oczu, słysząc jak chłopak wychodzi z łazienki i otwiera obudowę telefonu, i o ile się nie mylę, wkładając coś do niego, znowu go zamyka i odkłada na szafkę nocną. Znowu wraca do pomieszczenia, i słysząc, gdy bierze prysznic, delikatnie wstaję z łóżka i wyciągam obudowę telefonu, odnajdując w nim coś dziwnie małego... Czy to nadajnik?
 
  Gdy budzę się, czuję, jak ktoś mocno oplata mnie ramionami. Justin.. Ziewam i zasłaniam usta dłonią.
-Dzień dobry, kwiatuszku.-mówi zachrypniętym głosem i kładzie swoją głowę na mojej piersi.
Och..
-Hej.-odpowiadam cicho..
 Justin wzdycha przeciągle i wstaje z łóżka.
-Jesteś gotowa?-pyta.
 Łączę brwi.
-Dzisiaj wyjeżdżamy.-unosi brwi.-zapomniałaś?
-Och..-szepcę.
-Co się dzieje, myszko?-opiera się przedramionami o łóżko.
-Nieważne...-ocieram rękawem łzę, która wypływa spod mojej powieki, starając się, by Justin jej nie zauważył.
  Wychodzę z łóżka i idę do łazienki, dziękując Bogu, że Justin mnie nie zatrzymywał. Opieram dłonie o umywalkę i zaczynam bezgłośnie płakać.
Wyjeżdżamy? Wcześniej docierało do mnie to, że być może nie zobaczę już bliskich mi osób. Ale teraz, gdy jest tu Alex, Brad.. i inni, z którymi moje kontakty są w porządku, bo prostu nie chcę wyjeżdżać, ale też nie sprzeciwie się Justinowi..
-Jesteś gotowa?-woła Justin z sypialni.
-Moment.-odpowiadam, starając się opanować głos.
 Właściwie sama nie wiem, co mam robić..
Biorę w dłonie moje jeansy, które miałam ubrane, gdy tutaj przyjechaliśmy. Wkładam je na siebie, i koszulę Justina pozostawiam na sobie, bo nie mam nic innego. Gdzie moja bluzka?
 Wychodzę z łazienki, a w sypialni nie zastaję nikogo. Rozglądam się, marszcząc czoło. Najpierw mnie woła, a potem wychodzi?...
 Opuszczam pomieszczenie i zamyślona wpadam na tors Brada.
-Och..przepraszam Cię.-mówię nieśmiało.
-Nic nie szkodzi.-uśmiecha się promiennie.-Wszystko w porządku?-pyta i swój wzrok przenosi na łazienkę, w której znajduje się Alex.
-Och..-szepcę i milknę.-Tak, jest lepiej, dzięki.-uśmiecham się delikatnie, bo nie chcę, żeby się mną zbytnio przejmował.
-Wyjeżdżamy.-mówię cicho, po chwili.
 Brad łączy brwi i milknie. Po dłuższej chwili zmierza w stronę swojego pokoju, a ja zaciekawiona podążam za nim.
 Widzę, że zaczyna się pakować.
-Brad?
-Tak?-podnosi głowę.
-Co robisz?
-Jadę z Wami.-rozszerzam lekko oczy.-Justinowi będzie potrzebna pomoc.. Zresztą nie zostawię Cię z nim samą.-czuję przyjemne ciepło i mimowolnie uśmiecham się.
-Dziwię się, że Justin nie bierze całej naszej ekipy. Cholera!-nagle się złości.-Przecież działamy razem! Wiem, że jest szefem gangu, ale niektóre rzeczy mógłby ustalać wraz z nami!
 Bradley wychodzi, a ja idę za nim. Kieruje się w stronę salonu, a ja siadam w kuchni. Podsłuchuję rozmowę jego z Justinem.
-Stary! Pojebało Cię?!-złości się Brad.
-Sory, okej?! Nie mam wyboru!
Chłopak prycha.-Mogłeś chociaż ustalić to razem z nami! Nie bądź cholernym egoistą, Stary!
-Spokojnie, okej?-Justin próbuje przekonać sam siebie.-Pojedziemy wszyscy razem.-wzdycha.
 Uśmiecham się.
-Skoro jedziemy wszyscy razem, to po co wyjeżdżamy?-dziwi się Brad.
 Ma rację. Skoro jedziemy wszyscy razem, to tak, jakbyśmy tutaj zostali, a przecież to nie są jakieś wakacje, byśmy wyjeżdżali..
-Później Ci to wytłumaczę.-mówi, jakby wyczuł to, że jestem w kuchni.
Wychodzi z salonu, a nasze spojrzenia się spotykają.
 Podaje mi dłoń, a ja marszczę czoło.
-Jedziemy.
-Och..-szepcę i chwytam ją.
-A James?-zauważam, gdy do samochodu wsiada tylko Bradley.
Odwracam głowę w stronę szyby i zastanawiam się dlaczego tak w ogóle wyjechaliśmy.
  -Przyjedzie później.-odpowiada Justin, który siedzie za kierownicą.
-Co z Alex?-pytam.-Przecież została w domu.
 Justin milczy.
-Jeżeli nie zabieracie jej z nami, to chcę się z nią pożegnać, Justin..-mówię.
-Nie zrobisz tego.-patrzy na mnie w lusterku.
-Proszę..-nalegam.
 Justin nie odpowiada.
 Patrzę na Brada, wzrokiem prosząc go o pomoc.
-Stary.. to jej przyjaciółka. Przecież pożegna się, i zaraz wróci, wyluzuj trochę..-przekręca oczami.
-Dobra..-mówi niechętnie.
 Uśmiecham się szeroko-Dzięki.-spoglądam ukradkiem na Bradleya i wychodzę z auta. Otwieram drzwi i dziwię się, że nie są zamknięte.. Wchodzę po schodach i kieruje się w stronę łazienki. Nie ma w niej Alex!
-Alex?-opuszczam pomieszczenie i oglądam się w kółko, wzrokiem poszukując dziewczyny. Odwracam się i moje spojrzenie napotyka... Harry'ego!
-Harry...-szepcę. 
 Podchodzi do mnie, podnosi i wtula w swoje ciało. Zaciskam pięść na jego koszuli i nie mogę uwierzyć, że tutaj jest!
-Moja malutka..-odwraca twarz i wtula ją  w moje włosy.
 Stoimy tak, a po chwili dociera do mnie pewna myśl. Odrywam się od Harry'ego.
-Jak się tutaj znalazłeś?-marszczę czoło.-Przecież...
 Harry uśmiecha się łobuzersko.
-Justin ma tylne wejście, wiesz?
-Nic Ci nie jest?-ujmuje moją twarz w swoje dłonie.
-Wszystko w porządku.-uśmiecham się.
-Chodź..-mówi po chwili i chwyta mnie za dłoń, ciągnąc za sobą.
-Harry.-siłą próbuję go zatrzymać.
-O co chodzi?-dziwi się.
-Alex..
Widzę, że nie rozumie, więc tłumaczę mu bardziej zwięźle.
-Jest tutaj, i musimy ją stąd zabrać.
 Harry zamyśla się.
-Wiesz gdzie się znajduje?
-Nie..-blednę.
-Przedtem była w łazience..-dokańczam pospiesznie.
-Olivia.-staje przede mną i wpatruje się w moje oczy.-Nie mamy czasu jej szukać.
-Jak to?-szepcę.
-Zbyt długo Cię szukałem. Justin na pewno zaraz po Ciebie przyjdzie, nie mamy czasu szukać Alex.-kręci głową.
-Harry.. To moja przyjaciółka.-łamie mi się głos.-Nie pozwolę na to, by tutaj została..
Harry przeciera twarz dłońmi.-Chcesz zostać tutaj z Justinem?-zaciska szczękę.-Gdy nas zobaczy nie da Ci spokoju.
 Odwracam wzrok, bo wspomnienia boleśnie do mnie docierają. To jak mnie spoliczkował. To jak znęcał się nad Alex, która tak naprawdę nie była niczemu winna!
-Uderzył Cię, prawda?
 Dlaczego o to pyta?
-Masz siniaka na policzku..-tłumaczy, jakby czytał mi w myślach.
 Potakuję tylko.
-Będzie jeszcze gorzej, jeżeli zobaczy, że tutaj jestem, Olivia...
 Milczę przez chwilę.
-Wracaj do samochodu, a ja zaraz do Ciebie przyjdę..
-Olivia, nie..
-Harry.-spoglądam na niego.
 Kieruję się w stronę jakiegoś pokoju, z nadzieją, że właśnie w nim będzie przyjaciółka. Otwieram drzwi łazienki i widzę Alex.. leży w kałuży krwi,  która ulatnia się z jej nadgarstka. Boże! Pisk ucieka z moich ust i zaczynam się dziwnie trząść oraz płakać.
-Co się dzieje?!-przybiega Harry.
 Przecież miał iść do samochodu do cholery!
-Harry! Miałeś wracać!
-Trzeba to opatrzyć!-ignoruje to, co przed chwilą do niego powiedziałam.
 Bierze Alex na ręce i kładzie ją na łóżku, a sam udaje się po apteczkę. Siadam koło Alex i łapię ją za dłoń, szlochając.
 Alex otwiera oczy.-Przepraszam...-ledwo szepcze, a jej usta są suche.
 Zaciskam oczy i kręcę głową.
-Chcesz pić?
 Potakuje.
Chwytam wodę, która stoi przed łóżkiem. Pomagam się jej (Alex) podnieść i napić.
-Dzięki.-mówi lżej.
 Uśmiecham się tylko w odpowiedzi.
-Dlaczego to zrobiłaś?-mówię po chwili ciszy.
-Miałam dość..-łza spływa jej po policzku.-Justin sponiewierał mnie.-podnosi rękaw bluzki, a mi ukazuje się wielki fioletowy siniak. Chryste!
 Śmieje się ironicznie.-A to nie wszystko!
-Przykro mi, Alex..-udaje mi się wyszeptać.
-Jest okej.-uśmiecha się blado.
 Gdzie podział się Harry?!
-Harry!-nawołuję, lecz nie uzyskuję odpowiedzi.
 Wychodzę z pokoju i kieruję się do głównej łazienki, na korytarzu.
-Nie mogę znaleźć apteczki!-marudzi Harry.
-Poszukam w tamtej.-informuję.
Wychodzę i stąpam na korytarzu, a już zauważam Justina. O cholera!
-Masz mi coś do powiedzenia, kwiatuszku?-jego szczęka zaciska się, a ja mam ochotę ze strachu zapaść się pod ziemię.
-Ja..-zacinam się.
 Mężczyzna podchodzi do mnie i podnosi brwi, dając mi do zrozumienia, że domaga się odpowiedzi. Ale ja milczę.
-Jesteś głucha?-denerwuje się.
 Otwieram usta, ale żadne słowo z nich nie wypływa.
Podnosi energicznie mój podbródek.-Mówię do Ciebie!-zaciska szczękę.
 Spoglądam na niego, i orientuję się, że nie stoi blisko wejścia do łazienki, więc nie zauważył jeszcze Harry'ego.
-Przepraszam!-wtulam się w niego, nie rozumiejąc za co w ogóle go przepraszam, i zaczynam cicho szlochać.
 Mija chwila, zanim Justin orientuje się, co się dzieje. Podnosi mnie delikatnie i przyciska do siebie.
-Co się dzieje, skarbie?
-Alex potrzebuje pomocy..-szepcę, mocno wtulając swoją twarz w jego szyję.
 Oddalam się od niego.
Opuszczam głowę, nie będąc pewna, czy aby na pewno mu to mówić.-Alex się pocięła. Strasznie krwawi.-spoglądam na niego.-Proszę, pomóż jej.
 Wybucham płaczem, jakbym dopiero teraz uświadomiła sobie, jakie mogą być konsekwencje tego, co zrobiła dziewczyna.
-Och, skarbie...-przytula mnie do swojego ciała, a ja nadal obawiam się nie tylko o Alex, ale i o Harry'ego!
-Jej trzeba pomóc, Justin..
 Mężczyzna udaje się do pokoju, w którym znajduje się Alex, a ja odwracam głowę i spoglądam na Harry'ego. On ani drgnie, a ja sama nie wiem, co robić w takiej sytuacji.
 Zamieram, gdy kieruje się w naszą stronę.-Znowu się widzimy, Bieber..-zaczyna Harry.
 Justin odwraca się zdezorientowany, a ja już wiem, że jeżeli nie uda nam się stąd wydostać, będę miała niezłe kłopoty. Przecież Harry sam mnie ostrzegał przed ujawnieniem się!
-Styles?-patrzy na niego spod byka.-Tak, masz rację, znowu.. i szczerze mi się to nie podoba.-zaciska szczękę.-Czego sobie życzysz?-pyta sarkastycznie.
-To chyba jasne, nie sądzisz?
-No tak. Tylko, że Olivia zostaje ze mną.-uśmiecha się złośliwie.
 Justin kiwa głową, a ja marszczę czoło, całkowicie nie rozumiejąc jego gestu. Chwilę później czuję, jak ktoś mocno chwyta mnie ramionami, a do nosa przystawia chusteczkę i czuję metaliczny zapach, a później następuje strzał. Na sam koniec udaje mi się tylko dostrzec upadającego Harry'ego. Czy on umarł?...

    Gdy się budzę, czuję jak bardzo boli mnie głowa i wręcz pulsuje! Nie jestem w tym samym miejscu, co poprzednio. Ściany w tym pokoju są białe, a meble czarne. Jedno okno jest zasłonięte, dzięki czemu nie razi mnie tak strasznie w oczy. Opadam na poduszkę, ciężko wzdychając i przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. Błagam, by Harry żył!
 Wychodzę z łóżka i kieruję się w stronę kuchni. Zastaję w niej Justina i żałuję, że ruszałam się z sypialni! Wskazuje na mnie palcem, bym do niego podeszła, a ja już wiem, że nie skończy się to dobrze.
-Wytłumacz mi proszę, co chciałaś tym osiągnąć, kochanie?-stoję naprzeciwko niego i zastanawiam się, jak odpowiedzieć mu na to pytanie.
-Pogódź się z tym, okej?-mówi lekko wkurzony.-Porwałem Cię, kurwa! Nigdy nie dam Ci odejść!-podnosi energicznie mój podbródek.
-Nie próbuj tego robić nigdy więcej, rozumiesz mnie?-mówi spokojniej.
  Potakuję tylko głową i zaciskam usta, gdy łza spływa po moim policzku.
-Och, skarbie.. Nie płacz.-wtula mnie w swoje ciało, a ja kompletnie nie rozumiem jego zachowania, lecz odwzajemniam gest, ponieważ tego potrzebuję.
-Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem. Po prostu nie chcę, by kiedykolwiek się to zdarzyło.
 Przepraszam?
 Oddalam się od niego, gdy przychodzi mi na myśl pewne pytanie.
-Czy.. czy zabiłeś Harry'ego?

------------------------------------------------------------------------------------
Hahaha ;p Przepraszam Was! Rozdział był prawie 3 tygodnie temu, no i jeszcze takie zakończenie na dokładkę :P Przepraszam Was, za długą, długą nieobecność na blogu! : ( Ale byłam tak przeziębiona, że strach! :O Później nadeszła szkoła (czyli wiadomo, czarne chmury ;p) no i nauka na zaległe sprawdziany, więc dni mijały mi tak szybko, że nawet nie nadążałam z rozdziałami dla Was=brak ich :((( No ale macie! I co najlepsze! Rozdział jest w wersjach roboczych od trzech tygodni! :O Tak się z nim męczyłam! Ufff :) W każdym rozdziale przewiduje różne scenki. Co może się zdarzyć, jak to zrobić, jaki dialog. Zawsze próbuję, by coś było perfekcyjne, ale nigdy nie wychodzi. Może to jest właśnie mój błąd? Nie można nic na siłę? hehehe, nie chodzi o kończenie bloga, tylko o racjonalne myślenie! :D Ale czy tak mi się uda? Nie wieem! :) + Przepraszam za błędy, jeżeli takowe są (nie chodzi mi tutaj wcale o błędy orto :D ) :) Piszę ten rozdział o 00:15 i nie zdążyłam wszystkiego sprawdzić, a muszę już mykać spaać :D No nie dośpię! :P Okkk :))) Dobranoc, robaczki! <33

                                                 ---
                                                 11 
PS ROZDZIAŁ DŁUGO POWSTAWAŁ, PONIEWAŻ CHCIAŁAM BY BYŁ DŁUGI, NO ALE KIJ Z TEGO WYSZEDŁ ;/ <3

9 komentarzy:

  1. Udusic zakopać odkopac pobić i zakopać !!
    Żeby taki koniec dać ?!
    Jesteś bez serca kochana -.-
    A rozdział ci wyszedł długi spoko luz. !
    Notu weeny i do nn :*
    Ciemność :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no widzisz :D Taaaaki koniec :)) No to się cieszę, że jest długi :) PS Nie życz mi tak źle! :O :D Dzięki, dzięki, do nn! <3

      Usuń
  2. 11GRUDNIA KOBIEYO !!
    GDZIE ROZDZIAŁ ?!
    NO DZIE !?
    Pozdrawiam
    Ciemność :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, jeju, jeju. No wiem, że przeginam. Ale zamiast TYLKO rozdziału pojawi się jeszcze DŁUGA niespodzianka, dlatego to wszystko tak mizernie mi idzie! :) Nie martw się, rozdział będzie! + Taki bonus:Harry żyje! :D Kooocham <3

      Usuń
    2. PS Zajrzyj w zakładkę ,,Bohaterowie'' :D

      Usuń
    3. Chodzi o Harry'ego ?
      Ciemność

      Usuń
    4. W jakim sensie? :)) Kocham! <3

      Usuń
    5. O wiek ?
      Mnie kochasz ? Ale wyznanie xD
      Ciemność

      Usuń
    6. 1. Nie, nie chodzi o wiek :D (chociaż to też)
      2. Oczywiście, że Cię kocham! :D :)
      Czeeść! <3

      Usuń

Szablon by S1K