piątek, 24 października 2014

Rozdział 16

                                 -Olivia.-mina Bradleya staje się poważna.
                                                           -O co chodzi?
-Co masz na policzku?-pyta, a Justin wzrok z telewizora przenosi na mnie.
                                -To nic takiego.-odpowiadam i uśmiecham się.
                                                          -Olivia..?-dopytuje.
  -Bradley, nie martw się, nic się nie stało, okay? Możemy już obejrzeć film?-pytam spokojnie.
                                                           -Ok.-odpowiada.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie mam pojęcia, dlaczego tak się przejął. Niby zasinienie jest jest dość widoczne, no ale..
 Justin włącza film i otula mnie ramieniem, a ja usadawiam się wygodniej na kanapie.
                                                                 [...]
Po 45 minutach oglądania, poczułam, że robię się naprawdę zmęczona i powieki zaczynają mi opadać. Jak to możliwe? Przecież przespałam dzisiaj cały dzień!
-Mała?-Justin szturcha moim ramieniem.
-Tak?-szepce i unoszę głowę próbując na niego spojrzeć, ale moje oczy dosłownie same się zamykają!
Justin śmieje się.-Chłopaki, my się zbieramy, bo mała zasypia.
-Spoko.-odpowiadają rozbawieni.
 Chłopak bierze mnie na ręce i zanosi do pokoju, kładąc na łóżko i zajmując miejsce obok mnie.
-Przespałaś dzisiaj cały dzień, Kochanie.-śmieje się i głaska mnie po policzku.
Uśmiecham się lekko, a Justin pociera swoim nosem o mój i całuje delikatnie w usta.
-Wiesz, że jesteś dla mnie ważna?-pyta leżąc twarzą bardzo blisko mojej i wpatrując mi się w oczy, jednoczenie zakładając mi pasmo włosów za ucho.
Co?..
-Tak nie powinno być, Justin. Bardzo dobrze o tym wiesz.
-Wiem, ale teraz jesteś moja, mała.-dziwnie się czuję, słysząc te słowa.
Przewracam się na plecy i zastanawiam nad jego słowami.
Ma racje. Teraz jestem z nim.. A co dalej?
-Chyba mnie zmieniasz-szepcze Justin.
-Słucham?-zaciekawiona odwracam twarz w jego stronę.
-Chyba mnie zmieniasz, Olivia. Nie zauważyłaś? Przez Ciebie jestem taki... czuły.-złącza brwi, i udaje jakby to było coś obrzydliwego.
Śmieję się.
-Jesteś straszna.-kładzie głowę na mojej piersi.
Oj..
Nie wiem dlaczego, ale po prostu nie mogę się powstrzymać i zatapiam dłoń w jego włosach.
-To chyba nic strasznego, Justin.-droczę się z nim na temat tego, co powiedział wcześniej.
-Mała, jestem w mafii. Bezuczuciowy sukinsyn. Tak postrzegają mnie inni, i wolę by tak pozostało.-zamykam moją małą dłoń w swojej i splata nasze palce.
 Co to ma oznaczać?..
-Jak miło..-mruczy, gdy bawię się jego włosami.
Uśmiecham się pod nosem.
Teraz jest przyjemnie. Nikt z nas nic nie mówi, i tak po prostu leżymy, a ja z czasem zasypiam.
                                                                                [...]
Gdy się budzę, Justina nie ma obok mnie. Wychodzę z łóżka i kieruję się w stronę łazienki, załatwiając swoje potrzeby. Świetnie! Od prawie dwóch dni chodzę w koszuli Justina..
 Gdy wychodzę, dostrzegam.. Pete'a. Co on tutaj robi?!
-Oo. Witaj, Kochanie. Długo się nie widzieliśmy, prawda?-uśmiecha się figlarnie i zmierza w moją stronę.
-Dlaczego okłamałeś Justina?-pytam niepewnie, cofając się.
-Posłuchaj skarbie, wszyscy wierzą mi.. Nie Tobie.-uśmiecha się złośliwie- kto uwierzyłby takiej nieśmiałej dziewczynce, jak Ty?
 Uderzam plecami o ścianę, a Pete chichocze.
-Kumpluję się z Justinem od lat, i potrafię to wykorzystać. Kto wie, może i to ja będę tym, który za jakiś czas przejmie tę mafię po Justinie, i to ja będę szefem. A wtedy już się nie wywiniesz.-łapie mój podbródek i podnosi go, lustrując mnie spojrzeniem. Patrzę na niego, a jego twarz wyraża dziwną złość. Dlaczego?
 Odwracam głowę, wyswobadzając ją z jego dłoni.
-Nie byłabym tego taka pewna..-patrzę na niego.
 Śmieje się i przybliża się do mnie jeszcze bardziej.
-Czego nie byłabyś pewna, skarbie?-uśmiecha się zadziornie.
-Tego, że to Ty przejmiesz tę mafię. W ogóle do niej należysz?-podnoszę brwi, i zadziwia mnie moja odwaga.
-Nie, Kochanie. Należę do innej mafii. Równie niebezpiecznej.-uśmiecha się.
-Więc co robisz tutaj?
-Wraz z Justinem handlujemy..-przerywa.-..dziewczynami.-podnoszę brwi i zamieram. Justin mi o tym mówił.. ale przez to, że teraz mówi mi to Pete, reaguję dziwną paniką. Chwila! Co z Alex?!
  Pete sięga do tylnej kieszeni, a ja zaczynam się obawiać o to, co tak histerycznie próbował w niej schować.
-Co zrobiliście Alex?-pytam niepewnie, obserwując bacznie jego ruchy. Mężczyzna wyciąga z kieszeni.. nóż, i przygląda się mu z dziwnym zaciekawieniem, co daje mi do zrozumienia, że Pete jest naprawdę nieobliczalny..
 Uśmiecha się dziwnie i jedną ręką odsłania mój brzuch, przykładając do niego nóż. Nawet nie zauważyłam, kiedy odpiął mi koszulę!
-Alex umila czas pewnemu miłemu Panu, skarbie.-uśmiecha się figlarnie i zbliża się do mnie, a ja zaczynam panikować, czując na sobie zimny, ostry nóż.
 Umila czas?!
 Nie odzywam się ani słowem i odwracam twarz.
Chwyta moją twarz w swoje dłonie.-Myślę, że pod tą niewinnością kryje się dziewczyna, której również mogłoby się to spodobać, nie sądzisz?-uśmiecha się figlarnie, a mnie przechodzą dreszcze.
 Znowu wyrywam się z jego dotyku i odwracam twarz.-Nie. Myślę, że nie.-szepce.
 Pete śmieje się.
-Nie mogę uwierzyć, że Justin Cię jeszcze nie pieprzył.-uśmiecha się dziwnie, po czym przyciąga mnie do siebie, a ja zamieram, czując lekkie szczypanie na brzuchu, co oznacza, że nóż wbił mi się w niego tworząc niby nieszkodliwą ranę.-Jesteś dziewicą, skarbie?-uśmiecha się figlarnie.
 Co?! Rozszerzam lekko oczy. Jak mógł zadać tak osobiste pytanie?!
-Myślę, że to moja sprawa.-odwracam twarz. Przecież nie powiem mu, że zostałam już zgwałcona!
-Uznam to za ,,tak''.-śmieje się.
 Znowu ujmuje moją twarz w swoje zimne dłonie.-Cieszę się, że będę pierwszy, kochanie.-uśmiecha się, a mnie przechodzą dreszcze.
 Pete zaczyna całować moje usta, a ja kładę swoje dłonie na jego torsie i próbuję go odepchnąć, ale moje starania na nic się nie zdają.
-Przestań..-udaje mi się otworzyć usta, gdy Pete odrywa się od nich  przenosi się na szyję.
-Daj spokój, mała.-patrzy na mnie ze..złością? Dlaczego?- Jesteś już dużą dziewczynką, powinnaś przeżyć swój pierwszy raz.-mruży groźnie oczy.
-Mam 16 lat!-burzę się.
-Wystarczająco..
Co?!
 Znowu wpija się w moje usta i kładzie dłoń, na tyle mojej głowy, przyciskając do siebie.
 Znowu próbuję go od siebie odepchnąć, ale na marne.
 Niespodziewanie drzwi otwierają się, a Pete odskakuje ode mnie zdezorientowany.
 Dostrzegam w nich Bradleya, i po prostu mam ochotę wskoczyć mu w ramiona.
-Pete..-patrzy na niego zły.-Co Ty kurwa odpierdalasz?!- Brad patrzy się na mnie, a następnie wściekły przenosi wzrok na Pete'a.
 Ocieram łzy.
-Ta mała suka się do mnie dobierała!-otwieram usta w szoku. Jak może?!-Najlepiej będzie, jeżeli Justin sprzeda ją do burdelu, bo widocznie lubi się puszczać.-patrzy na mnie z udawaną odrazą.
 Przechodzą mnie dreszcze.-Słucham?! Chciałeś mnie zgwałcić!-łkam.
-Masz bujną wyobraźnię, skarbie.-uśmiecha się sztucznie.
  Niczym małe dziecko uciekam z płaczem do łazienki i zamykam się w niej. Siadam na kafelkach i podciągam kolana do brody.
-Olivia!-krzyczy Bradley, dobijając się do drzwi.-Otwórz.
-Zostaw mnie samą!-łkam żałośnie.
-Olivia..-wzdycha.-Otwórz drzwi.-mówi spokojniej, ale ja ani drgnę.
-Nie zachowuj się jak dziecko, Olivia.
 Odchylam głowę i opieram ją o białą ścianę. Po chwili decyduję się jednak otworzyć. Przekręcam kluczyk i otwieram je, widząc przed nimi zatroskanego Brada. Podchodzi do mnie pospiesznie, ściera moje łzy i przyciska do swojego ciała, a ja wybucham płaczem.
-Co tam się właściwie stało, Olivia?-pyta po chwili i odsuwa się lekko ode mnie.
 Podnoszę zapłakaną twarz i spoglądam na chłopaka.
-On chciał mnie zgwałcić.-mówię, gdy mój oddech się uspokaja.
-Kurwa..-szepce i przyciska mnie do swojego ciała.
 Przez ramię Brada dostrzegam Justina, który wchodzi do pokoju. Niezłe wyczucie czasu!
 Mruży dziwnie oczy i łączy brwi.-Co się dzieje, Stary?-zwraca się do Brada.
-Chyba musisz bardziej pilnować Olivii, bracie.-oddala się ode mnie.
 Justin podchodzi do mnie i chwyta moją twarz w swoje dłonie, a ja zamykam oczy i czuję, jak moje mięśnie się spinają. Jak Pete mógł to zrobić?!
-Co się stało, Skarbie?
 Nie odpowiadam i kręcę głową, dając mu do zrozumienia, że nie chcę mu tego tłumaczyć. Po prostu się w niego wtulam i zauważam Brada, który spogląda na mnie niepewnie. Podnoszę kąciki ust, dając mu do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Odwzajemnia ten gest i wychodzi z pokoju.
-Wszystko dobrze, mała?-pyta Justin.
 Potakuję głową.
-Powiesz mi chociaż co się stało?
-Nie chcę..
 Justin wzdycha.
-Chciałbym wiedzieć co się dzieje, Kochanie.-podnosi mój podbródek.
-Po prostu..Ja..-zaczynam się plątać.. Kurczę!-Pete przyszedł tutaj bo...-zacinam się.
-Olivia.-Spogląda na mnie spod byka.-Ile razy mówiłem Ci, że jeżeli się Ciebie o coś pytam, to masz mówić prawdę, tak?
 Jest wkurzony.
-Pete chciał mnie zgwałcić.-mówię cicho. Justin usłyszał to na pewno, bo zmrużył dziwnie oczy.
-Co kurwa?
 Odwracam głowę.
-Widzisz.-spoglądam na niego.-Nie wierzysz mi, prawda?
 Justin nie odpowiada, tylko przeciera twarz dłońmi i wychodzi z pokoju. Kolejne łzy spływają po moich policzkach, podchodzę do łóżka i siadam na jego krańcu.
 Dlaczego mi nie wierzy? Dlaczego każe mi mówić prawdę, a potem nagle wątpi w moje słowa?! To chore.
 Odwracam głowę i widzę Justina, który opiera się o framugę drzwi z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
 Podchodzi do mnie, klęka i kładzie swoją dłoń na moim policzku, intensywnie się we mnie wpatrując.
-Przepraszam Cię, Kochanie.
 Łączę brwi.
-Brad powiedział mi wszystko.
Spuszczam wzrok.
-Pete to sukinsyn.-zaciska szczękę.-Powinienem był Ci uwierzyć.
 Nie odpowiadam. Justin wpatruje się we mnie, wypalając mi tym dziurę w ciele.
 Ta... Powinien był.
-Justin?-mówię, gdy coś sobie uświadamiam.
-Tak, mała?
-Co z Alex?-pytam niepewnie, bo nie wiem, jak zareaguje.
-Alex zachowała się bardzo niegrzecznie, skarbie.-widzę dziwny błysk w jego oku.
 Zaczynam panikować w obawie o moją przyjaciółkę.
-Justin.-czuję, jak łza spływa mi po policzku.-Co jej zrobiliście?-łkam.
-To na co zasłużyła.-ściera ją, a ja odwracam twarz, brzydząc się jego dotyku.
-Co ona takiego zrobiła, by tutaj trafić?!-burzę się i patrzę na Justina, lecz obraz rozmazuje się przez łzy, które cisną mi się do oczu.
-Nie unoś głosu, Olivia!-Jak zawsze..-Zrobiła coś, czego nie powinna była. Proste!-Jest wkurzony i to, że ona cierpi nie wywiera na nim żadnego wzruszenia. Co za człowiek!
-Więc jeżeli nie chcesz skończyć, tak jak ona, to radzę Ci nieraz trzymać język za zębami, skarbie.-patrzę na niego, a on jest nieźle wkurzony i zamierzam się już nie odzywać, tylko opuszczam głowę.
-Zależy mi na Tobie, ale...-unosi mój podbródek-Jeżeli zrobisz coś nieodpowiedniego, to nie zawaham się. Zapamiętaj to, Kochanie.-lustruje moje oczy spojrzeniem.
 Po jego słowach przechodzą mnie dreszcze.
Justin wstaje energicznie i wychodzi z pokoju, a ja zostaję w nim sama.
 Bardzo boję się o Alex. A co jeśli to ja wpakowałam ją w to całe błoto, z którego nie można się wydostać? Bardzo bym tego nie chciała..
 Zamykam oczy, oddychając głęboko i próbując odsunąć od siebie wszystkie negatywne myśli, i zamienić je na te pozytywne. Przecież jest szansa, że się stąd wydostanę, prawda? Przecież Harry obiecał mi, obiecał, że mnie uratuje.. A mimo to siedzę tutaj te pieprzone 2 tygodnie!
 Nagle wybucham płaczem i zaczynam się trząść. Wchodzę pod pierzynę i zakrywam się nią po same uszy, jakby miała chronić mnie przed całym złem tego świata. Nagle coś sobie uświadamiam! Przecież mam telefon! Boże! Miałam go cały czas w spodniach! Wygrzebuję się z łóżka i idę do łazienki. Na jednej z szafek zauważam moje zguby. Podchodzę, biorę je w dłonie i przyciskam do klatki piersiowej, dziękując Bogu. Wyciągam z tylnej kieszeni telefon komórkowy i co się okazuje?! Jest zalany! Szlak by to! Zdejmuję obudowę, z której wypływa woda i ochlapuje nią całą podłogę. Choleraaa! Co teraz?! Biorę pierwszy lepszy ręcznik, który podsunie mi się pod dłoń, i wycieram nim małą kałużę wody.
-Olivia!-krzyczy Justin.
 Cholera!
Wstaję, wieszam ręcznik i pospiesznie chowam telefon z powrotem do tylnej kieszeni.
 Gdy wracam do sypialni, zauważam Justin, który kurczowo trzyma Alex za ramię. Posiniaczone.. ramię.  Ma rozciętą wargę i zasinienie na czole.
  Otwieram usta ze zdziwienia i chcę do niej podejść, ale Justin jest szybszy i zanim wykonuję krok, on już chwyta mnie w talii i odsuwa jeszcze dalej od mojej przyjaciółki.
 Przygniata mnie do ściany.-Wiesz co, Kochanie?-uśmiecha się ironicznie.-Śmieszna sytuacja.-śmieje się, a ja złączam brwi, ponieważ Justin zachowuje się o niebo dziwnie..
 Nic specjalnego.
-Alex znalazła się tutaj, ponieważ pewien koleś postanowił nam ją sprzedać. Tak po prostu.
-Nie rozumiem..-szepce.
-Nie rozumiesz?!-opiera się nagle dłońmi po bokach mojej głowy, a ja zaciskam usta i wzdrygam się.
 Przybliża swoją twarz bardzo blisko mojej.-Twoja przyjaciółka-zerka w jej stronę.-jest dziwką.
-Nie.-macham przecząco głową.-Nie wierzę Ci.-szepce ledwo dosłyszalnie.
 Justin podnosi brwi.
-Cóż, to bardzo źle, skarbie. Ponieważ  wszystkie dziewczyny, które trafiają do nas, pracowały jako striptizerki, i pokazywały to i owo niektórym facetom.
Odwraca się w stronę Alex-Nie przyznasz się swojej przyjaciółce, że lubisz się puszczać?
-Justin.-szepce i łapię go za ramię.
-Nie wpierdalaj się, Olivia.-spogląda na mnie spod byka, a ja od razu milknę.
 Nigdy na mnie nie przeklął, więc to daje mi do zrozumienia, że teraz jest naprawdę zdenerwowany.
-Nie przyznasz się, że robiłaś to za pieniądze?-powoli do niej podchodzi.
 Patrzę w oczy Alex, a one wyrażają niepokój, strach.. smutek.
-Przepraszam..-udaje mi się wyczytać z jej warg.
Zamykam oczy i czuję, jak pierwsze fale łez spływają po moich policzkach. To jest chore.. On jest chory.
 Chwyta dziewczynę brutalnie za podbródek i podnosi go.
-Miej chociaż odwagę się przyznać!-wrzeszczy na nią, a ja nawet nie próbuję jej pomóc. Dlaczego?
 Dlaczego brakuje mi odwagi ochronić przyjaciółkę, na której tak mi zależy? Przecież jest jedyną tak bliską mi osobą tutaj!
 Nic nie robię, stojąc jak ten słup. Czuję tylko łzy spływające mi po policzkach.
-Ona przez Ciebie cierpi!-odwraca jej podbródek w moją stronę, by na mnie spojrzała.
 Nie, Justin. Cierpię przez Ciebie.
-Zostaw ją!-nareszcie reaguję i podbiegam do Justina, ignorując to, że moje nogi są, jak z waty. Kładę dłonie na jego plecach, by odpuścił.
-Wierzę Ci, tylko proszę zostaw ją!-łkam.
 Justin odwraca się w moją stronę i podnosi mój podbródek.
Spogląda mi głęboko w oczy.-Jesteś taka nieposłuszna.-ścisza głos, wpatrując się we mnie.-Mam nieraz ochotę przywalić Ci w tę Twoją twarzyczkę, byś zrozumiała wreszcie, kto tu rządzi.-przybliża się do mnie, a ja zamieram.-Nie jestem słodkim chłopcem, skarbie. Nie będę głaskał Cię po głowie, gdy Ty wyskoczysz mi z jakimś numerem. Tu panują pewne zasady. Jeżeli Ty będziesz wreszcie posłuszna, to ja będę dla Ciebie milszy. Nie pyskuj i nie sprzeciwiaj się, jasne?-podnosi brwi.
-Jasne..-spuszczam wzrok.
 Między nami panuje dziwna cisza i czuję się z nią krępująco. Gdy telefon Justina zaczyna dzwonić i chłopak wychodzi z pokoju, dziękuję w duchu.
 Podchodzę do Alex.
-Wszystko w porządku?-unoszę lekko kąciki ust, ale zapewne wychodzi z tego jakiś grymas.
-Tak.-wpatruje się we mnie.-Słuchaj. Przepraszam, że...-nie daję jej skończyć.
-Alex..daj spokój. To nie jest ważne. Jeżeli robiłaś to, bo musiałaś, nie mam do tego nic, okay? Nie martw się tym teraz, serio.-jedna łza spływa mi po policzku.
 Alex przytula mnie mocno, po czym uśmiecha się do mnie lekko.
Jej uśmiech znika, gdy kładzie dłoń na moim policzku i odwraca moją głowę, dotykając mojego siniaka.
-Jak Ty to znosisz?-mówi ze smutkiem w głosie, nawet nie pytając, kto to zrobił. Cóż, na pewno nietrudno jest się tego domyśleć..
-Jakoś daję radę.-znowu próbuję się uśmiechnąć, pocierając lekko jej ramię.
-Możemy się stąd wyrwać, Olivia.
 Rozszerzam oczy.
-Alex! Nie!-macham energicznie głową.-Nie, nie ma mowy! Nie wiesz, do czego zdolny jest Justin. To są gangsterzy, zrozum.-łkam.-Nie narażajmy się, i błagam nie proś o to nigdy.-zamykam oczy, wzdychając.
-W porządku, Olivia.-teraz to ona pociera przyjacielsko moje ramię.
-Chodź.-mówię do niej i chwytam jej nadgarstek, sadzając ją na łóżku. Wyciągam z szafki maść.
-Na początku będzie piekło.-upominam ją.
Dziewczyna potakuje.
-Ale wiesz, że nie musisz, prawda?-unosi brwi.
-Ale chcę.-unoszę lekko kąciki ust.
 Wsmarowuję delikatnie maść w jej czoło i widzę, jak na twarzy dziewczyny pojawia się grymas. Chichoczę cichutko pod nosem. Jak dobrze jest mieć ją przy sobie!
 Resztki maści wycieram odruchowo o moje udo, na którym chwilę później pojawia się zaczerwienienie.
-Kurczę.-marudzę pod nosem.
 Alex zaczyna się śmiać, a ja patrzę na jej rozbawioną minę spod ukosa.
-Tak Cię to bawi, hmm?-uśmiecham się przyjacielsko.
  Odwracam głowę w stronę drzwi, gdy słyszę, jak trzaskają. Widzę Justina, który zmierza w naszym kierunku. Najpierw spogląda na maść, która leży obok mnie, a potem na mnie, następnie wzrok przenosząc na Alex.
-Przepraszam za przerwanie Wam zabawy dziewczynki, ale muszę zabrać Alex.-mówi ironicznie.
-Po co?-szepce.
-Mamy klienta..-mówi to tak po prostu.
 Chwyta mocno dziewczynę za nadgarstek i ciągnie ją za sobą, a ja odruchowo wstaję i kieruję się w ich stronę.
-Justin!
 Odwraca się energicznie w moją stronę i widzę, jak złość buzuje w nim i przybliża swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej.
-,,Nie sprzeciwiaj się''-powiedział to tak, jakby chciał przypomnieć mi to, o czym rozmawialiśmy kilkadziesiąt minut temu.
 Widzę, jak Justin zaciska szczękę, więc nie odzywam się więcej i siadam na krańcu łóżka spuszczając głowę.
-Słusznie.-odzywa się.
 Po chwili czuję, jak moja ręka staje się mokra przez łzy, które na nią kapią. Korzystając z okazji, że Justin wyszedł udaję się do łazienki, znowu wyjmując ze spodni telefon, oglądając go. Cudownie!
 Jeżeli Justin go znajdzie, na pewno pożałuję..
Wchodzę do kabiny i biorę orzeźwiający prysznic. Opieram dłonie o kafelki i próbuję się uspokoić.  Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień..

----------------------------------------------------------------------
 Heej, miśki! <3 Więc kolejny rozdział jest! Mam nadzieję, że się podoba! Czekam na komentarze! (MOTYWUJEMY! :) )
                            KOCHAM WAS! <3

                                           ----
                                           11

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 15

     Słyszę, jak Justin wstaje z łóżka i podchodzi do mnie. Czuję jego oddech na swoim ramieniu.
                                                                   -Justin...
                  On tylko poprawia ramiączko mojego biustonosza i całuje w ramię.
-Justin, nie..- odsuwam się od niego i ubieram jego koszulkę. Dlaczego pachnie tak bardzo.. nim?
Podchodzę do łóżka i kładę się na nim. Po chwili czuję, jak łóżka lekko ugina się za moimi  plecami, i jak Justin oplata mnie ramionami, a dłoń wkłada pod bluzkę, gładząc mój brzuch.
                                           -Juustin..-przewracam oczami.
                                   -Dobranoc, kruszynko.-całuje mnie w szyję.
                                                                -Dobranoc.
    ---------------------------------------------------------------------------------------
                                                                       Olivia
  Otwieram leniwie oczy, czuję się naprawdę zmęczona... A na dodatek Justin napiera na mnie całym ciałem.
-Justin-szepce i potrząsam lekko jego ramieniem.
-Justin-powtarzam głośniej, gdy chłopak nie reaguje.
 Nadal nic.
Cudem wyswobadzam się z jego uścisku.
-Zostań, Kochanie.-nagle oplata mnie ramionami, gdy chcę wyjść z łóżka.
 Boże.. To krępujące.
-Justin..-marudzę.
-Cii..-chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi, przyciskając mnie do swojego ciała.
 Jezuuu..
-Ładnie pachniesz, skarbie.-czerwienię się.
 Naprawdę chciałabym wrócić do domu. A jeżeli to niemożliwe, to chociażby do Harry'ego...
-Nie wstydź się, maleńka.-śmieje się Justin.
 Czy naprawdę ta cała sytuacja go bawi? Jestem przyciśnięta do ciała obcego mi faceta, i to nie jest komfortowe..
 Justin wkłada dłoń pod moją bluzkę i delikatnie gładzi plecy. Ja tylko mocniej się w niego wtulam, by nie musieć na niego patrzeć.
 Kompletnie go nie rozumiem. Nieraz jest delikatny, a za moment potrafi zdenerwować się o byle co..
-Justin..-odzywam się niepewnie, i kładę dłonie na jego torsie. Nagle moje serce zaczyna wybijać nieregularne rytmy..
-Cii..-zdejmuje moją dłoń z jego torsu i kładzie ją na jego szyi.
Całuje moją szyję, a ja w tym momencie czuję, że nic nie mogę z tym zrobić.
 Moje serce bije bardzo szybko i w tym momencie modlę się o to, by ktoś przerwał Justinowi, bo nie chcę żeby to zaszło za daleko. Zresztą nie wiem do czego zdolny jest Justin, i nie chcę tego wiedzieć...
 Tak strasznie chciałabym, by ktoś teraz wszedł do pokoju i..
-Bieber, jesteś nam potrzebny.-słyszę nagle czyiś głos.. Dzięki Bogu..
 Justin odrywa się ode mnie i spogląda najpierw na mnie, a potem na tego kogoś. Nie zamierzam się ruszać.
-Serio stary, akurat w tym momencie?-podnosi brwi.
Chyba raczej całe szczęście, że w tym momencie...
-Sory stary, to pilne.
-Za pół godziny.-odpowiada pewnie Justin.
 Decyduję się odwrócić głowę, i napotykam wzrokiem Jamesa..
 Szepce niesłyszalnie, by mi pomógł, a ten spogląda na mnie niepewnie, by potem znowu spojrzeć na Justina.
-Stary, to cholernie ważne..
 Justin nie odpowiada, tylko łapie mnie za podbródek i odwraca moją twarz w swoją stronę.
-Zaraz przyjdę.-odpowiada, nadal wpatrując się we mnie.
 Czyżby zauważył, że szeptałam coś do Jamesa?
 Gdy drzwi zamykają się, przełykam ślinę. Dlaczego on sobie poszedł?!
-Niestety, ale muszę się zbierać, maleńka.-pociera swoim nosem, o mój i totalnie mnie tym zaskakuje.
 Opiera się przedramionami po bokach mojej głowy, spanikowana podnoszę się na łokciach, ale Justin przybliża swoją twarz do mojej, zamieram.
-Teraz muszę wyjść, a Ty bądź grzeczna, skarbie.
  Wpija się nagle w moje usta, i językiem gładzi moją dolną wargę, cicho mrucząc, po chwili całuje mnie delikatnie.
 Jestem na tyle spanikowana, że nie mam pojęcia co robić.
 Mężczyzna odsuwa się ode mnie i uśmiecha się szeroko, po czym puszcza do mnie oczko i wychodzi z pokoju.
 Boże!
Opadam na łóżko głośno wzdychając.
Justin jest na tyle nieobliczalny, że musiałabym się naprawdę postarać, by go rozgryźć..
Chwilami miły chłopak, który podbiłby serca miliony dziewczyn, a chwilami agresywny facet, który budzi strach nie tylko we mnie.. Z tego co opowiadał mi Harry, Justin jest z mafii. Agresywny, wybuchowy.. Chwila! A co z oznaczeniem mnie?! O nie, nie, nie, nie!
 A jeżeli to o tym teraz rozmawiają?! Nie chcę tego!
 Pojedyncza łza spływa po moim policzku. Zamykam oczy, próbując się rozluźnić, a po chwili zasypiam.
                                                             [...]
Czuję, jak ktoś głaska mnie po policzku, nie otwieram oczu, jestem strasznie zmęczona.
 -Kochanie..-słyszę nad sobą głos Justina, więc otwieram powoli powieki.
 -Hej..-zaczyna.
 Wzdycham ciężko.-Hej.
 -O co chodzi? Hej, mała? Zawiesiłaś się.-patrzy na mnie zdziwiony.
 -Umm.. Nieważne.
 -Powiedz mi.-nalega.
 -Nie, Justin. To naprawdę nic takiego.
 -Olivia.-spogląda na mnie dziwnym spojrzeniem.
 Spuszczam głowę.
 -Nie chcę być oznaczana..
 Justin podnosi mój podbródek, i widzę, jak złącza brwi.
 -Oznaczana?
 -Tak, oznaczana..
 -Kto Ci to powiedział, maleńka?
 -Och.. Niech zgadnę, Harry?
  Nie odpowiadam.
 -Olivia..
 -Tak.
 -Skarbie, nie masz się czego obawiać. Tutaj oznaczamy tylko dziewczyny, które sprzedajemy do burdelu..
 Rozszerzam oczy.
 -To jest okropne, Justin.
 Przekręca oczami.
-Może i dla Ciebie tak, Kochanie. Ale dla nas to biznes, a dziewczynom, które sprzedajemy nie dzieje się zbytnio krzywda.
 -Jak możesz tak mówić?
 -Taka prawda, okay?! Te dziewczyny to dziwki, Olivia!
 Odwracam głowę czując, jak łzy niespodziewanie napływają do moich powiek.
 -Przepraszam, mała.
 Chwyta moją twarz w swoje dłonie i spogląda mi prosto w oczy.
 -Nie będziesz ani oznaczana, ani sprzedawana do burdelu. Nie stanie Ci się krzywda, dobrze?
 -Boisz się?
 Po co o to pyta?..
Spuszczam wzrok, i czuje, jak Justin podnosi moja twarz, nadal trzymając ja w swoich dłoniach.
 -Olivia..Boisz się?
Łzy spływają mi po policzkach, a Justin ściera je kciukami.
 -Tak..-przecież i tak musiałabym mu odpowiedzieć..
 -Przestraszyłaś się przeze mnie?
 Macham potakująco głową.
 -Och, Kochanie.
 -Nie zrobię Ci krzywdy.-opiera swoje czoło o moje, patrząc mi prosto w oczy. Rzeczywiście, trochę się uspokoił.
Wzdycham ciężko i zamykam powieki.
-Jesteś głodna?-gładzi mnie po policzku.
-Tak.
Justin wstaje i podaje mi dłoń, a ja splatam nasze palce.
Schodzimy w stronę kuchni, z której zauważam chłopaków, siedzących w salonie.
-Hej, mała.-odzywa się James.
-Hej.-uśmiecham się.
Odwracam głowę w stronę Justina, ale kieruje ja znowu w kierunku chłopców, zainteresowana tym, co słyszę.
-Zadzwoń do Pete'a, i spytaj się, co z Alex, Stary.-James zwraca się do Bradleya.
-Nie ma problemu.
Alex? Pete? Błagam, bym nie znała tych osób!
-Hej, Olivia..-Justin zwraca moja uwagę.
-Tak?-patrzę na niego.
-Pytałem, na co masz ochotę.-podnosi brew.
-Umm..przepraszam.
-Nad czym myślisz?
-Nieważne.
-Olivia...-podnosi mój podbródek.
-Justin, nieważne, okay?
-Jak tam sobie chcesz..
-To na co masz ochotę?
-Nie wiem, płatki?
-Okay.
-To ile za nią chcą?-pyta James.
-250.-odpowiada Bradley.
-Tylko tyle?-prycha chłopak.-Jest aż taka brzydka?
-Tego nie wiem, stary. Ale możemy sprzedać ją za 4 razy więcej.-uśmiecha się figlarnie Brad.
Boże! Nawet on taki jest? No tak.. w końcu jest w mafii, czego ja się spodziewałam?...
-No cóż. Bieber będzie pewnie zadowolony.-śmieje się James.
Bradley prycha-On ma Olivię. Znasz go, w życiu z niej nie zrezygnuje.
-No tak-uśmiecha się pod nosem.-Nasza mała Olivia.
-Proszę.-słyszę, jak Justin stawia obok mnie miseczkę.
-Dzięki.-odpowiadam cicho.
-Wszystko w porządku, Kochanie?
-Tak, jasne.-uśmiecham się lekko.
Justin wpatruje się chwile we mnie, a potem informuje mnie, że zaraz wróci i wychodzi z kuchni.
Zabieram się za jedzenie płatek, gdy czuję, że mój żołądek zaraz eksploduje.
Odstawiam pusta miseczkę do zmywarki, siadam na krześle i wsłuchuję się w rozmowę chłopaków.
-Mamy pewna dziewczynę na oku, Stary.-zwraca się James do Justina-jest trochę przestraszona, ale sprzedają ja za niska cenę.-uśmiecha się figlarnie.
Justin podnosi brwi-Jakoś nie mam ochoty na kupno lasek.-spogląda w moje stronę-Chodź do mnie, skarbie-wyciąga dłoń w moja stronę, a ja zaczynam  panikować i nie ruszam się z miejsca-Śmiało, kochanie.-uśmiecha się do mnie uroczo. Wstaje niepewnie i zmierzam w stronę Justina. Siadam obok niego, a oczy wszystkich skierowane są na mnie, odwracam wzrok. Justin otula mnie ramieniem i czuje się z tym dziwnie, a jeszcze bardziej, gdy całuję mnie w skroń.
-Stary, jest mały problem.
Justin przeciera twarz dłońmi.-o co chodzi, James?
-Ta dziewczyna już tutaj jedzie..
-Kurwa! Dlaczego robicie coś bez mojej zgody?!-klnie Justin, a ja aż podskakuje.-Przepraszam, kotku.
Widzę, jak odpala papierosa. Proszę, tylko nie to..
-Chcesz?-pyta, podsuwając mi pod nos to świństwo.
-Nie...-odsuwam głowę.
Śmieje się, a ja widzę, jak reszta chłopaków również zaczyna palić.
-Daj spokój, chce, żebyś się rozluźniła, mała.-puszcza do mnie oczko, i kladzie moje nogi na swoich kolanach. Nie mam teraz nawet jak uciec, cudownie!
-Ale ja nie chce..
Justin zaciąga się głęboko, po czym wpija się w moje usta i wpuszcza w nie dym.
Zasłaniam je, bo o mało co, bym się nie udusiła!
-Widzisz, to przyjemne.-uśmiecha się figlarnie.
-Nie Justin, to wcale nie jest przyjemne!
-Nawet się nie zaciągnęłaś, Kochanie.-odnoszę wrażenie, ze Justin jest jakiś inny po tych papierosach.
-I nie mam zamiaru.
  Chłopak zaciąga się i wypuszcza dym prosto na mnie. Zamykam oczy.
-Juustin...-odwracam głowę-proszę Cię, przestań.
-To spróbuj-wyciąga do mnie dłoń z papierosem.
-Ale ja nie chcę!
Wyszukuje wzrokiem ratunku, ale wszyscy są już tak zjarani, że prawie zasypiają!
Po raz kolejny wpuszcza w moje usta to ohydztwo!
-Odpręż się.-szepcze mi do ucha.
  Przybliża się twarzą coraz bliżej mojej, a ja zamieram, i nie mam pojęcia, co robić! Justin całuje mnie, co dziwne, delikatnie. Ale mimo to, czuję, że to nieodpowiednie, przecież on mnie porwał! Kładę swoje dłonie na jego torsie, i próbuję go od siebie odepchnąć. Nagle słyszę, jak ktoś energicznie otwiera drzwi, Justin zdezorientowany odsuwa się ode mnie i zauważam, jak ktoś wpycha do mieszkania dziewczynę, której twarz jest cała we krwi. Boże!
  Zasłaniam usta dłonią, i korzystam z sytuacji, że Justin jest całkowicie zdezorientowany i podbiegam do tej dziewczyny. Klękam obok niej i podnoszę jej podbródek i to co zauważam totalnie mnie zaskakuje. Jezu!
-Alex..-zamieram. Jak ona się tutaj znalazła?! Niespodziewanie łzy napływają do moich oczu, gdy widzę, jak bardzo poharatana jest..
-Wstawaj, suko!-krzyczy na nią olbrzym.
-Przestań!-odpycham, go, a przynajmniej próbuję, gdy widzę, jak szarpie Alex.
-Olivia!-podbiega Justin i chwyta mnie w pasie, odciągając od dziewczyny.
-Puść mnie!-krzyczę na niego.
Czuje, jak Justin zanosi mnie do pokoju.
-Proszę, puść mnie.-szlocham, nie mając już siły krzyczeć.
Stawia mnie na podłodze, a ja odwracam się w stronę drzwi, i próbuję uciec, ale Justin chwyta mnie w pasie i uniemożliwia to.
-Spokojnie.
Szarpie się.
-Olivia uspokój się!-wrzeszczy na mnie zły, a ja zaprzestaje jakichkolwiek ruchów, i z bezsilności pozwalam mu przycisnąć moje ciało do jego.
Gdy słyszę stłumiony krzyk Alex, zaciskam pięść na koszuli Justina, i szlocham, nie mając już nawet siły się ruszyć.
-Spokojnie.-głaska mnie po głowie.
  Ujmuje moja twarz w swoje dłonie, i spogląda mi prosto w oczy.
Zamykam je, bo zaczynają mnie szczypać.-Olivia, popatrz na mnie..-otwieram powoli powieki-skąd znasz te dziewczynę, Kochanie?
-To moja przyjaciółka, Justin.
Nie odpowiada, tylko głaska moje policzki kciukami, i ściera z nich łzy.-Nie płacz.-przyciska mnie do siebie.
Zamykam powieki, i zaczynam chwiać się na własnych nogach.-chcesz iść spać?-pyta. Skąd ta nagła troska?
-Tak..
-Justin..obiecaj mi, ze nie zrobicie jej krzywdy.
-Skarbie, nie wiem czy...
-Justin.. Błagam Cię-znowu zaczynam płakać.
Przytula mnie.
-idź spać, dobrze? Zaraz wrócę, kochanie-podnosi moja głowę i delikatnie całuje w usta.
Wychodzi z pokoju, a ja kładę się do łóżka i zamykam oczy, próbując zasnąć. Nie mam pojęcia, co o tym myśleć.. Jak Alex tutaj trafiła?
-Olivia-Justin wchodzi do pokoju.
-O co chodzi?-szepce i wstaje do pozycji siedzącej.
-Zgadnij, co powiedział mi Pete.-siada na krańcu łóżka.
-Co takiego?-łączę brwi.
-że Alex znalazła się tutaj z tego powodu, ponieważ zakapowałaś jej na nas, a biedna, zamiast zgłosić sprawę policji, wmieszała się w te sprawę i wzięła wszystko w swoje ręce.-wydyma dolną wargę udając skruszonego.
-Serio, skarbie?-mówi ironicznie- Chciałaś nas zgłosić na policję? Miałbym przez Ciebie kłopoty, malutka.
-Ale ja nic jej nie mówiłam! Ani jej, ani policji. Przecież ja nawet nie wiedziałam o Twoim istnieniu!-co to wszystko ma znaczyć, do cholery?!
-Lepiej powiedz prawdę, Olivia.-patrzy na mnie zły-Czy powiedziałaś o nas policji?
-Przecież tłumaczę Ci, że nie!
-Nie unoś na mnie głosu, Olivia!
 Pff.
-To zrozum mnie wreszcie..-mówię spokojnie.
-Mam nie wierzyć Pete'owi?! Kumplujemy się od lat, kurwa!
-Zmyślił to, bo mnie nie lubi!-znowu zaczynam krzyczeć.
 Odrzucam głowę w bok, a po chwili czuję, jak policzek zaczyna mnie piec. Dlaczego mnie uderzył?..
-Mówiłem coś o unoszeniu głosu, Olivia.-Jak on mógł?.. Chwyta mój podbródek i odwraca w swoją stronę.-Czy powiedziałaś o nas policji?-pyta powoli, jakby mówił to do głupiej.
-Nie..
 Widzę, jak zaciska szczękę. Wychodzi z pokoju i trzaska drzwiami. Co to miało być?!
Opadam na łóżko i zamykam oczy, z nadzieją, że zasnę.
 Słyszę, jak drzwi się otwierają, i jestem niemal pewna, że to Justin. Spinam mięśnie, bo kilka minut temu naprawdę mnie przeraził. Kładzie się obok mnie i oplata ramionami.

                                                                [...]
 Ktoś głaska mnie po policzku, a ja otwieram powieki i zauważam Justina. Robię błąd odwracając głowę, ponieważ dostrzega zasinienie, które powstało na moim policzku, po uderzeniu Justina, które na pewno nie było delikatne.
 Przejeżdża po nim kciukiem-Skąd to masz?-serio?..
-Nieważne, Justin.
-Olivia, powiedz.
-Serio chcesz wiedzieć?-podnoszę się.
-Tak.
-To przez Ciebie, okay?
 Justin patrzy na mnie zdziwiony.
-Nie wiem, czy wczoraj coś wypiłeś, ale uderzyłeś mnie, bo...
-Bo?-pyta.
 Nie wiem, czy mam mu to mówić, ponieważ znowu może sobie coś ubzdurać.
-Olivia, bo?-dopytuje.
-Pete powiedział Ci, że powiedziałam o Was Alex, dlatego ona się tutaj znalazła.-spuszczam głowę.-Ale to nieprawda!-dokańczam pospiesznie.
 Justin złącza brwi.
-Przepraszam, nie chciałem Cię skrzywdzić, skarbie..- Dotyka dłonią mojego policzka. A ja odwracam głowę.
-Olivia, nie chciałem, dobrze?
Potakuję i spuszczam głowę.
-Posmaruję to maścią, okay?
Potakuję.
 Widzę, jak Justin podchodzi do szafki i wyjmuje z niej maść.
 Gdy dotyka nią mojego policzka, czuję, jakby on płonął. Odruchowo odsuwam go.
-Olivia.-wzdycha Justin.
-To pali..-marudzę.
-Wiem to, ale zaraz przestanie.
 Nie odwracam głowy.
-Olivia..
 Wzdycham i daję mu posmarować policzek. Na początku pali, jak diabli, ale później czuję przyjemny chłód.
-Lepiej?
 Nie mam pojęcia, skąd u niego to nagłe zainteresowanie..
-Tak.
 Widzę, jak Justin uśmiecha się.
-To dobrze.
-Idziesz obejrzeć z nami film?-pyta, odkładając maść.
-Film?-łączę brwi.
-Tak, film, Olivia.-śmieje się.
 Naprawdę nie wiem, co go tak rozbawiło..
-Umm..Jasne.-odpowiadam niepewnie.
 Błagam, oby nie było tam Pete'a.
-Nie martw się, Pete sobie pojechał.
 Podnoszę brwi ze zdziwienia. Skąd wiedział, o co mi chodziło?
-Skarbie, nawet głupi zauważyłby na tej Twojej ślicznej buźce przerażenie.-wydyma dolną wargę, śmiejąc się.
 Przewracam oczami.
-No chodź.-wyciąga do mnie dłoń.
 Sięgam po nią, a Justin splata nasze palce, i idziemy w stronę salonu. Zauważam chłopaków, którzy siedzą na sofach.
-Hej, mała.-zwraca się do mnie James, a ja uśmiecham się do niego.
-Jak tam z nią?-szepce do Justina.
 Nie, oczywiście, że tego nie słyszałam..
 Ale skąd u nich wszystkich ta nagła troska?..
-Alex to jej przyjaciółka, stary. Uwierzyłbyś?
-Co oglądamy?-staram się przerwać ich rozmowę.
-Horror.-przechyla się w moją stronę Bradley, i puszcza oczko.
 Rozszerzam lekko oczy.-Nie możemy po prostu obejrzeć jakiejś komedii?-pytam z nadzieją.
-Boisz się, skarbie?-odwraca się do mnie Justin i uśmiecha.
-Nie o to chodzi, ja po prostu.
-Boisz się.
-Nie, tylko..
-Boisz się.
-Justin!-żartobliwie szturcham go w ramię.
-To horror?-pyta.
 Patrzę na niego i wzdycham.-Niech Wam będzie.
Widzę rozbawione miny chłopaków.
-Olivia.-mina Bradleya staje się poważna.
-O co chodzi?
-Co masz na policzku?-pyta, a Justin wzrok z telewizora przenosi na mnie.
-To nic takiego.-odpowiadam i uśmiecham się.
-Olivia..?-dopytuje.
-Bradley, nie martw się, nic się nie stało, okay? Możemy już obejrzeć film?-pytam spokojnie.
-Ok.-odpowiada.

 
--------------------------------------------------------------------------
 Heej! :) Niemiła wiadomość :( Jestem strasznie chora. No... może nie strasznie, bo są o wiele gorsze rzeczy, obok których moja choroba to pikuś ;) Rzeecz w tym, że mam chory żołądek (tak podejrzewam) bo chce mi się wymiotować, i boli mnie brzuch. Także... resztkami sił dałam radę napisać dla Was ten rozdział. Miłego czytania! :)

 PS Zapomniałam dodać w poprzednim rozdziale (o czym przypomniała mi kochana Ciemność :)) ), że w zakładce ,,bohaterowie'' pojawiło się kilka nowych postaci! :) :) 
 Jeszcze raz miłego czytania, Moi Drodzy! :* <3 Kocham! :)

                                               ----
                                                11


niedziela, 5 października 2014

rozdział 14 ;)

                                       
      Wsiadam do samochodu, a Bradley patrzy się na moje nagie nogi z podniesionymi brwiami,                                                           później wzrok przenosząc na mnie.
                         Macham ramionami, i uśmiecham się do niego, po czym on zaczyna się śmiać.
                                        Myślę, że zostaniemy bardzo dobrymi przyjaciółmi..
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
James, o ile dobrze zapamiętałam jego imię, odwraca się w moja stronę i znowu chichocze.. Ja przewracam oczami.
-Bradley?-Justin podnosi pytająco brwi.
-wygraliśmy wyścig -wzdycha-a James postanowił to oblać-śmieje się chłopak.
 Opieram głowę o szybę, i rozmyślam. Ciekawe, co robi teraz mama.. i..Harry.
 Telefon! Wyjmuję go z kieszeni, ale w ostatnim momencie rezygnuję i chowam go z powrotem.
Gdy dojeżdżamy chcę wyjść, ale Justin mnie zatrzymuje.
-Olivia. Oddaj telefon, mała...
-Ale..
-No już, oddawaj..-wyciąga rękę i porusza palcami, na znak, żebym oddała mu urządzenie.
 Wzdycham i oddaję mu komórkę..
 Czym prędzej wychodzę z auta, i wypatruję wzrokiem domu Justina. Całe szczęście zauważam Brada, który wchodzi do jakiegoś mieszkania, więc podążam za nim.
 Wchodzę do domu, a Bradley zauważa mnie, i wskazuje palcem, aby do niego podeszła.
 Wraz z nim siadam na kanapie, a on zaczyna rozmowę.
-Olivia, zdążyłem już rozgryźć, jaka jesteś. Jeżeli będziesz miała jakiś problem, to śmiało ze mną o nim porozmawiaj, okay?-uśmiecha się.
 Waham się, i nie odpowiadam.
Bradley chwyta mój podbródek i podnosi go.
-Olivia..-uśmiecha się pocieszająco.
-Okay..-uśmiecham się do niego.
                                                                           [...]
Justin wręcz wygania Bradleya z pokoju, siadając obok mnie i kładąc swa dużą dłoń na moim nagim udzie.
Odruchowo odsuwam je.
-Przestań.
Justin śmieje się.
-Czyżbyś się mnie bała?
Odwracam wzrok, ale jednoczenie staram się nie pokazywać mu, ze się go boje.
-Przestań udawać, że jesteś odważna, bo wszyscy bardzo dobrze wiemy, ze taka nie jesteś, skarbie.
W środku gotowało się we mnie. Jak on mógł mówić o mnie takie rzeczy, skoro w ogóle mnie nie zna?!
-W ogóle mnie nie znasz. Nie wiesz o mnie nic, więc proszę Cię, nie odzywaj się więcej.-mówię spokojnie i wstaję, chcąc udać się do Bradleya.
  Justin ciasno łapie mnie za przedramię.
-Posłuchaj, mała.-patrzy na mnie wrogo-Nie jestem Harrym, i uwierz mi, jeżeli jeszcze raz się tak odezwiesz, to nie skończy się to dla Ciebie dobrze. Myślę, że się rozumiemy?
 Na jego twarzy pojawia się ten złośliwy uśmiech, co zawsze.
 Wyrywam się mu i uciekam w stronę korytarza, gdzie napotykam Bradleya i rzucam się mu w ramiona.
-Czy to właśnie ten moment, w którym chcesz ze mną porozmawiać?-zatapia nos w moich włosach i chichocze.
-Może..-wzdycham, ponieważ sama nie jestem tego pewna.
-Chodź.-odsuwa się i łapie mnie za dłoń, prowadząc do jego pokoju.
 Siadam na łóżku, a Brad obok mnie.
-O co chodzi?
-Hmm... O Justina.
-Tak myślałem.-spuszcza głowę, jakby się nad czymś zastanawiał-posłuchaj-podnosi ją-Lepiej Ci radzę, byś nigdy się mu nie sprzeciwiała, ani nie pyskowała.
 Ciężko to widzę.
-Justin jest naprawdę bardzo wybuchowy, i potrafi zrobić aferę z byle czego.
 Wzdycham.
-Dlaczego to zrobił?
 Chłopak podnosi brwi, w niezrozumieniu.
-Ach..-trzeźwieje-Były małe sprzeczki pomiędzy Harrym, a nim.
-Ale.. Co ja mam do tego?
-Znając Justina, zrobił to po to, by rozzłościć Harry'ego. I nie ukrywajmy, na pewno też mu się spodobałaś.
 Nie ukrywajmy?
 Czerwienię się i odwracam głowę, próbując to zakryć.
 [...]

                                                                               Bradley
  Po naszej rozmowie Olivia zasnęła w moim pokoju. Szczerze? Uważam, że Justin to skończony idiota i egoista. Ale nie mogę nic z tym zrobić, bo jednak jest szefem gangu. Zresztą kumplujemy się, i nie chcę robić zamieszania. Patrząc tak na Olivię, nie mogłem oprzeć się, by nie pogładzić ją po policzku.
 Olivia otwiera swoje zaspane oczy i patrzy na mnie.
-Nie śpisz?-pytam, trzymając dłoń na jej policzku.
Macha przecząco głową i uśmiecha się lekko.-nie mogę zasnąć.. Położysz się obok mnie? -pyta nieśmiało.
Patrzę się prosto w jej oczy- Jasne.-odpowiadam, po czym całuję ją w czoło.

                                                                                Olivia
  Dlaczego poczułam się z tym dziwnie?..
  Zamykam oczy, i próbuję zasnąć, lecz czuję, jak Bradley ciasno oplata mnie ramionami. 
 Gdy powoli zaczynam zasypiać, słyszę głośny trzask drzwi.
-Bradley...-zaczyna..Justin.-Co kurwa?
 O nie.
Rozzłoszczony podchodzi do łóżka, a ja w ostatniej chwili wstaję, i powstrzymuję go od tego.
-Nie, proszę! To moja wina, chciałam tylko z nim porozmawiać...-tłumaczę pospiesznie.
 Justin zaciska szczękę, a następnie z siłą chwyta mnie za nadgarstek.
-Bieber!-odzywa się zdenerwowany Bradley.
-Z Tobą pogadam sobie później, stary.-Justin wskazuje palcem na Brada, po czym ciągnie mnie energicznie za sobą.
-Puść!-wrzeszczę, niemal bezgłośnie, gdy znajdujemy się na korytarzu.
 Justin tylko mocniej zaciska uścisk.
 Kurczę, bardzo boli.
 Mężczyzna wpycha mnie do wnętrza pokoju, w którym panuje mrok. Słyszę, jak Justin podchodzi do mnie, po czym łapie mnie za nadgarstki i zaciska je w swojej pięści z moimi plecami.
 Chwyta mnie za podbródek i podnosi go lekko, spoglądając prosto w moje oczy.
-Czy Ciebie naprawdę nie można nigdzie zostawić samej?-pyta rozzłoszczony.
-Bradley będzie miał przez Ciebie problemy, kotku-uśmiecha się złośliwie.
-Co chcesz zrobić?-pytam i próbuję się mu wyrwać, ale kończy się to tym, że zostaję jeszcze mocniej przyciśnięta do jego ciała.
-Myślę, że to nie Twój interes, mała.
-Nienawidzę Cię.-przerywam, łkając-Jesteś ostatnią osobą, którą chciałabym kiedykolwiek spotkać..
 Płaczę, przypominając sobie, jakie było moje życie, zanim zdążyło wydarzyć się to wszystko.
-Czuję to samo, skarbie.-śmieje się.
Odpycham go od siebie z całej siły, która mi jeszcze została, i chcę wyjść z pokoju, ale Justin uniemożliwia mi to, oplatając  swoje ramiona wokoło mojej talii.
-Gdzie się wybierasz?
-Zostajesz tutaj, skarbie.-chichocze.
-Puszczaj!
-Nie zamierzam.-uśmiecha się figlarnie.
 Popycha mnie lekko na łóżko, ale ja wstaję z zamiarem wyminięcia go, lecz on znowu chwyta mnie w pasie, i po raz kolejny rzuca na łóżko.
-Siedź na tym pieprzonym łóżku, albo potraktuję Cię inaczej..-zaciska szczękę.
 Krzyżuję ręce na piersiach i wzdycham, postanawiając zostać w pokoju.
-Grzeczna dziewczynka.-uśmiecha się cwanie.
 Justin wyszedł z pokoju, czy on naprawdę myśli, że ja zostanę w tym pomieszczeniu? Nie mam zamiaru tutaj siedzieć, i czekać w strachu.
 Muszę coś mu udowodnić, a jednocześnie samej sobie. Wolę żałować czegoś, co zrobiłam, niż czegoś, czego nie zrobiłam, i zastanawiać się przez resztę czasu, co by było, gdyby.
 Podchodzę do drzwi i naciskam bezszelestnie na klamkę. No tak.. to jasne. Zamknął je.
 Wsuwka! Wyjmuję jedną z moich włosów, i wkładam w zamek. Dzięki, Bogu... udało się.
 Gdy znajduję się już na środku korytarza, dostrzegam cień, panikuję i uciekam w pierwsze lepsze pomieszczenie.
 Zamykam za sobą drzwi i opieram o nie głowę, cichutko dysząc.
Odwracam się i napotykam Jamesa, który chwilę temu musiał wyjść spod prysznica. Całe szczęście ma na sobie ręcznik!
-Boże! Przepraszam Cię!-pospiesznie zakrywam dłonią oczy.
-Nie ma sprawy, mała..-śmieje się James.
-Jak Ty się tutaj znalazłaś, co?-pyta rozbawiony.
-Ja..Um..Pomyliłam pomieszczenia.
-Tak..Jasne..-chichocze.-To dlatego jesteś taka zmęczona?
 Wzdycham z bezradności.
 James wymija mnie, i podchodzi do drzwi po czym otwiera je, a mnie łapie za nadgarstek, ciągnąc za sobą.
-Co robisz?-pytam oszołomiona.
-Idę pokazać Justinowi, kogo znalazłem.-śmieje się.
-Co?
 Moje ciało momentalnie staje się spięte, a ja stoję, jak wryta.
James podchodzi do mnie, i przerzuca mnie przez swoje ramię.
-Patrz, kogo tutaj mam.-stawia mnie na podłogę i popycha w stronę Justina.
-Kurwa-klnie pod nosem Justin.
 Łapie mocno mój nadgarstek i ciągnie za sobą z powrotem do pokoju.
-Kazałem Ci tutaj zostać!
-Mówiłem, że, gdy nie zostaniesz, to będziemy rozmawiali inaczej.-uśmiecha się figlarnie, podchodząc do mnie.
 Przewracam oczami, po czym cofam się.
Justin popycha mnie na podłogę, a ja ląduję na niej pupą. Au!
-Oszalałeś?
 Justin śmieje się. Widzę, jak sięga po jakiś sznur i podchodzi do mnie.
-Co chcesz zrobić?-odsuwam się.-Justin, proszę nie!
-Spokojnie..-śmieje się.
 Związuje mi ręce, a sznur przywiązuje do łóżka.
 Chce przykleić mi taśmę klejącą na usta, ale ja odsuwam głowę.
 Justin chwyta mój podbródek i przekręca moją głowę, przyklejając mi taśmę na usta.
Patrzę na niego smutnym, i jednocześnie zdziwionym wzrokiem.
-Ojej..-wydął dolną wargę, udając skruszonego.-Prawie poczułem wyrzuty sumienia. Proszę nie rób tak nigdy więcej, skarbie.-uśmiecha się złośliwie, po czym wstaje i wychodzi z pokoju.
Opadam plecami o łóżko. To nie jest normalne.

                                                                              [...]
Głośny huk przebudza mnie. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam..
-Czyżby moja kruszynka zasnęła?- Justin po raz kolejny wydyma dolną wargę..
Przewracam oczami.
 Klęka przy mnie, i chwytając za odstający kraniec taśmy, patrzy się prosto w moje oczy z dziwną...troską, odkleja mi ją powoli i delikatnie.
 Justin kładzie dłoń na moim policzku, cały czas patrząc w moje oczy.
-Justin?
-Ciii..-kładzie wskazujący palec na swoich ustach.
 Przybliża głowę do mojej, a ja dopiero teraz czuję od niego alkohol.
Odsuwam swoją twarz.
-Justin.. Jesteś pijany. Przestań, jutro będziesz tego żałował.
-Daj spokój, mała. Wypiłem tylko jedno piwo.-mówi, nie przestając zmniejszać odległości, która dzieli nasze twarze.
 Moje serce bije z coraz większą szybkością, gdy czuje usta Justina, stykające się z moimi. Pocałunek jest delikatny, a ja kładę swoje nadal związane dłonie, na torsie Justina, i próbuję go odepchnąć, ale napiera na mnie.
 Jedna łza spływa po moim policzku.
Justin odsuwa się ode mnie.
-Nie płacz.-gładzi mój policzek, kciukiem ścierając łzę.-Cholernie nie lubię, gdy to robisz, mała.
-To przestań taki być.-łkam.-Dobrze wiesz, że płaczę właśnie przez Ciebie.
 Patrzymy się w swoje oczy, a Justin robi coś czego całkowicie się po nim nie spodziewałam. Powoli przybliża swoją twarz do mojej, całując mnie lekko w policzek.
Przez chwilę patrzy się na mnie, a następnie odwiązuje mi supły.
 Masuję obolałe miejsca. Justin wstaje i ściąga spodnie.
-Co robisz?-patrzę na niego z boku.
-Kładę się, i Tobie też bym radził.
Wstaję i podążam w stronę drzwi.
-Nie sądzę.-odzywa się Justin.
 Spoglądam na niego, a on macha kluczami.
 Znowu zamknął drzwi.
-Wskakuj, mała.-klepie miejsce obok siebie.
 Krzyżuję ręce.
-Nie pójdę spać w ubraniach.
-Weź sobie coś z mojej szafy.
 Wyciągam pierwszą lepszą koszulkę.
-Odwrócisz się?
 Gdy Justin nie robi tego, ja krzyżuję ręce.
Mężczyzna wreszcie zamyka oczy, a ja odwracam się do niego plecami, zdejmując bluzkę.
 Słyszę, jak Justin wstaje z łóżka i podchodzi do mnie. Czuję jego oddech na swoim ramieniu.
-Justin...
 On tylko poprawia ramiączko mojego biustonosza i całuje w ramię.
-Justin, nie..- odsuwam się od niego i ubieram jego koszulkę. Dlaczego pachnie tak bardzo.. nim?
Podchodzę do łóżka i kładę się na nim. Po chwili czuję, jak łóżka lekko ugina się za moimi plecami, i jak Justin oplata mnie ramionami, a dłoń wkłada pod bluzkę, gładząc mój brzuch.
-Juustin..-przewracam oczami.
-Dobranoc, kruszynko.-całuje mnie w szyję.
-Dobranoc.

----------------------------------------------------------------------------------------------
Nie zgadniecie co :O Zapisałam wersję roboczą, wchodzę na bloggera, a tu ni ma rozdziału ;( Więc musiałam pisać połowę (trochę więcej) od początku :( Ale rozdział jest, mam nadzieję, że się cieszycie! :)) PS Proszę komentujcie poprzedni!! :(( 
Ja zmykam spaać :))) Miłej nocyy :*
Szablon by S1K