piątek, 26 września 2014

Rozdział 13 :) :)

                          -Twój kochany Harry chyba mnie nie posłuchał. Mówiłem, ze nie ma Cię nigdzie nie wywozić.-przerywa.-poza tym, nie wiem jak Harry mógł wywieźć tak delikatną osóbkę, w takie miejsce.-odkrywa moją skroń, która zakryta była moimi włosami, i całuje mnie w nią.
                                          -A teraz..będziesz moja.-szepcze mi prosto do ucha.
                           Pojedyncza łza spływa po moim policzku, a ja pospiesznie ja ścieram.
  
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Zauważam ukradkiem, jak inni chłopacy wychodzą z jakiegoś pomieszczenia.
 Podchodząc do nas i zauważając mnie, jeden z nich, z kręconymi włosami uśmiecha się do mnie i klęka, podając mi dłoń.
 -Hej. Jestem Bradley.-uśmiecha się. Justin wstaje i prycha, po czym schodzi na dół.
 Nieśmiało podaję mu dłoń.
 -A Ty na pewno Olivia, tak?
 Potakuję głową i posyłam mu nieśmiały, mały uśmiech, lekko zaciskając usta.
 Patrzę smutnym wzrokiem w stronę Justina.
 -Nie przejmuj się nim. Ma nieraz te swoje humorki.-mówi zachrypniętym głosem.
Cicho wzdycham.
 -Ruszycie się wreszcie?-Słyszymy z dołu niecierpliwy głos Justina.
 -Jasne.-odpowiada Bradley.
 -Lepiej chodźmy.-mówi, podając mi dłoń i pomagając przy tym wstać. Uśmiecham się do niego słabo, w podziękowaniu.


                                                                                ***
 Jedziemy samochodem..nie mam pojęcia gdzie. I nie mam pojęcia co ze mną zrobią.. Tak strasznie się boję.
 Opieram głowę o zimną szybę, i zamykam oczy cicho wzdychając.
 -Halo?-mówi Justin, do słuchawki telefonu.
 -Witam, Styles.
 Szerzej otwieram oczy i prostuję się na siedzeniu, niczym struna.
 Bradley łapie mnie za dłoń i lekko ściska, patrząc na mnie zatroskanym, pełnym współczucia wzrokiem. Opadam bezgłośnie na siedzenie samochodu i wsłuchuję się w dalszą konwersację.
 -Ostrzegałem Cię, Harry. Teraz moja kochana księżniczka będzie musiała zostać ukarana.-uśmiecha się zadziornie, patrząc na moją przerażoną twarz w lusterku, a ja doznaję nieprzyjemnych dreszczy na całym ciele.
 -Łoo. Spokojnie, Styles, bo stworzysz tym jeszcze więcej bólu naszej Olivii.
O nie. Błagam, błagam, błagam. Czy on chce mnie bić? Olivia, tylko nie płacz...tylko nie płacz!
 -Pożyjemy, zobaczymy, wiesz?-śmieje się cwanie Justin.
 -Mhm..Jasne-sarkazm..-Nara, Styles.
  Justin odkłada komórkę.
 -Twój Harry się o Ciebie martwi, wiesz, Olivia?-I znowu ten cwany uśmieszek.
  Patrzę tylko na niego pustym wzrokiem, a potem wbijam go znowu w szybę.
 -Chyba nie jesteś zbyt rozmowna, co?-śmieje się, odwraca się i kładzie swoją dłoń na moim kolanie.
 Czy on nie wie, że prowadzi?!
 Odsuwam lekko kolano, na co Justin reaguje śmiechem.
 Przez resztę drogi panuje błoga cisza.
  Czuję się dziwnie w całej tej sytuacji. Nie wiem, co robić, ani jak zachowywać się w stosunku do Justina..
 Mam być mu posłuszna, jak psiak? No tak.. Przecież przez mój charakter jestem taka ciągle..
 Justin skręcił w jakąś uliczkę, gdzie było kilka domów. Obserwowałam je ze zdziwieniem, ponieważ były one bardzo duże. Ludzie, którzy w nich mieszkali musieli być bardzo bogaci..
 My jechaliśmy na sam koniec uliczki, gdzie stał tylko jeden.. duży dom.
 Bardzo głośny pisk opon wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Kurwa!-klnie Justin.
 Ze złością wysiada z samochodu i trzaska drzwiami, a za nim wybiega Bradley i reszta chłopaków.  Nie mam pojęcia co się właśnie stało..
 Justin zaczyna wrzeszczeć na jakiegoś faceta, który chwilę temu zajechał mu drogę..
Mogę właśnie w tej chwili uciec.. Wychodzę powoli z auta, nie zamykając za sobą drzwi, tylko zostawiając je lekko uchylone. Skradam się za samochód, i wychylam lekko głowę, aby dostrzec, co się dzieje. Justin krzyczy na faceta, klnie, a jego twarz jest czerwona od złości. Bradley chwyta mocno Justina, by ten nie uderzył tego mężczyzny.
 Boże.
Skradam się na klęczkach, i uciekam, jak najdalej się da. Biegnę, ile sił w nogach w stronę lasu, przebiegam obok mostu.. Chwila! Most.. Zawracam i patrzę, co kryję się pod nim. Błoto.. Świetnie. Ale może dzięki temu, że mogę schować się pod ten most, Justin i inni chłopacy mnie nie zauważą? Kurde! Ugrzęznę w tym błocie!..
 Raz kozie śmierć! Schodzę pomału w dół, gdy nagle... podnoszę nogę, by wykonać kolejny krok, a tu nagle but pozostaje w błocie! Tylko nie to! Próbuję go wyciągnąć, ale jest tam tak mocno uwięziony, że mam wrażenie, jakby to błoto wciągało go. Z całej siły szarpię za buta i wyciągając go z błota, tym samym straciłam równowagę i z głośnym pluskiem wleciałam do wody.. Szlag by to! Wychodzę, i kryję się pod mostem. Jestem cała mokra! I co mam teraz zrobić z tym butem?.. I tak już jestem cała mokra.. Wkładam stopę do mokrego buta, i stąpam nim na ziemię. Fuu!
 Ochh.. To nie skończy się dobrze..Bo już tak nie jest.

                                                                          Justin
-Co za kutas!-warczę.
-Uspokój się, stary..-przewraca oczami Bradley.
-Rozpierdolił mi auto!-wskazuję ręką na roztrzaskany wóz.
-Nie jest tak źle.
 Przewracam oczami.
-Zamknij drzwi, stary.-mówię do Bradley'a, wskazując na przymknięte drzwi auta.
  Próbuję wsiąść do samochodu, ale nagle coś sobie uświadamiam.
-Olivia!
-Co jest?-pyta Bradley.
 Otwieram energicznie drzwi, po czym zamykam je z hukiem.
-Gdzie ona kurwa jest?!
-Trzeba było z nią zostać, Bradley.
-Żartujesz sobie?!-krzyczy.
-Gdybym z Tobą nie poszedł, to sprałbyś tego faceta!
-A teraz Olivia nam zwiała!
-To miejsce nie jest wielkie..-uspokaja się Bradley, lecz to zdanie wypowiada z zaciśniętą szczęką.
-Tam jest las. Co Ty na to, Sherlocku?-odpowiadam rozzłoszczony.
 Brad przewraca tylko oczami.
Ruszam pędem w stronę lasu, a Bradley idzie za mną.
-Dzięki, ale sam sobie poradzę.
-Myślisz, że ona do Ciebie wyjdzie?
-Cokolwiek.-przewracam oczami.-Ale i tak zostań, stary.
-Nie rób nic głupiego..
 Nie odpowiadam, tylko odwracam się i ruszam przed siebie.
 Oby miała dobre wytłumaczenie..
 Staję na moście i rozglądam się wokoło.
Na pewno nie ma jej w lesie.. Wyglądam za most, gdzie zauważam odciski butów na błocie..
 Niemądra Olivia.. Śmieję się sam do siebie.
-Lepiej wyjdź, chyba nie chcesz, żebym sam po Ciebie zszedł, prawda?-figlarny uśmiech cały czas istnieje na mojej twarzy.
-Olivia, dobrze Ci radzę. Nie chcesz kurwa, żebym po Ciebie schodził..-wybucham, gdy po kilku minutach nigdzie nie zauważam dziewczyny.
 Odwracam się, nadal poszukując wzrokiem blondyny.
-Do jasnej cholery! Wiem, że tam jesteś, i jeżeli zaraz nie wyjdziesz, to naprawdę sam po Ciebie przyjdę!
 Wzdycham.
-Naprawdę tego..-urywam, słysząc za swoimi plecami dreptanie. Odwracam się zaciekawiony, a to co dostrzegam, jest niemalże śmieszne, a żałosne.
Zaciskam usta powstrzymując się od śmiechu. Olivia stoi przede mną cała mokra.
Pokazuję palcem, by do mnie podeszła. Widzę, jak Olivia cicho wzdycha, po czym kieruje się niepewnie w moim kierunku.
 Patrzę na nią, po czym odzywam się:
-Naprawdę jesteś aż tak przewrażliwiona, by chować się przede mną w wodzie?-podnoszę jedną brew.
-Nie jestem przewrażliwiona.. A to był wypadek.-odwraca wzrok.
-Zapewne.-cały czas chce mi się śmiać, ale nadal zatrzymuję to w sobie.-Masz szczęście, że wyglądasz przekomicznie, bo gdyby nie to, już dawno temu bym Cię sprał.
 Patrząc na minę Olivii, jeszcze bardziej chce mi się śmiać, rozszerza z przerażenia oczy.
 Odwracam się i idę w stronę auta.
 Odchylam lekko głowę w bok, patrząc na Olivię.
-Ruszysz się kiedyś stamtąd?-odruchowo podnoszę jedną brew.
Olivia po raz kolejny wzdycha i podąża za mną.
 Wreszcie.
Olivia idzie za mną, a ja energicznie odwracam się w jej stronę. Odskakuje, a jej oczy wyglądają jak pięciozłotówki.
-Tak.. Jesteś przewrażliwiona.
 Odwracam się i śmieję pod nosem. Olivia jest, jak małe dziecko.
-Patrzcie, kogo znalazłem!- mówię, gdy docieramy do samochodu.
 Chłopaki odwracają się, a James zaczyna śmiać się bez opamiętania.
-Co się stało?-mówi, gdy wreszcie się uspokaja.
Przewracam oczami.-Lepiej zapytaj się jej.-odwracam się, patrząc na Olivię.
-Nieważne.-odpowiada.
 Śmieję się.
Olivia próbuje wejść do auta, ale ja zachodzę jej drogę.
-Nie wejdziesz do auta. .
-Co?
-Wyglądasz, jak zmokła kura.
 Otwieram drzwi auta, i sięgam po koszulę.
-Proszę.-rzucam koszulę Olivii.
 Podnosi brwi.
-Idź się przebierz.
-W krzakach?
  Ja tylko podnoszę brwi, próbując dać jej do zrozumienia, że nie wpuszczę jej do samochodu, póki się nie przebierze.
 Ruszam w stronę krzaków, a Olivia stoi w miejscu.
-Kurwa.-szepcę, potrząsając głową ze złości.
 Podchodzę do Olivii i przerzucam ją sobie przez ramię.
-Justin!- krzyczy i wierzga się.
 Mocniej zaciskam uścisk.
Stawiam ją na ziemię, patrząc na jej minę. Wygląda, jak małe, naburmuszone dziecko.
 -Jeżeli mam się przebrać, to przydałoby się, abyś się odwrócił..
 -Robisz się coraz bardziej zadziorna. Chyba powinniśmy coś z tym zrobić, nie sądzisz? -podchodzę do Olivii, a ona cofa się.
 Śmieję się z jej zachowania, i odwracam.
Widzę ukradkiem, jak Olivia się rozbiera.
Mimo to, że nadal naprawdę wygląda, jak zmokła kura, jest bardzo seksowna.
Uśmiecham się figlarnie i odwracam wzrok.
-Już?-pytam się.
-Nie.
 Nie reaguję i mimo to odwracam się w stronę Olivii.
-Powiedziałam ''nie''.
 Potrząsam ramionami.
Idę w stronę samochodu.
Patrzę w stronę Olivii, z podniesionymi brwiami.
-Nie mam spodni..
-No i co z tego?..
 Wzdycham i podchodzę ze zdenerwowaniem do Olivii, znowu przerzucając ją sobie przez ramię.
 Stawiam ją na ziemi, kilka kroków przed autem.
-Wsiadaj.
 Olivia wsiada do samochodu, a ja odpalam silnik, i jedziemy w stronę mieszkania.


                                                                      Olivia
Wsiadam do samochodu, a Bradley patrzy się na moje nagie nogi z podniesionymi brwiami, później wzrok przenosząc na mnie.
 Macham ramionami, i uśmiecham się do niego, po czym on zaczyna się śmiać.
 Myślę, że zostaniemy bardzo dobrymi przyjaciółmi..

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, witam. 
 Tak! Żyję, nic mi nie jest, nie umarłam. :))
 Przepraszam Was za DŁUGĄ, DŁUGĄ nieobecność, ale myślę, że jej powód jest niektórym dobrze znany! ;) Nie będę się tłumaczyła, bo to już nieważne :) Rozdział jest, mam nadzieję, że Wy też pozostaliście.. Wszystko tak, jak dawniej :) GŁUPOLKI MOJE KOCHANE, JA PRZECIEŻ NADAL BĘDĘ PISAŁA DLA WAS THE SCREAM, BO NAWET DLA MNIE JEST TO CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ! :) Kooocham Was i do następnego! <3 <3 :) MIŁEGO CZYTANIA, BO ZASŁUŻYŁYŚCIE! :)) 

 Tak, tak, a ja z kolei zasłużyłam na porządnego kopa w.. pupe. :x 
 DOOBRANOC! <3 :)))

                                        ----
                                         11

 
Szablon by S1K