wtorek, 12 sierpnia 2014

rozdział 11 :)

 Wtulam policzek w jego klatkę piersiową, słuchając bicia jego serca, i kojąc tym samym moje. Sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć..Harry powiedział mi prawdę. Czy nie tego właśnie chciałam? Tak, ale teraz mam ochotę zacząć krzyczeć, i rozwalać wszystko co stanie mi na drodze.
 Chciał to przede mną ukrywać. Ale.. dlaczego? Bał się mojej reakcji? Tego co powiem, a może tego, że pocznę go o to obwiniać? Sama zaczynam bać się o to, komu tak naprawdę mam ufać. Przecież..własna mama mnie okłamała. A nie, przepraszam, ona nie jest moją mamą. To kto w takim razie nią jest? 
  Kładę dłonie na klatce piersiowej Harry'ego, i odpycham go od siebie. Patrzy na mnie zdziwiony.
-Harry. Kto jest moją biologiczną mamą?
Harry ociera twarz dłońmi... Chyba nie chce mi odpowiadać na to pytanie...
 Ale tak naprawdę sama nie wiem już, czy jest mi przykro, czy jestem po prostu wkurzona, że zostałam okłamana. Kto normalny do cholery jasnej porywa dziecko?! Nie wiem, ale naprawdę mam wielką ochotę to zmienić.
-Harry, czy moi rodzice żyją?-ciągnę dalej swój temat.
-Twój tata tak, ale mama..niestety nie.
 Pomimo, że twarz Harry'ego była bardzo smutna, ja nie przejęłam się zbytnio, gdy powiedział, że moja mama nie żyje. To pewnie z tego powodu, iż ja prawie w ogóle nie znałam swojej mamy. To przygnębiające, prawda?
-Co się stało?
-Dużo by opowiadać...
-Czyli nic z Ciebie nie wyciągnę?
-Raczej nie..
Otwieram szerzej oczy ze zdziwienia.
-Harry! To była moja mama! Chyba mam prawo coś wiedzieć na temat tego, jak chociażby stało się to, że ona nie żyje?!
-Nie powiniem był Ci  w ogóle tego kurwa mówić!
-Oczywiście, że nie! Bo przecież najlepiej jest wszystko przed wszystkimi ukrywać, prawda?!
-Wyjdź.
-Słucham?
Zdziwienia, które malowało się teraz na mojej twarzy, pozazdrościłby niejeden aktor. Uwierzcie.
-Wyjdź!
-Cokolwiek..
Wychodzę z pokoju Harry'ego, trzaskając drzwiami. Co mu odbija?!

                                                                         Harry
-kurwa-szepcę pod nosem.
 Chcę ją do cholery jasnej ochronić, a ona wydziera się na mnie. Kurwa, jeżeli tak bardzo chce to wiedzieć, to proszę bardzo. Ale pożałuje, że się o to zapytała..
 Wychodzę z mojego pokoju, i to, co spotykam na haul'u, totalnie zbija mnie z tropu. Olivia siedzi na podłodze, z rozciętym nadgarstkiem. A obok niej leży potłuczone szkło. Czy ona się cięła?
-Olivia, kurwa!
 Krzyknąłem tak głośno, że Olivia wzdrygnęła się.  Klęknąłem obok niej, i zanim zdąży się odsunąć, chwytam jej nadgarstek. Marszczę ze zdenerwowaniem brw, i oglądam długą ranę na jej ciele.
-Jak to się do cholery stało?
Wzdycham, próbując nie wybuchnąć.
-Ja..sama nie wiem.-szepcze.
Spoglądam na szkło obok Olivii.
-Czy Ty masz mnie kurwa za jakiegoś idiotę?
Olivia marszczy brwi, jakby nie wiedziała, o co mi chodzi.
-Nie rozumiem..
-Czy Ty się kurwa cięłaś?!
-Co? Nie! Oczywiście, że nie!
-Tak? To proszę, wytłumacz mi, o co chodzi ze szkłem obok Ciebie. Hmm?
-No..ja. Po prostu się zdenerwowałam..
Podnoszę nieoczekiwanie brwi. Zbiła
wazon?
-No co?-pyta Olivia.
I właśnie wtedy zorientowałem się, że cały czas na nią patrzę.
-Nieważne.. Chodź.
Wstaję, a Olivia patrzy na mnie, ze zdziwieniem.
Wzdycham. Czy wszystko trzeba jej tłumaczyć?...
-Trzeba przemyć ranę, Olivia.
 Mówię to, a ona jęczy z niezadowoleniem.
-Nie marudź. Trzeba było nie machać rękoma, to nic by się nie stało.-mówię w drodze do kuchni, po apteczkę.
 Niemal widzę, jak Olivia przewraca oczami.
Siada na krześle, a ja wyjmuję apteczkę, i przemywam jej ranę.
-Dzisiaj chcę spać w pokoju gościnnym.
-Świetnie..-mówię, mocniej przyduszając wacik do jej skóry.
-Auć! Mógłbyś przestać?
Patrzy na mnie z wyrzutem.
-Mógłbym.
Olivia przewraca oczami.
-Mogłabyś przestać to robić?
Mówię, przedrzeźniając ją.
-Mogłabym.
Uśmiecha się do mnie sarkastycznie.
 Wpatruję się w nią przez chwilę.
-Odnoszę wrażenie, że mam na Ciebie zły wpływ, skarbie.
 Olivia wyrywa mi swój nadgarstek.
-Dzięki.-naciąga rękaw, i zmierza w stronę korytarza.
 Śmieję się z jej zachowania, i słyszę, jak drzwi łazienki się zamykają.

                                                                                     Olivia
Zamknęłam się w łazience i zamierzam wziąć prysznic. Co prawda jest dopiero 19:05, ale szczerze mnie to nie interesuje. Odkąd jestem tutaj.. Z Harry'm, godzina nie ma dla mnie znaczenia. Brzmi to cholernie tandetnie i jakże romantycznie. Ale sens w tym, że Harry całkowicie "wyżymał" ze mnie życie, i nieważna jest dla mnie godzina, ponieważ każdy następny dzień zaczyna się równie nudno.
 Po prysznicu wychodzę, wycieram się, i ubieram. Wychodzę z łazienki i kieruję się w stronę salonu , z zamiarem wzięcia poduszek. Co prawda, Harry w pokoju gościnnym umieścił ich pare, ale i tak jak dla mnie jest ich za mało. Wchodzę na korytarz i słyszę, jak Harry rozmawia z kimś przez telefon.
 Tak, to bardzo kusi. Ale uwierz mi, że nie chcę tego robić.
 Wchodzę do kuchni, a z niej wychodząc, kieruję się do salonu, słysząc, że Harry zakończył właśnie połączenie telefoniczne.
 -Czego potrzebujesz?
 Czy naprawdę go to obchodzi?...
 -Przyszłam po poduszki.
 -Naprawdę masz zamiar tam spać?
 Czy on naprawdę nie rozumie?..
 Nie zwracając na niego uwagi, podnoszę poduszki, ciasno oplatając je ramionami, by mi nie spadły.
 Mam zamiar wejść na górę, do pokoju gościnnego, ale Harry staje mi na drodze, podnosząc pytająco brwi.
 Ughh..
 -A czy wyglądam jakbym sobie żartowała?
 Patrzę na niego z wysoko uniesionymi brwiami.
  Harry przewraca oczami.
 Znowu. To. Robi.. Przedrzeźnia mnie.
 -A tak poza tym, w pokoju są poduszki, Księżniczko.-mówi, robiąc coś przy telefonie i opierając się o blat, będąc odwróconym do mnie plecami.
 -Jest ich za mało.
 -Jak wolisz.
Urghhh.. Harry zaczyna mnie już wkurzać.
Przewracam oczami, i zmierzam w stronę pokoju gościnnego.
 -Olivia!
 Staję na jednym ze schodków.
 -Tak?
  Widzę, jak Harry staje przede mną.
 -Zapomniałem Ci powiedzieć, że syn mojego sąsiada ma 18-stkę, i jeżeli nie chcesz słyszeć hałasów do 3 nad ranem, to będziesz zmuszona spać ze mną.
 Uśmiecha się do mnie cwanie, po czym odchodzi.
 Odchylam głowę do tyłu i jęczę z niezadowoleniem.
 Jestem ciekawa, czy mówi prawdę.



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! ;(( ;( 
  Jestem na wakacjach w Berlinie, i tak się składa, że jutro wracam do Polski, a ja "Geniusz" odkryłam dopiero teraz, że mogę pisać na blogu, poprzez telefon mojej kuzynki. Wiem.. Nawaliłam. Przepraszam, robaczki! <3 skończyłam w innym momencie, bo chcę jak najszybciej oddać ten rozdział w Wasze rączki :) Ponieważ wiem, żedługo czekaliście! Za co jeszcze raz, serdecznie, przepraszam! <3 muszę lecieć , bo kuzyn chce, żebym z nim grała.. :D okay, miłego czytania rozdzialiku, mam nadzieję, że się podoba! <3 kocham Was, do następnego!  :):):):)
 PS Wiem, że rozdział strasznie krótki :(((                                                   ---
                                                  11


2 komentarze:

  1. Jak zauważyłam że jest nowy rozdział to prawdo podobnie wyglądałam jak 5 latka która dostała lizaka :D
    Pozazdrościć ci ! Ja 2 bite miesiące w Polsce siedzę :c . Ja się nie obrażam ! Rozumiem z 100% :*
    A co do rozdziału to wyszedł ci taki mega , i dopiero zobaczyłam że stęskniłam się za twoim pisaniem , Ty piszesz tak inaczej , tak świetnie =>
    To życzę ci miłych i pięknych ( mam tu w znaczeniu - skojarzenie ) xD Wakacji :*
    Pozdrawiam twoja Oliwia aka Ciemność zło

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Nie tylko za ten komentarz, ale i za wiele innych! Po prostu dziękuję! <3 I już nie wiem, co mam pisać pod tymi wszystkimi miłymi komentarzami od Ciebie! Dziękuję! <3 Koooocham <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K