Jeszcze długo przytulałam się do Harry'ego, aby troszkę się uspokoić. Nie wiem dlaczego, lecz w jego ramionach czuje się bezpiecznie i wiem, ze obroniłby mnie przed wszystkim, chociaż znamy się zaledwie kilka dni.
-Chodź-powiedział Harry, łagodnym i cichym głosem, tak bym tylko ja go usłyszała.
Chwycił mnie za dłoń pomagając mi wstać.
-Zaczekaj.-powiedział Harry, ciągnąc mnie za dłoń, abym na niego spojrzała-Jesteś cała?
-Tak. Wszystko okey-Uśmiechnęłam się.-Jeszcze raz, bardzo Ci dziękuję-powiedziałam, bardzo szczerze.
-Nie ma sprawy-Uśmiechnął się Harry.
[..]
Szliśmy ulica, nadal trzymając się za ręce. Nie chciałam się z nim już kłócić. Nie miałam już na nic sił. Kompletnie.
Zatrzymaliśmy się przed samochodem Harry'ego, a ten otworzył mi drzwi od niego.
-...Harry..mówiłam Ci już, że chcę wrócić z przyjaciółką. Zdania nie zmienię.
Harry zamknął drzwi z lekka frustracja.
-Jak chcesz-powiedział obojętnie.
Złapał mnie za dłoń i mocno ścisnął, powodując, że westchnęłam ciężko. Podążaliśmy w stronę klubu, z którego wróciłam.
-Proszę. Szukaj jej-powiedział Harry, ironicznym głosem, gdy weszliśmy do zapełnionej siłowni.
Ja wyciągnęłam tylko swój telefon, pisząc do Merc sms-a, o treści: ,,Czekam na Ciebie przed wyjściem z klubu :) [t.i] xoxo''
Chwile czekaliśmy na Mercedes, lecz gdy przyszła zapoznałam ja z Harrym i podążaliśmy w stronę samochodu Harry'ego. Gdy do niego dotarliśmy, Harry otworzyła nam drzwi od samochodu, jak na prawdziwego mężczyznę przystało.
[...]
Jechaliśmy w ciszy, gdy nagle Merc ja przerwała, informując nas, ze wysiada na tej ulicy. Pożegnałam się z nią całusem, i pokiwałam jej.
Spojrzałam na Harry'ego, który zaciskał pięści na kierownicy..jego szczeka również była zaciśnięta. Westchnęłam ciężko.
-....Harry..co się dzieje?-zapytałam niepewnie.
-Nic-powiedział oschle.
Kolejny raz westchnęłam. A Harry zaśmiał się ironicznie i powiedział:
-Zawsze musisz pakować się w jakieś gówno.-powiedział zły. Nie rozumiem go.
Spuściłam głowę w dol, patrząc na moje stopy i przez dłuższą chwile milcząc.
-Nie rozumiem-powiedziałam ledwie dosłyszalnie.
-Nie rozumiesz?! A co tutaj jest ku*wa trudnego do zrozumienia?!-zapytał, po tym jak ostro zahamował, zjeżdżając na pobocze.
-..Najpierw jesteś dla mnie miły..a potem nagle, zaczynasz na mnie krzyczeć-powiedziałam chicho, patrząc na niego, i obserwując każdy jego ruch.
Był już nieźle wkurzony, lecz nie odezwał się do mnie więcej tylko znowu włączył się w ruch uliczny.
-Czy to aby na pewno chodzi o mnie?-zapytałam nieśmiało.
Harry tylko westchnął ciężko, nie odpowiadając na moje pytanie.
-Okey. Nie chcesz, to nie mów.-powiedziałam, już lekko załamana.
Dosłownie po sekundzie zatrzymaliśmy się na podjeździe mojego domu. Moje oczy były już nieźle podkrążone od płaczu, lecz kolejne fale łez chciały wypłynąć z moich powiek.
Samochód Harry'ego cały czas stal na podjeździe. Gdy chciałam odpinać już pasy bezpieczeństwa, Harry chwycił moja dłoń, uniemożliwiając mi jakiekolwiek ruchy.
-[t.i], przepraszam Cie. Naprawdę, nie chciałem na Ciebie tak nakrzyczeć. I nie chodziło tutaj o Ciebie. Po prostu mam Ostatnio problemy.-powiedział troszkę zestresowany.
Ja tylko westchnęłam i wzrok przeniosłam na swoje stopy, zastanawiając się co powiedzieć, aby tylko nie palnąć jakiejś głupoty.
-Wiesz..mogłeś ze mną porozmawiać..zawsze możesz. Harry, ja nie gryzę-zażartowałam, aby rozluźnić troszkę atmosferę, widocznie zadziałało, ponieważ Harry uśmiechnął się.
-Dziękuję Ci, [t.i]
-Ja Tobie tez dziękuję.-powiedziałam nieśmiało.
Przytuliliśmy się na pożegnanie i wysiadłam z samochodu kiwając Harry'emu.
*****
Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na zegarek, który stal na szafce, wskazywał on godzinę 8:30. Wstałam z łóżka, ubrałam się (bluzka i ogrodniczki :) ), nałożyłam na siebie jeszcze tylko buty i odbyłam poranna toaletę.
Zeszłam na dół i ujrzałam..Harry'ego?
-Harry? Co..Co Ty tutaj robisz?
Zaczęłam się stresować gdy go ujrzałam. Moja mama stała przy blacie i uśmiechała się pod nosem.
-Mamo..?
-Tak?-zapytała, lecz bardzo dobrze wiedziała, o co mi chodzi.
-Chodź na słówko.
-Ale nie można tak zostawiać goś..
-Mamo-przerwałam jej.
-Wybacz nam, Harry.-uśmiechnęła się do Harry'ego. Ten odwzajemnił to i puścił do mnie oczko, gdy tylko moja mama była odwrócona do niego plecami. Ja pokiwałam tylko głową z grymasem na twarzy.
-Mamo..To Ty go tutaj wpuściłaś, prawda?-zapytałam moją mamę, gdy tylko weszłyśmy do mojego pokoju.
-[t.i], już dawno chciałam, byś sobie kogoś znalazła. A Harry był taki słodki. Nawet przyniósł Ci kwiaty.
-Mamo. Nie znasz go. A co by było, gdybym powiedziała Ci, że on zmusza mnie, bym się z nim spotykała. Huh?
-Nie wierzę. Nie wygląda na kogoś takiego.
-Mamo.. Nie oceniaj książki po okładce..
-[t.i].. Czy on zrobił Ci krzywdę?
Zastanawiałam się chwilkę i spuściłam głowę w dół.
-..Nie..-uśmiechnęłam się do mamy pocieszająco. Co miałam jej powiedzieć? Musiałam. Musiałam ją okłamać.
-Dobrze, a więc teraz zejdźmy do niego, ponieważ..Harry, chciał się z Tobą umówić.
Nagle stanęłam w miejscu i nie mogłam się ruszyć. Tak jakby jakaś magiczna siła przyciągała mnie do podłogi. A dokładnie...Harry.
-[t.i], chodź. Wszystko okey?
-Tak. Już idę.
Powiedziałam i zeszłyśmy na dół z mamą.
Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął się, czego nie odwzajemniłam, udając wielce obrażoną.
Usiadłam do stołu a moja mama podała mi gofry. Zaczęłam je jeść, lecz gdy spojrzałam na Harry'ego, i zobaczyłam, że cały czas się na mnie patrzy, natychmiast przestałam.
-Mamo, nie jestem głodna.-powiedziałam, gdy na talerzu został jeszcze jeden gofr.
-Dobrze. Idź kochanie, bawcie się dobrze.
-Taa...dzięki, mamo..
Weszliśmy z Harry'm na korytarz, a ja co chwila zwalniałam kroku.
Harry złapał mnie za biodra i przywarł do ściany. Był bardzo blisko mnie. Za blisko.
-Chciałbym zabrać Cię dzisiaj na kolację i wynagrodzić Ci to jak się wczoraj zachowałem.
-..Harry, naprawdę nie trzeba. Już jest okey-Powiedziałam cicho, co prawda byłam na niego zła..chociaż nie, to złe określenie, było mi po prostu smutno. Ale nie chciałam iść z nim na tę kolację. Mimo wszystko nadal się go boję. Zdradzały to moje płuca, które unosiły się i opadały w BARDZO szybkim tempie.
-Nie.Wcale nie. Ty po prostu kłamiesz, bo się mnie boisz.-Powiedział prosto w moje usta-Myślisz, że tego nie widzę?-powiedział, po czym pocałował mnie w kącik moich ust.Widziałam, że go to cieszy, po prostu cieszy go to, że się go boję.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Pisałam trochę ten rozdział. Może nie jest wybitny, lecz starałam się. I PROSZĘ, JEŻELI KTOŚ Z WAS CZYTA ROZDZIAŁY, NIECH KOMENTUJE. PONIEWAŻ ZACZYNAM JUŻ ZASTANAWIAĆ SIĘ NAD ZAWIESZENIEM (LUB NAWET USUNIĘCIEM) BLOGA :/ :( TAK WIEM, ŻE DOPIERO ZACZYNAM MOJĄ PRZYGODĘ Z PISANIEM, LECZ NAPRAWDĘ TO DLA MNIE WAŻNE. JEŻELI NIE KOMENTUJECIE, A CZYTACIE, MOJE ROZUMOWANIE, WYGLĄDA NASTĘPUJĄCO: NIE KOMENTUJE=NIE CZYTA.
DOBRANOC :( Oliwia
Wow ;o
OdpowiedzUsuńSię dzieje :)
OdpowiedzUsuńTAK DALEJ! :D
OdpowiedzUsuńCZEKAMY Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA EE...4 ROZDZIAŁ! :D
*.* *O* *o*
OdpowiedzUsuńNIE! NIENIENEINEEINEIENIENEIENIENEIENIENEINEIENIENEINEINNEINIENIENIENEIENIEIENENIENIE
OdpowiedzUsuńNIE!
Nie rób nam tego i nie odchodź :(