-Twój kochany Harry chyba mnie nie posłuchał. Mówiłem, ze nie ma Cię
nigdzie nie wywozić.-przerywa.-poza tym, nie wiem jak Harry mógł wywieźć
tak delikatną osóbkę, w takie miejsce.-odkrywa moją skroń, która
zakryta była moimi włosami, i całuje mnie w nią.
-A teraz..będziesz moja.-szepcze mi prosto do ucha.
Pojedyncza łza spływa po moim policzku, a ja pospiesznie ja ścieram.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zauważam ukradkiem, jak inni chłopacy wychodzą z jakiegoś pomieszczenia.
Podchodząc do nas i zauważając mnie, jeden z nich, z kręconymi włosami uśmiecha się do mnie i klęka, podając mi dłoń.
-Hej. Jestem Bradley.-uśmiecha się. Justin wstaje i prycha, po czym schodzi na dół.
Nieśmiało podaję mu dłoń.
-A Ty na pewno Olivia, tak?
Potakuję głową i posyłam mu nieśmiały, mały uśmiech, lekko zaciskając usta.
Patrzę smutnym wzrokiem w stronę Justina.
-Nie przejmuj się nim. Ma nieraz te swoje humorki.-mówi zachrypniętym głosem.
Cicho wzdycham.
-Ruszycie się wreszcie?-Słyszymy z dołu niecierpliwy głos Justina.
-Jasne.-odpowiada Bradley.
-Lepiej chodźmy.-mówi, podając mi dłoń i pomagając przy tym wstać. Uśmiecham się do niego słabo, w podziękowaniu.
***
Jedziemy samochodem..nie mam pojęcia gdzie. I nie mam pojęcia co ze mną zrobią.. Tak strasznie się boję.
Opieram głowę o zimną szybę, i zamykam oczy cicho wzdychając.
-Halo?-mówi Justin, do słuchawki telefonu.
-Witam, Styles.
Szerzej otwieram oczy i prostuję się na siedzeniu, niczym struna.
Bradley łapie mnie za dłoń i lekko ściska, patrząc na mnie zatroskanym, pełnym współczucia wzrokiem. Opadam bezgłośnie na siedzenie samochodu i wsłuchuję się w dalszą konwersację.
-Ostrzegałem Cię, Harry. Teraz moja kochana księżniczka będzie musiała zostać ukarana.-uśmiecha się zadziornie, patrząc na moją przerażoną twarz w lusterku, a ja doznaję nieprzyjemnych dreszczy na całym ciele.
-Łoo. Spokojnie, Styles, bo stworzysz tym jeszcze więcej bólu naszej Olivii.
O nie. Błagam, błagam, błagam. Czy on chce mnie bić? Olivia, tylko nie płacz...tylko nie płacz!
-Pożyjemy, zobaczymy, wiesz?-śmieje się cwanie Justin.
-Mhm..Jasne-sarkazm..-Nara, Styles.
Justin odkłada komórkę.
-Twój Harry się o Ciebie martwi, wiesz, Olivia?-I znowu ten cwany uśmieszek.
Patrzę tylko na niego pustym wzrokiem, a potem wbijam go znowu w szybę.
-Chyba nie jesteś zbyt rozmowna, co?-śmieje się, odwraca się i kładzie swoją dłoń na moim kolanie.
Czy on nie wie, że prowadzi?!
Odsuwam lekko kolano, na co Justin reaguje śmiechem.
Przez resztę drogi panuje błoga cisza.
Czuję się dziwnie w całej tej sytuacji. Nie wiem, co robić, ani jak zachowywać się w stosunku do Justina..
Mam być mu posłuszna, jak psiak? No tak.. Przecież przez mój charakter jestem taka ciągle..
Justin skręcił w jakąś uliczkę, gdzie było kilka domów. Obserwowałam je ze zdziwieniem, ponieważ były one bardzo duże. Ludzie, którzy w nich mieszkali musieli być bardzo bogaci..
My jechaliśmy na sam koniec uliczki, gdzie stał tylko jeden.. duży dom.
Bardzo głośny pisk opon wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Kurwa!-klnie Justin.
Ze złością wysiada z samochodu i trzaska drzwiami, a za nim wybiega Bradley i reszta chłopaków. Nie mam pojęcia co się właśnie stało..
Justin zaczyna wrzeszczeć na jakiegoś faceta, który chwilę temu zajechał mu drogę..
Mogę właśnie w tej chwili uciec.. Wychodzę powoli z auta, nie zamykając za sobą drzwi, tylko zostawiając je lekko uchylone. Skradam się za samochód, i wychylam lekko głowę, aby dostrzec, co się dzieje. Justin krzyczy na faceta, klnie, a jego twarz jest czerwona od złości. Bradley chwyta mocno Justina, by ten nie uderzył tego mężczyzny.
Boże.
Skradam się na klęczkach, i uciekam, jak najdalej się da. Biegnę, ile sił w nogach w stronę lasu, przebiegam obok mostu.. Chwila! Most.. Zawracam i patrzę, co kryję się pod nim. Błoto.. Świetnie. Ale może dzięki temu, że mogę schować się pod ten most, Justin i inni chłopacy mnie nie zauważą? Kurde! Ugrzęznę w tym błocie!..
Raz kozie śmierć! Schodzę pomału w dół, gdy nagle... podnoszę nogę, by wykonać kolejny krok, a tu nagle but pozostaje w błocie! Tylko nie to! Próbuję go wyciągnąć, ale jest tam tak mocno uwięziony, że mam wrażenie, jakby to błoto wciągało go. Z całej siły szarpię za buta i wyciągając go z błota, tym samym straciłam równowagę i z głośnym pluskiem wleciałam do wody.. Szlag by to! Wychodzę, i kryję się pod mostem. Jestem cała mokra! I co mam teraz zrobić z tym butem?.. I tak już jestem cała mokra.. Wkładam stopę do mokrego buta, i stąpam nim na ziemię. Fuu!
Ochh.. To nie skończy się dobrze..Bo już tak nie jest.
Justin
-Co za kutas!-warczę.
-Uspokój się, stary..-przewraca oczami Bradley.
-Rozpierdolił mi auto!-wskazuję ręką na roztrzaskany wóz.
-Nie jest tak źle.
Przewracam oczami.
-Zamknij drzwi, stary.-mówię do Bradley'a, wskazując na przymknięte drzwi auta.
Próbuję wsiąść do samochodu, ale nagle coś sobie uświadamiam.
-Olivia!
-Co jest?-pyta Bradley.
Otwieram energicznie drzwi, po czym zamykam je z hukiem.
-Gdzie ona kurwa jest?!
-Trzeba było z nią zostać, Bradley.
-Żartujesz sobie?!-krzyczy.
-Gdybym z Tobą nie poszedł, to sprałbyś tego faceta!
-A teraz Olivia nam zwiała!
-To miejsce nie jest wielkie..-uspokaja się Bradley, lecz to zdanie wypowiada z zaciśniętą szczęką.
-Tam jest las. Co Ty na to, Sherlocku?-odpowiadam rozzłoszczony.
Brad przewraca tylko oczami.
Ruszam pędem w stronę lasu, a Bradley idzie za mną.
-Dzięki, ale sam sobie poradzę.
-Myślisz, że ona do Ciebie wyjdzie?
-Cokolwiek.-przewracam oczami.-Ale i tak zostań, stary.
-Nie rób nic głupiego..
Nie odpowiadam, tylko odwracam się i ruszam przed siebie.
Oby miała dobre wytłumaczenie..
Staję na moście i rozglądam się wokoło.
Na pewno nie ma jej w lesie.. Wyglądam za most, gdzie zauważam odciski butów na błocie..
Niemądra Olivia.. Śmieję się sam do siebie.
-Lepiej wyjdź, chyba nie chcesz, żebym sam po Ciebie zszedł, prawda?-figlarny uśmiech cały czas istnieje na mojej twarzy.
-Olivia, dobrze Ci radzę. Nie chcesz kurwa, żebym po Ciebie schodził..-wybucham, gdy po kilku minutach nigdzie nie zauważam dziewczyny.
Odwracam się, nadal poszukując wzrokiem blondyny.
-Do jasnej cholery! Wiem, że tam jesteś, i jeżeli zaraz nie wyjdziesz, to naprawdę sam po Ciebie przyjdę!
Wzdycham.
-Naprawdę tego..-urywam, słysząc za swoimi plecami dreptanie. Odwracam się zaciekawiony, a to co dostrzegam, jest niemalże śmieszne, a żałosne.
Zaciskam usta powstrzymując się od śmiechu. Olivia stoi przede mną cała mokra.
Pokazuję palcem, by do mnie podeszła. Widzę, jak Olivia cicho wzdycha, po czym kieruje się niepewnie w moim kierunku.
Patrzę na nią, po czym odzywam się:
-Naprawdę jesteś aż tak przewrażliwiona, by chować się przede mną w wodzie?-podnoszę jedną brew.
-Nie jestem przewrażliwiona.. A to był wypadek.-odwraca wzrok.
-Zapewne.-cały czas chce mi się śmiać, ale nadal zatrzymuję to w sobie.-Masz szczęście, że wyglądasz przekomicznie, bo gdyby nie to, już dawno temu bym Cię sprał.
Patrząc na minę Olivii, jeszcze bardziej chce mi się śmiać, rozszerza z przerażenia oczy.
Odwracam się i idę w stronę auta.
Odchylam lekko głowę w bok, patrząc na Olivię.
-Ruszysz się kiedyś stamtąd?-odruchowo podnoszę jedną brew.
Olivia po raz kolejny wzdycha i podąża za mną.
Wreszcie.
Olivia idzie za mną, a ja energicznie odwracam się w jej stronę. Odskakuje, a jej oczy wyglądają jak pięciozłotówki.
-Tak.. Jesteś przewrażliwiona.
Odwracam się i śmieję pod nosem. Olivia jest, jak małe dziecko.
-Patrzcie, kogo znalazłem!- mówię, gdy docieramy do samochodu.
Chłopaki odwracają się, a James zaczyna śmiać się bez opamiętania.
-Co się stało?-mówi, gdy wreszcie się uspokaja.
Przewracam oczami.-Lepiej zapytaj się jej.-odwracam się, patrząc na Olivię.
-Nieważne.-odpowiada.
Śmieję się.
Olivia próbuje wejść do auta, ale ja zachodzę jej drogę.
-Nie wejdziesz do auta. .
-Co?
-Wyglądasz, jak zmokła kura.
Otwieram drzwi auta, i sięgam po koszulę.
-Proszę.-rzucam koszulę Olivii.
Podnosi brwi.
-Idź się przebierz.
-W krzakach?
Ja tylko podnoszę brwi, próbując dać jej do zrozumienia, że nie wpuszczę jej do samochodu, póki się nie przebierze.
Ruszam w stronę krzaków, a Olivia stoi w miejscu.
-Kurwa.-szepcę, potrząsając głową ze złości.
Podchodzę do Olivii i przerzucam ją sobie przez ramię.
-Justin!- krzyczy i wierzga się.
Mocniej zaciskam uścisk.
Stawiam ją na ziemię, patrząc na jej minę. Wygląda, jak małe, naburmuszone dziecko.
-Jeżeli mam się przebrać, to przydałoby się, abyś się odwrócił..
-Robisz się coraz bardziej zadziorna. Chyba powinniśmy coś z tym zrobić, nie sądzisz? -podchodzę do Olivii, a ona cofa się.
Śmieję się z jej zachowania, i odwracam.
Widzę ukradkiem, jak Olivia się rozbiera.
Mimo to, że nadal naprawdę wygląda, jak zmokła kura, jest bardzo seksowna.
Uśmiecham się figlarnie i odwracam wzrok.
-Już?-pytam się.
-Nie.
Nie reaguję i mimo to odwracam się w stronę Olivii.
-Powiedziałam ''nie''.
Potrząsam ramionami.
Idę w stronę samochodu.
Patrzę w stronę Olivii, z podniesionymi brwiami.
-Nie mam spodni..
-No i co z tego?..
Wzdycham i podchodzę ze zdenerwowaniem do Olivii, znowu przerzucając ją sobie przez ramię.
Stawiam ją na ziemi, kilka kroków przed autem.
-Wsiadaj.
Olivia wsiada do samochodu, a ja odpalam silnik, i jedziemy w stronę mieszkania.
Olivia
Wsiadam do samochodu, a Bradley patrzy się na moje nagie nogi z podniesionymi brwiami, później wzrok przenosząc na mnie.
Macham ramionami, i uśmiecham się do niego, po czym on zaczyna się śmiać.
Myślę, że zostaniemy bardzo dobrymi przyjaciółmi..
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, witam.
Tak! Żyję, nic mi nie jest, nie umarłam. :))
Przepraszam Was za DŁUGĄ, DŁUGĄ nieobecność, ale myślę, że jej powód jest niektórym dobrze znany! ;) Nie będę się tłumaczyła, bo to już nieważne :) Rozdział jest, mam nadzieję, że Wy też pozostaliście.. Wszystko tak, jak dawniej :) GŁUPOLKI MOJE KOCHANE, JA PRZECIEŻ NADAL BĘDĘ PISAŁA DLA WAS THE SCREAM, BO NAWET DLA MNIE JEST TO CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ! :) Kooocham Was i do następnego! <3 <3 :) MIŁEGO CZYTANIA, BO ZASŁUŻYŁYŚCIE! :))
Tak, tak, a ja z kolei zasłużyłam na porządnego kopa w.. pupe. :x
DOOBRANOC! <3 :)))
----
11